Czas z tobą płynie mi wartko:
Pójdź, mała książko, do ręki:
Przewracam kartkę za kartką,
Cudnemi pojąc się dźwięki. Z tej strofki uśmiech czarowny Odbiciem z oczu mych tryska, A w onej ból gra wymowny, Co łzy mi z oczu wyciska.
Radość tu błyszczy tak szczerze,
Jak tafla wód zwierciadlana;
Cierpienie zda się tak świeże,
Jak róża świeżo zerwana. Ot, gniewu paląca zwrotka — W ciąż jeszcze trafia w nikczemność, A piosnka miłości słodka Jeszcze obudzą wzajemność.
A ten, co śmiał się i szlochał
I snuł swoją piosnkę sławną,
Co nienawidził i kochał,
Ten śpi już w ziemi tak dawno! Bieleją kości, bieleją, Robactwo igra na stypie I deski trumny wietrzeją I proch w ciemności się sypie.
I czaszka zęby wyszczerza
I próżne oczy rozwiera;
Lecz serce i dziś uderza
I w księdze tej — nie umiera. O, niechaj danem mi będzie, Gdy zejdę w ziemi głębiny Bym pieśnią moją wywołał Łzę jedną — uśmiech jedyny!