Namuna/Pieśń trzecia

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Alfred de Musset
Tytuł Poezye
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego S-ki,
"Biblioteka Romansów i Powieści"
Data wyd. 1890
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bolesław Londyński
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst „Namuny”
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PIEŚŃ TRZECIA.
Dokąd zmierzam? Gdzie jestem? Klasycy
francuzcy.


I.

Klnę się na Boga, że chciałem gorąco
Streścić jedynie baśń następującą.
Baśń ta ponętną mogła w pewnéj mierze
Dać czytelnikom rzecz o bohaterze;
Miast pchnąć do lotu serca pieśń marzącą,
Jam jego życiem się zajął zbyt szczerze.

II.

Taktykę własną wybornie poznaję,
Trojaką cnotą zbieram pracy plony:

Byłem zbyt krótki, długi lub wprost baję;
Plan, treść, bohater — wszystko w opak staje,
Tak jak ten placek niedość wypieczony,
Z jednéj surowy, dobry z drugiéj strony.

III.

Nie mym udziałem było grać w teatrze.
Choćbym miał nawet warunki najrzadsze,
W jakiejżbym roli wystąpić mógł śmiało,
Gdy na potknięcie takich mężów patrzę,
Co lat dwadzieścia pędzą myśl zuchwałą,
Pewni że z biegu wyjdą zawsze cało?

IV.

Śmiać mi się teraz radzą towarzysze,
Chcą, bym pozrywał liry mojéj struny,
Bym się Hassana wyparł i Namuny.
Lecz baśń istniała; więc choć drwiny słyszę,
Pokrótce streszczę ich losów piołuny, —
Niechaj je sobie kto zechce opisze.

V.

Manię miał pewien muzułmanin młody
Co miesiąc płacić za dwie niewolnice.
Z każdą z nich trzykroć spijał uciech miody,
Poczém obiedwie szły precz na ulicę,
Obdarowane i pełne swobody.
Miast nich, po inne słał na targowicę.

VI.

Była w téj liczbie dzieweczka, porwana
Z ulic Kadyksu od możnéj rodziny.

Jakiś grek, stary łotr, pewnego rana,
Zdawna już ceniąc wdzięki téj dziewczyny,
I że rodzina jéj była mu znana,
Wziął ją na spacer i skradł, bez jéj winy.

VII.

Hassan Hiszpanki kochał całe życie,
Téj zaś wdziękami był oszołomiony;
Worek pistoli wręczył jéj w zachwycie,
I dobrém słowem darząc należycie,
Sam ją na okręt zawiózł, rozczulony,
Aby w rodzinne mogła wrócić strony.

VIII.

Ale Hiszpanka ranną była w serce.
Zrazu potulnie szła w zmysłów rozterce,
Bo czuła piękna, że kocha go szczerze.
Nagle mu rzecze: Ja tobie nie wierzę!
Moje uczucia depecesz w poniewierce,
O, i nie z serca twa litość się bierze.

IX.

Poszła do portu milcząca i cicha;
Z woreczkiem w ręku siadła, ani wzdycha.
Lecz gdy uczuła, że z morza wiatr wieje,
Że okręt żagle od brzegu odpycha,
Serce jéj zmiękło, a tracąc nadzieję,
Spuściła woal i szczerze łzy leje.

X.

Wtém dolatuje brzęk kajdan. Żyd stary
Na targowisko wiedzie swe ofiary.

Sześć Afrykanek staje na dywanie.
Żyd złotych rybek chwali kupno tanie.
W promieniach słońca rosną tłumu gwary,
Ciała się kręcą, — słychać handlowanie.

XI.

Podwójnym trafem, Hassan téż przybywa;
Namuna wstaje, biegnie, żyda wzywa.
„Jestem blondynką — rzecze — lecz me ciało
Zyska na cenie, gdy barwa fałszywa
Zmieni mi włosy, — więc mi głowę całą
Zczesz, by niczyje oko nie poznało.”

XII.

Jak dla Kamila Konstancya przed laty,
Własnym sztyletem rozdziera swe szaty
I rzecze: „sprzedaj mnie teraz, o cenie
Pomówisz późniéj.” Co mówiąc, w arenie
Chwyta za łańcuch, przykuty do kraty,
I daje serce w zamian za spojrzenie.

XIII.

I gdyby prawda nie była mi drogą,
Rzekłbym, iż Hassan odkupił niebogą,
Gdy mu ją z targu żyd przywiódł znękaną;
Że się na zdradzie zbyt późno poznano,
I że od nieba rozkoszy noc błogą
Biednej Namunie w nagrodę krzywd dano.

XIV.

I rzekłbym, zwłaszcza, że Hassan dziś czuje,
Iż prędzéj — późniéj kobieta wygrywa;

Że miłość własna innym ustępuje;
Lecz traf jest możny, — przez niego to bywa
W życiu zaledwie jedna noc szczęśliwa,
Jak na dzień jeden sławę się zyskuje.
Grudzień, 1832 r.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alfred de Musset i tłumacza: Bolesław Londyński.