Panicz i dziewczyna (Mickiewicz, 1929)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean de La Fontaine
Tytuł Panicz i dziewczyna
Pochodzenie Poezje (1929) tom I
Poezje rozmaite (1817-1854)
Wydawca Gubrynowicz i Syn
Data wyd. 1929
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Adam Mickiewicz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LI
PANICZ I DZIEWCZYNA
I

W gaiku zielonym
Dziewcze rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody

I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy;
Dziewcze się zapłoni,
Na dół spuści oczy.

«Dziewczyno kochana!
Dziś na te dąbrowy
Z kolegami zrana
Przybyłem na łowy.

«I trafić nie mogę,
Gdzie leży miasteczko;
Wskaż, proszę, mi drogę,
Piękna pastereczko!

«Czy prędko już z lasu
Ta ścieżka wywiedzie?»
«Jeszcze pan zawczasu
Do domu zajedzie.

«Na polu wnet drzewo,
Koło drzewa brzozki,
Stąd droga na lewo,
Tam około wioski.

«W górę przez zarostek,
W prawo ponad rzeczką,
Tam młynek i mostek
I widać miasteczko».

Panicz podziękował,
Czule rączkę ścisnął,
W usta pocałował,
Na konika świsnął.

Siadł, ostrogą spina,
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna,
Ja nie wiem dlaczego.

2

W gaiku zielonym
Dziewcze rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.

I woła zdaleka:
«Pokaż inną drogę!
Za wioską jest rzeka,
Przejechać nie mogę.

«Ni mostku żadnego,
Ni brodu wytropić;
Chciałażbyś młodego
Chłopczyka utopić?»

«To jedź pan drożyną
Na prawo kurhanu».
«Bóg zapłać, dziewczyno»!
«Dziękuję waćpanu».

W las poszła drożyna,
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna,
Oj, wiem ja dlaczego.

3

W gaiku zielonym
Dziewcze rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.

I zawoła znowu:
«Dziewczyno, dla Boga!
Wjechałem do rowu:
Jakaż twoja droga?

«Nie jeździł w te szlaki
Nikt z dawnego czasu,
Chyba wieśniak jaki
Po drzewo do lasu.

«Poluję dzień cały,
Koniam nie popasał,
Jeździec zadyszały,
Konik się zahasał.

«Zsiędę i z ponika
Pragnienie ugaszę;
Okiełznam konika
I puszczę na paszę».

I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy;
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.

Ten milczy, ta wzdycha,
Po nie długiej chwili
Ten głośno, ta zcicha,
Coś sobie mówili.

Lecz że wietrzyk dmuchał
W tę stronę dąbrowy,
Przetom nie dosłuchał
Panicza rozmowy.

Lecz z oczu i z miny
Tom pewnie wyczytał,
Że więcej dziewczyny
O drogę nie pytał.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean de La Fontaine i tłumacza: Adam Mickiewicz.