Przejdź do zawartości

Strona:Życie dwutygodnik. Rok III (1899) wybór.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Z WIRCHÓW.
I.

Z WIRCHÓW SPOGLĄDAM W DAL... PODEMNĄ SIOŁA,
MIASTA I ZAMKI LEGŁY, JAK MROWISKA...
PRZELATAM MYŚLĄ GROMADNE SIEDLISKA,
WIDZĘ — PRZEDEMNĄ ŚWIAT PONIŻYŁ CZOŁA...

SKARLAŁO WSZYSTKO — ZMALAŁO DOKOŁA,
SZAROŚĆ OBSIADŁA POLA, ŁANY, RŻYSKA...
ZIEMIA SPI — BLADO DO SŁOŃCA POŁYSKA
ŚWIAT MARTWY — NIC MIĘ NA CMENTARZ NIE WOŁA,

I ECHO GWARU Z DOŁU NIE DOLATA.
CZUJĘ, JAKGDYBYM ODCHODZIŁ OD ŚWIATA
W KRAJ ORLI, WŁASNY, OD NIŻÓW, OD LUDZI...

I W DUSZY MOJEJ DZIWNY ŻAL SIĘ BUDZI,
ŻEM SŁUCHAŁ KIEDYŚ ICH PUSTYCH WIDOWISK,
ŻEM BYŁ MALEŃKĄ MRÓWKĄ WŚRÓD TYCH MROWISK...