Chcę być polakiem, daję słowo!
Polskości chcę osiągnąć szczyt…
Nie mogę jednak znaleść rady:
Zawsze wołają: jesteś żyd! Gdy przed potwarzą bronię żydów, Chcąc im wywalczyć jakiś byt, Słyszę zazwyczaj szept na stronie: „Ach, co to musi być za żyd!“
Kiedy znów chłoszczę wady żydów,
Prawię, że winni uczuć wstyd, —
„Antisemita?“ — mruczą zaraz —
„O, to z pewnością także żyd! Gdy zganię czasem polską wadę, Lub chrześciański zranię myt, Wołają z wstrętem: „To mi Polak! „Przecież to najzwyklejszy żyd!“
Gdy wielbię polskie ideały,
Na pruskie rugi wydam zgrzyt,
Mówią: „On innej jest religii,
To nie jest Polak, ale Żyd!“ Biegnę do księdza, chrzest przyjmuję, Chcąc raz osiągnąć łaski szczyt, Krzyczą: „On przecież z innej rasy, To tylko jest przechrzczony żyd!
Więc wciąż mnie zwątpień trapi hydra,
Wciąż mi zatruwa smętny byt,
Żem ani pies ja, ani wydra,
Żem coś — marnego nakształt świdra,
Żydowski Polak, polski żyd!