Spowiedź (Tarnowski)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Spowiedź
Pochodzenie Poezye Studenta Tom I
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1863
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SPOWIEDŹ.
(Romans ze słów pieśni gminnej.)
Tam oj smutne chłopię stało
Tak się kwiatkom spowiadało. —


PACHOLĘ.

Dla czego kwiatku, dla czego,
W skał cichem odosobnieniu,
Wśród zadumania cichego
W tajemnem kwitniesz milczeniu,
Nad brzegiem strumyka tego? —


NARCYZ.

O! szczęśliwy wtedy byłem
Kiedy w pączku lica kryłem,
Nie znając zimy, jesieni,
Ni skwarnych lata promieni,
O! szczęśliwy wtedy byłem ! —

Byłem wesół jak motylek,
Wietrzyk igrał z mą koroną.
Gdzie swawole tamtych chwilek,
Gdzie cień mój, pod brzóz osłoną?
W pocałunków lubem tchnieniu
Zorza rosiła me włoski
I we wschodzącym promieniu
Zwierciedliłem lica! — Kłoski
Złote ku mnie się schylały
O śnieżnych skroniach szeptały,
Spuszczając kropelki rosy,
Co z gwiazd spłakały niebiosy!


PACHOLĘ.

Kwiatku poeto, dla czego,
Nie wśród kwiecistej doliny,
Gdzie rumienią się maliny,
Szafirowe kwitną dzwonki,
Pędzisz chwilkę życia twego?
Tam gaworzą wciąż skowronki,
Jawor szepcze pochylony —
O kwiatku osamotniony!
Jakże puste to wybrzeże?
W dolinie wesołe kwiatki,
Tam brat z siostrą,
Bzy, bławatki,
A w tyle rój tam goni
Z kwiatka w kwiatek po tej błoni;
Tam tywanki, wonne róże
I paprocie! —


KWIATEK.

Boże! Boże!
O! — róży cudownej wdzięki
Przyćmiły blask mej jutrzenki!
Ona ach! ona przyczyną
Że mi fali milsze dźwięki
I te mchy skaliste siwe —
Tu dni skończę, och! tęskliwe!

Gdy opadną listki moje,
Wiatr uniesie je po fali
I popłyną w modre zdroje,
Gdzie się strumień skałom żali.
Dzisiaj stroniąc już motyle
Na szczęśliwsze lecą ziółka,
Tylko czasem jeszcze pszczółka
Brzęknie i powita mile! —
Jam kwitł niegdyś obok róży
I w łzach rosy co poranka
U nóg pięknej z blaskiem zorzy,
Witałem sercem kochanka —
Ale róża nie słuchała!
Cudne lica odwracała.
Odpłacając mi niewiernie!
Jej woń boska dla motyli,
Jej rumieńce dla słowika —
Aż opadła i z niej — ciernie!
Więc odbiegłem w tęsknej chwili
Z łezką tylko samotnika,
I z daleka od doliny,
Gdzie rumienią się maliny,
Gdzie brzmią głośne ptasząt śpiewy
Z niezabudką mą siostrzycą,
Otoczony kilką drzewy,
Dumam tęskny nad krynicą —
Widzę wody grę z kamykiem,
I nic więcej — nad strumykiem!


PACHOLĘ.

Kwiatku tęskny, kwiatku miły.
Jak wre twoja, dusza moja!
Tak namiętna — tęskna! smętna!
I jej dni się zamąciły —
Odpuszczam Ci winy twoje,
Lecz pokuty słowa moje:
Słuchaj kwiatku biedny, miły,
I jam rzucił wdzięk kochanki,

Którąm kochał z głębi siły!
Gdy rozpocznie pająk tkanki,
Płacz wieczory, o! płacz ranki
Pod krzyżykiem mej mogiły!


KWIATEK.

A gdy klęknie na mogile
Łzawy anioł, dziewczę twoje,
Milcząc długie, długie chwile? —


PACHOLĘ.

O! to słuchaj kwiatku miły!
Gdy łzą w modrem błyśnie oku,
Śmiej wieczory, śmiej się ranki,
Już niepomny słów wyroku
Smutnym oczom mej niebianki,
Pod krzyżykiem mej mogiły! —






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.