Maciusiowa nocka/Akt II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karolina Szaniawska
Tytuł Maciusiowa nocka
Podtytuł Obrazek w trzech aktach
Pochodzenie Przyjaciel Dzieci, 1904, nr 17-31
Redaktor Jan Skiwski
Wydawca Towarzystwo Akcyjne S. Orgelbranda Synów
Data wyd. 1904
Druk Towarzystwo Akcyjne S. Orgelbranda Synów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


AKT DRUGI.
(Odmienny trochę krajobraz leśny).
BARBARA GRZĄDKÓWNA, WACEK, JACEK.
JACEK (śmieje się).

Ha! ha! (przysiada ze śmiechu).

BARBARA.

Cóż ci tak śmieszne, dudku?

WACEK.

Ha, ha!
Franka księżniczką!... Prawdziwego stracha
Książę obok siebie posadzi.

BARBARA.

Zrobi jak zechce. Was się nie poradzi,
Książę ma swój rozum, pracowita dziewka!
Nie zna co taniec, zabawa ni śpiewka.

JACEK.

Bo jej do tańca żaden chłopak nie chce.

BARBARA.

Zaraz cię tutaj po grzbiecie połechcę!

(Chce uderzyć go, Jacek ucieka, śmiejąc się).
WACEK.

Ale na prawdę, pani gospodyni,
Kto wam powiedział, że książę to uczyni?

BARBARA.

Kto? Albo nie wiesz, że z wieśniaczej chaty
Chce se wziąć żonę! Sam przecie bogaty,
Nie żąda wiana, byle pracowita
I dobra była wybrana kobieta.
— „Która — powiada — w borowickim lesie
Grzybów uzbiera i tyle przyniesie,
Że na wieczerzę cały dwór obdzielę,
Żoną mi będzie wraz za trzy niedziele.

WACEK.

Ba!... mówiliście, że na pewno Franka.

BARBARA.

Bo najgodniejsza książęcego wianka.

JACEK.

Może i godna — ale nie urodna.

BARBARA.

Co brzydkie chłopu, piękne jest dla księcia.
Spytaj Marcychy, ona ci rozpowie.

JACEK.

Ta czarownica?

(Ukazuje się Marcycha).
BARBARA.

Cyt!... wszystko wyrozumie
I wytłómaczy i radę dać umie.

MARCYCHA (staruszka, siada na kamieniu, postękując).

Oj, kości moje biedne!

BARBARA.

Wyrzekacie!

MARCYCHA.

Jak nie wyrzekać!... Gnije dach na chacie;
Zimą chłód mrozi, latem upał praży.

BARBARA.

Jednym się darzy, innemu nie darzy.

JACEK.

Ale wam chyba wszystko idzie z płatka.

BARBARA (do Jacka).

Nie kpij se z baby, radzę ci jak matka.

(Do Marcychy).

Ostańcie z Bogiem; do dom wracać pora.

MARCYCHA.

Wszakci nie tędy...

BARBARA.

Ale od jawora
Zawrócić mogę.

MARCYCHA.

I grzybów przyzbierać.

BARBARA (z gniewem).

Za cóż będziecie mnie tu poniewierać!
Grzybów, nie grzybów!... Wolno mi, bom matka.

JACEK.

A raz się może trafia taka gratka.

BARBARA.

Ty gęby pilnuj, by ci nie zamknięto!

WACEK.

Nie rychło znowu przyjdzie takie święto.

MARCYCHA.

Dziewuchy poszły?

BARBARA.

Zaraz od świtania.

JACEK.

Szłyby i nocą, choć nikt nie nagania.

BARBARA.

Mojej ta nigdy naganiać nie trzeba!

(Odchodząc).

Ostańcie z Bogiem. Macie glonek chleba...
Aby dla Franki... wiecie już...

(Idzie na prawo).
MARCYCHA.

Wiadomo!

JACEK.

Dużo poradzi!... Naciesz się oskomą.

(Jacek i Wacek idą na lewo. Z prawej strony wchodzą: Franka, Magda, Ulina, Baśka, Agatka, Zośka i Teośka).
BAŚKA (do dziewcząt).

Może nam powie.

AGATKA.

Boję się!

ZOŚKA.

Nie, starej
Zaczepiać nie trza!

TEOŚKA.

I nie trza przez czary
Miast po Bożemu dojść-by do ołtarza.

FRANKA.

Mnie wszystko jedno, kiedy się nadarza.
O strachy nie dbam!

(Do Marcychy).

Powiedzcie mi, babko...

MARCYCHA.

Hę? nic nie słyszę... Ja araku kapką
Nagrzać się krzynę i pokrzepić rada.

FRANKA.

Araku?... owszem. Dobrze wam się składa:
Lubię też wódkę, a chłodny był ranek,
Więc butelczynę wsunęłam we dzbanek.

(Daje wódkę).

Tylko odrazu powiedzcie mi szczerze,
Która najwięcej grzybów dzisiaj zbierze?

MARCYCHA.

Ta, co mi dała araku...

FRANKA (ucieszona).

Ja najwięcej?!
O, królewiczu!... Moje sto tysięcy!...

MARCYCHA.

Ale...

ULINA.

Szczęśliwa!

TEOŚKA.

Dolo-ż moja, dolo!

MARCYCHA.

Tu brzytwy nie chcą, tam znów szydła golą!
Tak-ci jest zawsze... A teraz, dziewczęta,
W las idźcie i niech każda zapamięta,
Pomyśleć nad tem, co siadłszy na tronie,
Czynić-by rada, a znowu czego nie...

FRANKA.

Wiem bez myślunku.

MAGDA.

Wszyściusieńkie wiemy!

ULINA.

Jeść dużo, tłusto...

BAŚKA.

Pracować nie chcemy.

FRANKA.

E!... i bez tronu chleba mam po uszy.
Ta żądna jadła, co dziś z biedy suszy.

AGATKA.

Jam też nie głodna!

ZOŚKA.

Byle ręce zdrowe.

ULINA.

U ojców kur sześcioro, mają krowę...

MAGDA.

U nas w ogrodzie rzepa jak ambona,
Większej nie jada i królewska żona.

TEOŚKA.

Mnie dużo nie trza... Ale jabym chciała,
By nasza wioska w szczęściu opływała —
Stary i młody nie miał czego płakać.

FRANKA (śmieje się).

Każ grać muzyce, a ludziskom skakać!...

TEOŚKA.

Mówię niemądrze, ale sercem czuję.

ULINA.

Ty pięknie mówisz!

FRANKA.

Głupstwa wygaduje!

(Do Marcychy).

Nie słuchaj...

MARCYCHA.

Owszem... Niech każda z was powie,
Co na wypadek ułożyła w głowie.

MAGDA.

Kupię wór wstążek, korale jak baty.

ZOŚKA.

Ja cekolady, kawy i herbaty.

AGATKA.

Jabym mieć chciała łóżko aksamitne,
Suknie czerwone, żółte i błękitne.

MARCYCHA (do Franki).

Ty, panno, chyba masz inne żądanie,
Co stać się musi, pewnikiem się stanie.

FRANKA.

Skoro na króla osiądę stolicy,
Każę chłopaków spędzić z okolicy
I co trzeciemu skórę obić setnie,
Że się z Grządkówny naśmiewali szpetnie.
Że nieraz na nią wyszczerzali zęby:
Ten szydził z nosa, a inny drwił z gęby,
Że zaś jej z chęcią nie brali do tańca,
Jeszcze każdemu dołożę szturchańca.

(Wacek i Jacek wchodzą).
WACEK.

Słyszałeś, bracie, co nam się gotuje?...

JACEK.

Bredzi jak we śnie, albo też żartuje.

FRANKA.

Patrzajcie, teraz gonią za mną oba,
Kiedym już prawie królewska osoba,
Kiedym już blizka królowego wianka.

WACEK.

Może nie blizka!

JACEK.

I niemrawa Franka.

FRANKA.

Precz stąd! precz, mówię, bo każę ochłostać!

ULINA.

Nie drzej się!

MAGDA.

Cicho!

AGATKA.

Chcesz sama co dostać?

MARCYCHA.

No, no, chłopaki, nie bądźcie przeszkodą!
Niechaj królewskie swaty się powiodą.
Dziewuchy, idźta na prawo i lewo,
I tam gdzie krzaki, gdzie przy drzewie drzewo;
I gdzie mchów dużo, grzyby też się ścielą,
Niby w łóżeczkach, niby pod pościelą.
Mchy odgarniajta i szukajta żwawo,
Jedne na lewo idźta, drugie w prawo!

(Do Franki).

A ty, Grządkówna, zauważ se pilnie:
Takiego grzyba znajdziesz nieomylnie,
Że dwa sagany nakrajesz po brzegi.
Jeno idź tędy, gdzie pniaków szeregi
Rzędami stoją i łysiną świecą.
A za poradę daj-że mi co nie co!

FRANKA (daje pieniądze).

Macie, dam więcej, gdy dostanę króla,
Dziś sama nie mam, bo skąpi matula
I każdy grosik chowa zaraz w skrzynkę.

MARCYCHA (trzęsąc głową).

Za mało, lubko!... o, za mało krzynkę!

(Dziewczęta rozchodzą się).
JACEK.

Coś tam szeptały...

WACEK.

Ot!... źle mają w głowie.

JACEK.

Czy to z chłopkami żenią się królowie?

WACEK.

Skoro ich wola...

JACEK.

Było tak już kiedy?

MARCYCHA.

Było, nie było... Zawdy koniec biedy
Nadszedł dla wioski, gdy ludom da panią.

WACEK.

Nie wierzę temu.

JACEK.

Co tam zważasz na nią!
Chodź!

MARCYCHA.

Zobaczyła!... Jeno że wybranka
Musi być godna.

WACEK.

Mówiłaś, że Franka...

JACEK.

Mówiłaś przecie...

MARCYCHA.

Bo dostałam grosze.

JACEK.

A ty szachrajko!

WACEK.

Zaraz cię przepłoszę!

JACEK.

Wypędzę z lasu za dziesiątą wodę!

MARCYCHA.

Nic nie wskórała!... Głupie wy, bo młode!
Umrzeć w tym lesie nikt mi nie zabroni.

WACEK (do Jacka).

Byle nam tylko król nie wziął Teoni!

(Słychać śpiew i gwar za sceną. Wchodzą kobiety starsze, chłopaki, dzieci, później dziewczęta).
CHÓR.

Hej! hu! ha! grzybobranie!
Król wieś zaprosił na nie.
Zaprosił dziew gromadę,
Więc wszystkie poszły rade.
Rozbiegły się po lesie:
Co z nich każda przyniesie?
Najwięcej zbierze która?...
Grzybów się sypnie góra.
Hej! hu! ha! grzybobranie,
Królewskie nakazanie.
Poleją się tu miody,
Bo po niem zaraz gody.

KOBIETA.

Kto może wiedzieć!

CHŁOPAK.

Idą już z koszami...

(Wchodzą Agatka i Magda).
KOBIETA.

O, idą! idą!... Która-ż między wami
Będzie wybrana?

(Zagląda do koszyków).

Dlaczego tak mało?

MAGDA.

Jakby kto wymiótł!...

AGATKA.

Niewiele ostało.

KOBIETA DRUGA.

A gdzie Ulina, Baśka, moja Zośka?
Nie widać Franki, nie wraca Teośka...

MAGDA.

Wszystkie już idą!

(Franka i Barbara niosą koszyk, w którym siedzi grzyb-Maciuś).

Och, och, ledwie zipię!
Trzymajcie, matlu, bo nam się wysypie.

BARBARA.

Ale! trzymajcie!... dech w piersi zapiera!
No, chyba żadna więcej nie uzbiera.
Chyba królowi nie będzie zamało?
Dość mu!... O, rety!...

(Przewraca się, a z nią koszyk).
FRANKA.

Co matli się stało?!

(Maciuś wyskakuje z kosza, gdy Franka chce kosz podnieść).

Czary!...

BARBARA.

Co tobie?... Pobladłaś jak chusty...

FRANKA.

Kosz pusty... i przetak też pusty.
Gdzie grzyby? matlu, mówta! Ratuj, Chryste!
Nic jeno czary!... czary oczywiste!...

KOBIETA TRZECIA.

Grzyb, jak chłop wielki, porwał się i biega!
Toć go chwytajta, kto bliżej! kto z brzega!

(Biegają. Maciuś chce uciec i kręci się po scenie).
MACIUŚ (nie mogąc mówić ze strachu).

Bum! bum! bum! bim! bam!...

KOBIETA PIERWSZA.

Cóż to za bimbanie?

KOBIETA DRUGA.

Jakieś niemieckie, czy insze gadanie.

KOBIETA TRZECIA.

Grzyb gadający...

CHŁOPAK.

Chyba z ciepłych krajów?

KOBIETA PIERWSZA.

Pewno...

KOBIETA DRUGA.

Nie z naszych lasów, ani gajów
Taki pokraka!...

(Do Maciusia).

Słuchaj, ty bimbasie...

KOBIETA TRZECIA.

Co z nim zrobimy?

(Do chłopaka).

Bierz go!

MACIUŚ (opędzając się przed chłopakiem).

A sie! a sie!

KOBIETA PIERWSZA.

Czy widzieliście kiedy takie dziwy,
Żeby grzyb chodził i gadał jak żywy?...

(Kobiety kręcą głowami zdziwione, ogromna wrzawa, wprowadzają Teośkę).
GŁOS Z GROMADY.

Niesie moc grzybów, więc zostanie panią.

INNY GŁOS.

Tej nam dziewuchy narody nie zganią.

KILKA GŁOSÓW.

Hura, Teośka, królowa!... niech żyje!

DZIEWCZĘTA.

Hura, Teośka nasza!

BARBARA.

Czyje? czyje
To czary?...

FRANKA (płacząc).

Matlu, matlu!... płachta pusta!
A była pełna!... Drżą mi ręce, usta...
Ledwie nie padnę...

(Słychać głos trąb).
KTOŚ Z GROMADY.

Królewicza świta
Naszą Teośkę już muzyką wita.

(Słychać radosne krzyki, muzyka coraz głośniejsza).


(ZASŁONA SPADA).



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karolina Szaniawska.