Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

królu mój, nogi twe, niby kolumny z marmuru. Brzuch twój niby wór pszenicy, ozdobiony liijami.
Opromienieni, skąpani w milczącem świetle księżyca zapomnieli o czasie, o miejscu i oto mijały godziny, a oni ze zdumieniem postrzegli, że do zakratowanych okien komnaty zagląda różowy świt.
Razu pewnego rzekła Sulamit:
— Przecieżeś znał, o luby mój, niezliczoną moc niewiast i dziewic, a wszystkie one były najpiękniejszemi niewiastami na ziemi. Tedy wstyd mnie ogarnia, kiedy myślę o sobie, prostej, nieuczonej dziewczynie i o mem biednem ciele, ogorzałem od słońca.
Natenczas, chyląc się ustami do ust jej, mówił król, pełen miłości i wdzięczności.
— Tyś jest królową — Sulamit. Urodziłaś się na prawdziwą królowę. Jesteś śmiała i szczodrą w miłości. Mam siedmset żon i trzysta nałożnic, zaś dziewic znałem bez liku, aleś ty moja jedna, jedyna, luba mi i najpiękniejsza z niewiast. Znalazłem cię podobnie, jak nurek, który w zatoce Perskiej napełnia mnóstwo koszy pustemi muszlami i perłami małej wąrtości, zanim nie wydobędzie z dna morskiego perły,