Rozum ojcem, myśl córką, język synem, ale Rzadko który posłusznym: częstokroć zuchwale,
Wydziera, abo ojcu z domu się wykrada, Po karczmach, po zantuzach gdy leda co gada.
Kradnie kłamając, zbija, jako zbójca w boru, Odzierając pokątnie cnotliwszych z honoru,
Jako zwykli bez roli, bez rzemiosła drabi. Trafia się, że na włosy ojcu kupca zwabi.
Aleć i córka druga prócz, że pokryjomu. Nie tak jawnie, jako brat, wykradszy się z domu,
Jako mniszka z klasztoru, jeśli puści krata, Zaśnie ociec, po miejscach nieprzystojnych lata.
Prawda, że siebie tylko, nikogo nie szpeci, Ale się ociec sprawi, że źle ćwiczył dzieci.
Kiedyby się rozum czuł, aniby tak wiele Kawił język, aniby wyszła myśl z swej cele.
I choć się wróci znowu, ale po kolana Ciałem, światem, ba czasem wyżej uszargana.