Przy gruzach zamku św. Kunegundy w Pieninach

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Konstanty Maniewski
Tytuł Przy gruzach zamku św. Kunegundy w Pieninach
Pochodzenie Tatry
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1866
Druk Drukarnia O. O. Mechitarystów
Miejsce wyd. Wiedeń
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Indeks stron
Przy gruzach zamku św. Kunegundy
w Pieninach.
Cienie drzew, mogił, jak olbrzymy leżą,
Coś o przeszłości szepce struga bliska.
Bohdan Zaleski.

Niebiosa stare, a silnie wciąż stoją,
Choć straszne walki toczą się tam w górze,
Nieba nie runą mówi chmura chmurze,
Bóg je zasłania mocną dłonią swoją.

Góry sędziwe, a siłą młodzieńczą
Dumnie się wznoszą ponad mgły zbrudzone;
Szczyty ich krając śmiertelną oponę,
Uroczym blaskiem czoła swoje wieńczą.


Sosna choć padnie, na zawsze nie zginie,
Jej pniak przegniły ma życie w swem łonie;
Świerk chociaż uschnie na skalnym zagonie,
Znów się odrodzi w młodziuchnej smreczynie!

A zamek runął — rozsuł się do szczętu,
Zaledwo jakieś znaki pozostały —
Choć miał on mocne okopy i wały,
I mnóstwo liczył rycerskiego sprzętu.

Te nieme świadki — opoki te stare
I kilka cegieł — oto resztki pychy! —
Wielkie snać wielkie bywały tu grzechy
Od czasów Kingi, gdy tę widzę karę. —

Powiedz Dunajcu, co płyniesz tak zwinnie,
Choć cię wstrzymują rozkoszne Pieniny;
Kiedy tu śmierci były nawiedziny?
Czy upadł zamek grzesznie lub niewinnie? —


Czyli zdziczałe hordy Tatarzyna,
Ścigając polską w te strony Królowę,
Z niebios zesłaną spruły szatę płowę,[1]
I odtąd zamek walić się poczyna?

Ależ tu święta chadzała niewiasta,
A gdzie raz święta postąpiła noga,
Ślad zetrzeć może tylko wola Boga,
Bo ziele śmierci na Świętem nie wzrasta.

Woda nie słucha i mruczy zuchwale,
I szybko płynie niby nieświadoma,
Czem zamek runął przed wieki kilkoma;
Lecz ją zdradzają hałaśliwe fale.

Z gniewu się pienią, to warczą ponuro,
To groźnie szumią, to w tonie zielone
Gdzieś przepadają, to znów jak szalone
Po wierzchu skaczą, i pienią się górą. —


Długo słuchałem tej wymownej skargi,
Duch mój uleciał gdzieś w przeszłości bramy,
Wiek Kunegundy, na serce balsamy
Bodaj się wrócił, wymówiły wargi!






  1. Roku pańskiego 1287 wpadli do Polski Tatarzy, a pustosząc kraj uprowadzili z sobą 21000 samych tylko niewiast i dziewic. Popłoch był nie­zmierny. Nawet odważny książę Leszek Czarny zmuszony się widział uciekać do Węgier. W tenczas opuściła Kunegunda klasztór Starosądecki razem ze swojemi towarzyszkami i schroniła się do zamku w Pieninach, wśród gór karpackich, gdzie szczęśliwie uszła poganów napaści. (Mała Encyklopedya polska, tom 1.)
    Jest podanie pomiędzy ludem w okolicy Krościenka, iż na prośbę świętej królowy spadła mgła wielka, i zamek przed oczyma Tatarów zasłoniła. Święte dziewice bez przestanku się modliły; w skutek ich modłów musieli bezbożne pogany z gór ustąpić, a gubiąc się po lasach wyginęli od głodu.
    Lud górski opowiada o Kunegundzie rozmaite dzieje i przypisuje jej modłom cuda rozliczne. Wnet pokaże ci skałę na którą wstąpiwszy, ślad stopy swej zostawiła; wnet poprowadzi do źródła, które na zawołanie Świętej bić poczęło; to znowu przywiedzie do ogromnego odłamu opoki, który diabeł niósł w swych szponach na rozwalenie kościoła, posłyszawszy atoli błagalny głos świętej Kunegundy, takowy upuścił — i kościół ocalał. Kiedy dojdziesz do szczątków zamku w Pieninach, wskaże ci pobożny góral miejsce, gdzie święta królowa modlić się była zwykła i uklęka sam na modlitwę prosząc Świętej o opiekę nad sobą, rodziną i Krościenkiem.
    Zapytaj go, od kiedy zamku niema i czem się to stało, że tylko zaledwo ślad z niego pozostał; to westchnąwszy wstrząśnie ramionami i powie: „Już od wieków zamku nie ma, bo go opuściła święta królowa, i w nim więcej już się nie modli.“ Nie pytaj dalej, bo on ci więcej nie powie, tylko, żałośnie się obejrzawszy, wskaże na zieloną wodę Dunajca i rzeknie: On chyba wie lepiej, jego pytajcie o czas i przyczynę zniszczenia zamku.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Konstanty Maniewski.