Pisma Bolesława Prusa/Bolesław Prus

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Chrzanowski
Tytuł Bolesław Prus
Pochodzenie Pisma Bolesława Prusa
tom I To i owo
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1935
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Indeks stron

Z fotografji rysował St. Witkiewicz, 1885


BOLESŁAW PRUS

Ukazuje się — dzięki niezmordowanej, pełnej zapału i umiejętnej pracy Zygmunta Szweykowskiego — pierwsze krytyczne, bo ani nie okaleczone przez cenzurę rosyjską, ani nie zeszpecone przez niedopatrzenia dawnych wydawców, wydanie wszystkich utworów powieściowych Prusa. Ich aktualność jest dzisiaj, w lat przeszło dwadzieścia po jego śmierci — i pomimo że się dzięki odzyskaniu niepodległości warunki naszego bytu narodowego tak bardzo zmieniły — nie mniejsza, aniżeli była za życia ich autora.
Bo Prus to nietylko największy — obok Sienkiewicza — nasz powieściopisarz, nietylko talent genjalny: to także — przez wielki rozum, przez rozległą wiedzę, przez nadzwyczajne zdolności pedagogiczne, przez siłę i głębokość, czystość i szlachetność miłości bliźniego i narodu — wielki człowiek i, co za tem idzie, jeden z największych nauczycieli narodowych, jakich literatura polska wydała, a w epoce, w której żył i pisał, bodaj czy nie największy.
W jego duszy wiązały się w przedziwną harmonję różnorodne, jeśli nie zasadniczo sprzeczne, to jednak najczęściej rozbieżne pierwiastki.
Skłonność do mistycyzmu, płynąca nietylko z intuicyjnej pewności istnienia świata nadzmysłowego, ale i z żywiołowej ciekawości intelektualnej, nie osłabiała w nim ani dziwnie zdrowego rozsądku, ani niepospolitej ścisłości umysłu. Najszlachetniejsze ziarna romantyzmu, jakie w młodości padły na jego polskie serce, nie przeszkodziły jego umysłowi do wchłonięcia w siebie tego wszystkiego, co tylko było mądrego i dla narodu pożytecznego w pozytywizmie. Miłość i wdzięczność dla poezji romantycznej, która się tak walnie przyczyniła do ocalenia naszych sił narodowych w niewoli, nie przeszkodziła mu do tego, że zarówno w utworach powieściowych, jak w pismach publicystycznych i filozoficznych, był zawsze heroldem „pracy organicznej“ wogóle, a w szczególności nauki, w tem przeświadczeniu, że, jak się wyraził w swoich Najogólniejszych ideałach życiowych, „stosunek literatury pięknej do naukowej, filozoficznej i społecznej u nas porównaćby można do gospodarki wielkiego pana, a zarazem bankruta, który nie posiada lasu, drzew owocowych, nawet jarzyn, lecz natomiast — ma pyszny ogród kwiatowy, pełen swojskich i przewiezionych okazów.“
Wysoce rozwinięty zmysł rzeczywistości i olbrzymi talent realistyczny jej odtwarzania i przetwarzania łączył się w jego duszy z romantycznym idealizmem, a czasem nawet z marzycielstwem, albowiem bolesna świadomość istnienia złego na świecie nie zabiła w nim mocnej i radosnej wiary, że jednak to „złe jest w gruncie rzeczy dobrem“, bo pobudza nas, a przynajmniej pobudzać powinno, do osiągnięcia dobra; tak rzadka u nas, którzy się w dziedzinie życia religijnego tak bardzo boimy ufać własnej myśli i własnemu sercu, „wolność w duchu“ nie miała nic wspólnego z tanią, chełpliwą i teatralną wolnomyślnością i była nie tamą, tylko, przeciwnie, dźwignią jego głębokiej i w całem znaczeniu tego wyrazu własnej religijności; miłość postępu i niezachwiana — od młodości do grobu — wierność jego sztandarowi łączyła się z szacunkiem dla tradycji, dla dokonanej w przeszłości pracy nad kulturą w stopniowym pochodzie dziejów ludzkich ku lepszemu; dlategoto postęp w pismach Prusa jest nie burzycielski, tylko twórczy; świadomość ujemnych stron społeczeństwa nie pociągała za sobą niechęci, a cóż dopiero nienawiści ku niemu; przeciwnie — jeszcze potęgowała jego miłość, która się w twórczości objawiła w humorze, często ironicznym, ale najczęściej pełnym łagodnego, choć nieraz smutnego, uśmiechu i wielkiej, iście filozoficznej pobłażliwości.
Gorący, a jednocześnie rozumny, bez źdźbła szowinizmu, patrjotyzm był w wielkiej duszy Prusa w tak cudownej zgodzie z humanitaryzmem, z miłością człowieka bez względu na jego narodowość, ród, stan, zajęcie, jak u żadnego ze współczesnych pisarzy. Naprawdę, że do słów Mickiewicza:

...ta miłość moja na świecie,
Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku...
Nie na jednej rodzinie, nie na jednym wieku,
Ja kocham — cały naród, —

mógłby Prus, gdyby nie był tak cichy i skromny, jakim był, śmiało dodać: „...i wszystkich ludzi“. Tak.
A cóż było tą cudowną siłą w jego duszy, która te wszystkie różnorodne pierwiastki łączyła w harmonję? Czy tylko głowa myśląca, czy tylko umysł filozoficzny? Ależ cudu tego nawet najpotężniejsza myśl, nawet genjusz myśli nie zdołałby dokonać bez pomocy tego genjuszu, który on w jednej ze swych powieści nazwał „genjuszem uczucia“. Ale bo też, może sam o tem nie wiedząc, on sam był tym genjuszem — genjuszem polskiego serca.
A kochało to serce nietylko wykołysane przez się ideały: miłość ideałów, to znaczy nierzeczywistości, to miłość bardzo łatwa. Lecz to serce ukochało i rzeczywistość: ukochało ludzi takich, jakimi oni są naprawdę, grzesznych, ułomnych i — nieszczęśliwych; ukochało nietylko ludzi dorosłych i starych, ale także maleństwa i... duże, obałamucone Dzieci; ukochało ojczyznę, nietylko przeszłą, opromienioną aureolą potęgi i chwały, i nietylko przyszłą, wyśnioną przez poetów, ale także ojczyznę, na którą patrzał, ojczyznę rozbitą, słabą, biedną, pełną win i grzechów politycznych, społecznych i „domowych“.
Z tej to miłości Prusa płynęła jego bezstronność, wręcz w podziw wprawiająca, wręcz bezprzykładna — zwłaszcza u nas, którzy, jak się raz on sam wyraził, „zawsze kogoś musimy posądzać o szelmostwa“.
W całym swoim blasku zajaśniała ta bezstronność w ostatnich latach jego życia, po wojnie rosyjsko-japońskiej, w epoce zrazu wielkich radości, a potem większych jeszcze zawodów i — bratnich kłótni, swarów, gniewów, żalów. Kto z nas nie unosił się wówczas stronniczością? kto z nas, jeśli nie złorzeczył, to przynajmniej nie miał żalu do tego lub owego stronnictwa? kto z nas nie grzeszył niesprawiedliwością uczucia czy sądu wobec inaczej myślących i postępujących? Kto pamięta te czasy (ach! jak bardzo przypominające dzień dzisiejszy), ten, jeśli położy rękę na sercu i jeśli ma w niem sumienie, odpowie sobie w cichości ducha: taki człowiek był wówczas tylko jeden — Bolesław Prus.

Ignacy Chrzanowski.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Chrzanowski.