O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wojciech Szukiewicz
Tytuł O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci
Wydawca Księgarnia Powszechna
Data wyd. 1909
Druk L. Biliński
i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VI.

Z domu, w którym umarł nieboszczyk, albo też z krypty kościelnej czy z domu przedpogrzebowego kroczy kondukt ulicami miasta ku odległemu zazwyczaj cmentarzowi wzdłuż pełnych ruchu ulic, wśród tłumów obojętnych na ból rodziny zmarłego, wśród niezadowolonych z powodu powstrzymywania i przerywania ruchu, wśród zgiełku i wrzawy, turkotu wozów i tententu kopyt końskich.
Żywi umarłym zbyt wiele czasu poświęcać nie mogą, więc odprowadzają ciało kawałek drogi a potym skręcają w pierwszą lepszą bocznicę wracając do swych zajęć codziennych, a tylko szczupła garsteczka bliższych znajomych lub życzliwych i przyjaciół idzie dalej aż na sam cmentarz; do nich przyłącza się czasami grupka zwyczajnych spacerowiczów, którzy nic lepszego do roboty nie mając, spełniają uczynek chrześcijański i oddają nieboszczykowi ostatnią posługę, rozmawiając wesoło, bawiąc się i żartując na tyłach konduktu pogrzebowego, aby zachowaniem się swoim nie razić i od ogólnego nastroju nadto nie odbijać.
Już sam kondukt pogrzebowy i warunki, w których tworzy się i rozpada, nie posiadają zgoła cech estetycznych, rażąc przeciwnie brzydotą i brakiem harmonji z nastrojem, jaki na pogrzebie panować powinien; dobrze jeszcze, jeżeli jest ładna pogoda i dostanie się na cmentarz nie pociąga za sobą zabłocenia się i zmoknięcia, a przecież w naszym klimacie mamy daleko mniej dni ładnych i pogodnych niżeli odwrotnie, czyli że większość pogrzebów musi się odbyć w warunkach wysoce nieestetycznych, wprost brzydkich.
Mieszanie błota miejskiego, jakkolwiek niemiłe, lepsze jest jeszcze od grząznięcia po kostki w błocie cmentarnym, od gubienia w nich kaloszy, od moknięcia nad grobem, od deptania sąsiednich grobów, czego z powodu oszczędności miejsca i ciasnoty uniknąć nie podobna, czego żadną miarą estetyczną stroną obrządku pogrzebowego nazwać nie można, a co sprawia, że większość uczestników z utęsknieniem oczekuje zakończenia ceremonji pogrzebowych, by tylko móc jak najrychlej cmentarz opuścić i znowu z powrotem w mieście się znaleźć.
Wszak nikt, kto bodaj raz brał udział w pogrzebie w słotną pogodę, nie zaprzeczy, że nasze pogrzeby rzeczywiście taki nieestetyczny charakter posiadają. Jakże inaczej odbywa się wszystko przy istnieniu krematorjum! Wobec tego, że krematorjum może się znajdować bodajby w samym środku miasta, ponieważ warunki zdrowotne w całości na to pozwalają, przeto nie ma nigdy potrzeby odbywania długich pochodów pogrzebowych i tracenia drogiego czasu, nie ma potrzeby przeciskania się przez tłumy przechodniów i wstrzymywania ruchu miejskiego, zwłaszcza jeżeli ustali się zwyczaj przenoszenia zwłok ludzkich do domów przedpogrzebowych, mogących znajdować się i przy krematorjach, do których w ten czy inny sposób bez straty czasu zawsze z łatwością dojechać można. Przy istnieniu krematorjów odpada tedy kondukt pogrzebowy i brnięcie w błocie w czas brzydki i deszczowy; sama zaś ceremonja, odbywająca się w pięknym, suchym, ciepłym, ładnie ozdobionym gmachu, przy akompanjamencie orkiestry albo chórów śpiewaczych, posiada wszelkie warunki po temu, aby mieć cechy estetyczne i odznaczać się rzetelną pięknością.
Trumna z nieboszczykiem zostaje umieszczona na katafalku, znajdującym się w pośrodku krematorjum, w niektórych krematorjach nad trumną wznosi się piękny baldachim, trumnę zaś samą można zawsze pokryć wieńcami z kwiatów i wstęgami, czyniąc ją rzeczą możliwie w takich warunkach ładną i estetyczną. Opuszczenie trumny odbywa się przy dźwiękach muzyki lub śpiewu a i samo opuszczenie jej sposobem automatycznym bez używania do pomocy rąk ordynarnych zazwyczaj grabarzy jest o wiele milsze i estetyczniejsze od spuszczania trumny do grobu po sznurach lub pasach wątpliwej nieraz czystości przez niezdarnych i nieuważnych grabarzy.
A czyż nie miłą jest świadomość, że zamiast cuchnącej i gnijącej a zaraźliwej masy skazanej na stoczenie przez robactwo i bakterje gnilne, co przecie musi ciężko obrażać nasze uczucie estetyczne, nie dające się chyba oszukać tym, że nie widzimy, co się z trupem w ziemi dzieje, skoro wiemy, że dzieją się z nim rzeczy straszne, otrzymujemy garsteczkę czystego i białego popiołu, który zsypany do urenki, mogącej przecież posiadać najwytworniejsze i najbardziej artystyczne kształty, zostaje pomieszczony w pięknym kolumbarjum, lub w grobie cmentarnym, ale znajdującym się tylko nad ziemią i posiadającym wszelkie warunki po temu, aby być dziełem sztuki rzeźbiarskiej.
Pomijam już tutaj fakt zdarzający się bardzo często, że trumnę z nieboszczykiem opuszcza się do grobu pełnego wody, gruntowej czy deszczowej, gdzie zaczyna się obrzydliwy proces gnicia z wszystkiemi tegoż następstwami; pomijam fakt, że nim jeszcze zwłoki zostaną całkowicie przez ziemię pochłonięte potrzeba złożenia na tak zwany wieczny spoczynek nowego nieboszczyka powoduje wydobycie resztek ze starego grobu i bezceremonjalne ich wyrzucenie, że niejednokrotnie odbywa się rozkopywanie starych cmentarzysk przy kopaniu fundamentów pod domy albo przy zakładaniu kanałów, czy rur gazowych albo kabli elektrycznych, a wszystko to posiada niewątpliwie cechy rzeczy obrażających najelementarniejsze uczucia estetyczne i przemawiających przeciwko grzebaniu w ziemi.
Taka szpetna profanacja grobów, będąca zaprzeczeniem „wiecznego spokoju“, nie może się odbywać przy istnieniu krematorjów, ponieważ urny z popiołami zdolne są trwać nieskończenie długo przynajmniej w ludzkim pojęciu tego słowa, a brak miejsca nigdy nie zdoła skłonić ludzi do burzenia kolumbarjów i wyrzucania popiołów ludzkich, gdyż nawet po bardzo wielu tysiącach lat te cmentarze popielnicowe nie będą stawać żywym w drodze, nie będą czynić im żadnego uszczerbku, i potrzeby życia nie zniewolą do wystąpienia przeciwko pietyzmowi, jaki się szczątkom ludzkim słusznie należy.
Urok i poezję kremacji uznawały zawsze wszystkie duchy prawdziwie poetyckie i artystyczne: pomińmy świat pogański, którego życie było od naszego o wiele piękniejsze i pełniejsze prawdziwego uroku, a przypomnijmy sobie tylko, że wielki poeta angielski Lord Byron spalił zwłoki drugiego wielkiego poety i przyjaciela swego Shelley’a w roku 1822, a słynny uczony i poeta niemiecki Jakub Grimm wystąpił już w r. 1849 w obronie kremacji jako rzeczy pięknej i estetycznej. Przykładów takich możnaby przytoczyć jeszcze kilka, ale te dwa jako najcharakterystyczniejsze zupełnie wystarczą.
Do jakich pomysłów artystycznych może dać natchnienie kremacja niechaj posłuży nam jako przykład fakt następujący: nim jeszcze liczne głosy wypowiedziały się za paleniem ciał po śmierci, znalazł się zwolennik tej postaci ostatniej posługi w osobie człowieka, który w dziejach nowoczesnej fabrykacji szkła zajmuje bardzo wybitną rolę. Mowa tu mianowicie o zmarłym w r. 1702 chemiku Janie Kunkelu, który zjednał sobie rozgłos światowy przez wykonanie nadzwyczaj barwnego i pięknego pucharu szklannego. W testamencie wyraził życzenie, aby jego śmiertelne resztki zostały spalone i ażeby przy pomocy uzyskanego w ten sposób popiołu sfabrykowano puchar rodzinny na pamiątkę jego wielkich zasług w rozwoju sztuki robienia szkła.
Podobną historję opowiadają o księciu Lauragais, znanym na dworze francuskim. Na wyrażone przez niego życzenie musiał chemik Vanderborg spalić zwłoki jego ukochanej małżonki a tą drogą otrzymany popiół zamienić na niebieską szklanną masę, którą złotnik kunsztownie oprawił a wdowiec w postaci pierścionka zawsze na palcu nosił.
Są to wszystko zapewne szczególne zdarzenia, które za prawidło służyć nie mogą, ale dowodnie wskazują na estetyczną stronę kremacji, posiadającą i pod tym względem niezaprzeczoną wyższość nad grzebaniem w ziemi.
Wielu ludzi pragnie wiedzieć ile też to popiołu pozostaje po człowieku i jak wielka musi być urna, któraby ten popiół wygodnie pomieścić mogła. Po spaleniu ciała ludzkiego, to znaczy po zamienieniu go w popiół, pozostaje pewna ilość białych kruszących się kosteczek, które po dokładnym wypaleniu już przy lekkim dotknięciu zamieniają się w proszek, po niedokładnym zaś wyglądają żółtawo, stawiają większy opór sproszkowaniu i pozwalają dopatrzyć się nawet swej pierwotnej postaci na większych odłamach. Popiół kostny składa się jedynie z fosforanu i węglanu wapnia obok odrobiny połączenia wapna z fluorem, które w urnie przechowane trwają czas nieograniczony w stanie całkiem niezmiennym, w żyznej ziemi zaś zostają szybko zużyte przez świat roślinny do budowy tkanek. Szczególniej ważną rolę odgrywa tutaj kwas fosforowy.
Waga popiołu otrzymanego po spaleniu ciała ludzkiego zależna jest od wielkości, rozwoju, i tęgości szkieletu kostnego, jakoteż od obfitości wody oraz tłuszczów. Z trupa mężczyzny otrzymuje się 3 — 5 kilo popiołu, który mieści się w urnie o 2 — 4 litrów pojemności. Dla kobiet i dzieci wystarcza zazwyczaj urna pojemności 1 — 2 litrów.
Kiedy mowa o estetycznej stronie kremacji to i o tym pamiętać należy, że powszechny zwyczaj palenia ciał ludzkich stworzy nowe pole dla architektury i rzeźby, jakoteż dla sztuki wyrabiania pięknych i ozdobnych uren, a fakt ten zgoła nie jest obojętny. Krematorja wszędzie są piękne i ozdobne, kolumbarja zaś dopraszają się o ładne urny, o piękne tablice, popiersia i pomniki, które znajdując się pod dachem i nie będąc wystawione na zgubny wpływ naszego klimatu mogą być wyrabiane z takich materjałów, jakie obecnie na cmentarzach naszych zgoła używać się nie dadzą. Dla naszej ubogiej sztuki rzeźbiarskiej, która niestety posiada tak małe do tej pory zastosowanie, stworzenie krematorjów i kolumbarjów będzie początkiem nowego okresu o wiele korzystniejszych warunków rozwoju, a kolumbarja staną się muzeami sztuki plastycznej dostępnej dla szerokich mas, których oko na wytworach piękna spoczywać będzie mogło.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wojciech Szukiewicz.