Miasto pływające/XV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julijusz Verne
Tytuł Miasto pływające
Wydawca Redakcya „Opiekuna Domowego”
Data wyd. 1872
Druk Drukarnia J. Jaworskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jadwiga T.
Tytuł orygin. Une ville flottante
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XV.

Wchodząc do dużego salonu, zobaczyłem następujący program przylepiony na drzwiach:

THIS NIGHT[1]
First part
Ocean Time   Mr. Mac Alpine.
Song: Beautiful isle of the sea Mr. Ewing.
Reading Mr. Affleet.
Piano solo: Chant du berger   Mrs. Alloway.
Scotch Song Doktór T....
Intermission of ten minutes.

Part second,
Piano solo   Mr. Paul V....
Burlesque: Lady of Lyon Doktór T....
Entertainment Sir James Anderson.
Song: Happy moment Mr. Norville.
Song: Your remember Mr. Ewing.
Finale:
God save the Queen.


Był to jak widzimy, zupełny koncert z pierwszą częścią, przestankiem, drugą częścią i zakończeniem. Jednak zdawało się czegoś brakować, gdyż usłyszałem za sobą mruczenie:
— Wybornie! Niema Mendelsohna!
Odwróciłem się. Był to prosty steward; protestował on przeciw opuszczeniu swojej ulubionéj muzyki.
Wyszedłszy na pokład, zacząłem szukać Mac-Elwina. Corsican właśnie mi powiedział, że Fabijan wyszedł ze swego pokoiku, więc nie naprzykrzając mu się naturalnie, chciałem go wyrwać z samotności. Znalazłem go na przodzie parostatku. Rozmawialiśmy przez jakiś czas, lecz nie zrobił żadnéj wzmianki o swojem przeszłem życiu. W pewnych chwilach, był zamyślony i milczący, zatopiony sam w sobie, nie słyszał słów moich, przyciskał swą pierś, jakby dla przytłumienia spazmatycznego bólu. Gdy tak przechadzaliśmy się, Harry Drake, skrzyżował się z nami po kilka razy. Zawsze ten sam krzykliwy i machający rękami, zawadzając jak młyn w ruchu, gdyby był w sali do tańca! Czy się myliłem? nie umiem tego powiedzieć, gdyż byłem uprzedzony, lecz zdawało mi się, że Harry Drake patrzał na Fabijana z pewnem natężeniem, Fabijan musiał to spostrzedz, gdyż mi powiedział.
— Co to za człowiek?
— Nie wiem, odpowiedziałem.
— Niepodoba mi się! — dodał Fabikjan.
Postaw dwa statki na pełnym morzu, bez wiatru, bez nurtu, a w końcu spotkać się muszą. Zarzuć dwie nieruchome planety w przestwór a wpadnie jedna na drugą. Umieść dwu nieprzyjaciół wśród największego tłumu, a nieochybnie się spotkają: Jest to rzeczą nieuchronną. Kwestyja czasu — nic więcej. Za nadejściem wieczoru nastąpił koncert podług programu. Duży salon zapełniony słuchaczami, był oświetlony rzęsiście! We drzwiach wpółotwartych pokazywały się duże ogorzałe twarze i grube czarne ręce majątków. Wydawały się jak maski, zagłębione w architekturze sufitu. We drzwiach uchylonych mrowili się stewardy. Większa część spektatorów, mężczyzn i kobiet, zaraz przy wejściu siedzieli na sofach bocznych, i w środku na fotelach, ławkach i krzesłach. Wszyscy umieścili się wprost fortepijanu mocno przybitego między dwoma drzwiami, które się otwierały do salonu damskiego! Od czasu do czasu, poruszenie fali wzruszało obecnych; krzesła się posuwały, jakieś kołysanie nadawało jednakowe ruchy tym wszystkim głowom, czepiali się jeden drugiego, zcicha, bez żartów. Lecz koniec końcem nie można się było obawiać upadku. Zaczęło się od Ocean-Time. Ocean-Time był to dziennik codzienny, polityczny, handlowy i naukowy, który założyli pasażerowie dla użytku na okręcie. Amerykanie i Anglicy lubili bardzo ten rodzaj spędzenia czasu. Pismo swe redagują podczas dnia. Powiedzmy, że jeżeli redaktorzy nie są trudni w wyborze artykułów, to tem bardziéj czytelnicy. Poprzestają na małem, a nawet „za małem“.
Ten numer z 1-go kwietnia obejmował artykuł wstępny dosyć niejasny, polityki ogólnéj, fakta rozmaite, któreby nie rozśmieszyły francuza, kurs giełdy mało zabawny, telegramy bardzo naiwne i kilka bladych nowin podręcznych. Przy tem wszystkiem podobne żarty zajmują, tylko tych, którzy je tworzą. Szanowny Mac-Alpine, Amerykanin dogmatyczny, czytał z przekonaniem te wypracowania mało żartobliwe, z wielkiem uwielbieniem słuchaczy, i zakończył swe czytanie nowinami następującemi:
— Zawiadamiają, że prezydent Jonson abdykował na rzecz jenerała Granta.
— Donoszą, jako rzecz pewną, że papież Pijus IX wyznaczył księcia cesarskiego na swego następcę.
— Mówią, że Ferdynand Cortez, rozpoczął proces o przedruk, z Cesarzem Napoleonem III, za podbicie Meksyku.
Kiedy Ocean Time został dostatecznie wychwalony, szanowny P. Ewing bardzo ładny chłopiec, tenor, zaśpiewał: Piękną wyspę na morzu, z całą, ostrością gardła angielskiego.
Reading (czytanie) wydawało mi się przedmiotem wątpliwego powabu. Był to sobie po prostu jakiś zacny Teksyjczyk, który przeczytał dwie czy trzy kartki z książki najprzód głosem cichym a potem głośno.
Śpiew pasterza“ na fortepijan solo, przez panią Alloway, angielkę, która grała „en blond mineur“ jakby powiedział Teofil Gautier, i facecyja szkocka doktora T... zakończyły pierwszą część programu.
Po dziesięciu minutach przestanku, w przeciągu którego żaden ze słuchaczów nie opuścił swego miejsca, druga część koncertu rozpoczęła się.
Francuz Paweł V... zagrał dwa zachwycające walce, dotąd nie wydane, które były przyjęte głośnemi oklaskami. Doktór okrętowy, męszczyzna ładny, brunet, bardzo zadawalniająco, oddeklamował scenę śmieszną, rodzaj parodyi Pani z Lyonu dramatu wielce modnego w Anglii.
Po farsie nastąpiło „entertainment“ zabawa. Co przygotowywał pod tym nazwiskiem sir James Anderson? Czy to miała być mowa czy kazanie? Ani jedno ani drugie. Sir James Anderson wstał, ciągle uśmiechnięty, wyjął taliją kart z kieszeni, zawinął swoje białe mankiety i pokazywał sztuki, a jego zręczność nagradzała ich naiwność. Znów okrzyki i oklaski.
Po Happy moment[2] pana Norville i Your remember[3] pana Ewing, program zapowiadał „Boże królową chroń”.
Lecz kilku amerykanów, prosiło Pawła V..., jako Francuza, aby im zagrał śpiew narodowy francuski. Zaraz też mój uległy współziomek rozpoczął nieuchronną „Partant pour la Syrie[4]. Nastąpiły gwałtowne prośby grona „północnych“ którzy chcieli słyszeć Marsylijankę. I nie dając się prosić, grzeczny fortepijanista, z powolnością która cechowała raczéj, łatwość muzykalną, jak przekonanie polityczne, uderzył silnie w klawisze wydobywając z nich śpiew Rouget’a de l’Isle, było to wielkie powodzenie koncertu. Później zebranie wstało, i zaintonowało wolno, hymn narodowy, który prosi Boga o zachowanie królowéj. Koniec końcem ten wieczór wart był tyle co i inne wieczory amatorskie, to jest zadowolnił przedewszystkiem wykonawców i ich przyjaciół. Fabijan całkiem się niepokazywał.





  1. Dziś wieczór. Pierwsza część. Ocean-czas. Śpiew Piękna wyspa na morzu. Czytanie. Fortepijan solo: Śpiew pasterza. Pieśń szkocka. Przerwa dziesięcio-minutowa. Część druga. Fortepijan solo: Farsa: Pani z Lyonu. Zabawa. Śpiew: Szczęśliwa chwila. Śpiew: Twoje wspomnienie. Zakończenie: Boże królowę chroń!
  2. Szczęśliwa chwila.
  3. Twoje wspomnienie.
  4. Udając się do Syryi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Verne i tłumacza: Jadwiga Papi.