Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/List XXIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan III Sobieski
Tytuł Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1883
Druk K. Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST XXIV.
W dzień Śgo Marcina, pod Szecinem.

Jedyna i t. d. — Niech P. Bogu naszemu będzie cześć y chwała za wczorayszą kolendę, którą nam dał z łaski y miłosierdzia swego, nad nasze spodziewanie y ludzkie rozumienie. Udano nam było, że to tu mieysce miało być nieobronne, że rzecz mała, y że prezydyum usłyszawszy tylko o nas, zeydzie zaraz, y bronić się nie będzie; y dla tego w przeszłych listach nazwałem to mieysce forteczką. Zbliżaiąc się tu tedy, bo koniecznie trzeba było iść mimo, posłałem do PP. Hetmanów, aby uczynili conseil de guerre avec les Généraux et fes Colonels, ieśli attakować to mieysce, albo minąć? Zgodzili się prawie wszyscy, prócz pewnych dwóch, aby minąć. Tymczasem posłałem Fanfanika z Panem Lwowskim, Woiewodą Lubelskim, Dynewaldem Generałem Cesarskim, y Truxem Generałem Brandeburskim, aby byli rekognoskowali to mieysce, którym, ile się mogli z daleka przypatrzyć, nie zdało się barzo do wzięcia trudne. Tymczasem deklarowałem PP. Hetmanom, iż miyać ludzi tak hardych, którzy ani ustąpić, ani poddać się nie chcą, z reguły woienney nie godzi się, ile gdym tu iest sam en personne. Jeśli zaś o to, że czas y pora woienna ustawa, mrozy, śnieg y słoty ustawicznie, tedy, cośmy się gdzie indziey mieli dzielić kwaterami zimowemi, dzielmy się y tu na tem mieyscu w granicy nieprzyiacielskiey, ponieważ sian y innego pożywienia będziemy tu mieli z potrzebę.
Stanęliśmy tu tedy wczora pod miastem w śnieg y słotę srogą, które znaleźliśmy cale inaksze, niżeli nam było uczyniono relacyą. Naprzód miasto nie małe, budowne, y piękne, cale Turecką manierą, iakiegośmy ieszcze nie widzieli. Meczetów w nim dwa, innych wieżyczek, figlów, barzo siła. Fortecę przy tem zastaliśmy barzo dobrą; les palissades doubles, fossé, muraille, des grosses tours, flanc fort bien escarpé, et sur une éminence; dział dwadzieścia y kilka. Żołnierzów konnych 560; do pieszego zaś zwyczaynego garnizonu y do mieszczanów, którzy tam wszystko Turcy, przysłał ieszcze Pasza Egierski z Agryi, o mil z tąd ośm, przed półtorą niedziel Pułkownika Janczarskiego we trzechset wybornych Janczarów. Widząc tedy les remparts tak dobrze garnis, zaraz wszyscy nasi narzekać y desperować poczęli. Jam ich przecie cieszył, lubom to y sam dobrze widział, że ia mam szczęście do fortec, że się na moie imię fortece zdawaią. Tymczasem pierwsza kula z miasta z działa wystrzelona nawiasem przez górę, cudownym trafunkiem zabiła żołdata regimentu Pana Inflantskiego. Gdy tedy Regimenty piesze y dragońskie nadciągały, y pod górą stawały, czekaiąc na armatę, tymczasem nieprzyiaciel począł palić przedmieścia y stodoły, które nam były barzo potrzebne do aproszowania się do miasta. A żem był przodem wyprawił ieszcze od północka z Panem Starostą Łuckim Kozaków, co teraz świeżo przyszli z P. Myśliszewskim, Semenem, Bułyhą, y Iskrzyckim[1], tym zaraz kazałem iść w przedzie, aby byli przedmieścia y stodół od ognia bronili. Ci tak chyżo, odważnie, y mężnie poszli, że pod dymem nie tylko przedmieścia y stodoły, ale palisadę pierwszą y bramę zaraz opanowali, y chorągwie swoie z krzyżami w niey zatknęli; co m. s. na pociechę racz Wć opowiedzieć JMX-dzu Nuncyuszowi; bo pewnie poprawili swey reputacyi, y u wszystkich na wielką sobie zarobili reputacyą.
Tymczasem piechoty nasze nadeszły y dragonie; działa potem wszystkie. Tedy zaraz opanowali palisady y więcey uczynili niżelim ia potrzebował; bo trzeba było nocy czekać, y daley nie awansować. Ta też część woyska Cesarskiego z P. Dunewaldem, którzy w tę z nami stronę na swe idą kwatery, awansowała z swoiey strony, ale ieszcze o podal byli. Tymczasem, iako to bez tego być nie może, że kilku zabito Kozaków, a kilku postrzelono, znowu nasi Panowie desperować poczęli, narzekać, żeśmy tu przyszli, że oni inaczey radzili. Zdarzył tedy P. Bóg takie szczęście y taką swoię świętą pokazał nam łaskę, weiźrzawszy na westchnienie do siebie, że po trzygodzinnym tylko ogniu, bez przestanku wprawdzie, chorągiew białą wywiesili, ręce składaiąc na wałach, o miłosierdzie prosili. Kazałem tedy ustać strzelbie; a tymczasem spuścili się z muru Komendant Bei tego miasta, starszy Janczarski, dwóch Prałatów ych duchowieństwa, ieden od duchowieństwa, drugi od pospólstwa. Zdali się tedy cale na dyskrecyą, y zaraz piechoty nasze do bram puścili. Prosili potem, aby mnie widzieli; których skoro przyprowadzono, drżeli iako ryby: coraz przypadali do ziemi, całuiąc suknią moię; a gdy coraz prosili o żywot, iam im rzekł, „że iuż macie słowo moie, lubom miał urazę, żeście się wczora nie poddali.“ Oni upadłszy znowu na ziemię, wymawiali się, „żeby nas był Wezyr zaraz pościnał“. Jam im rzekł znowu: „Nie bóicie się, nie spadnie wam włos z głowy. My nie iesteśmy pyszni w szczęściu, bo to Bogu przyznawamy wszystko“. A oni zaraz wszyscy razem odpowiedzieli: „Myśmy byli pyszni, y za to nas P. Bóg karze“. Prosili się potem aby mogli widzieć Paszów. Byli tedy u nich: gdzie z razu Paszowie poczęli byli narzekać, czemu się poddali. Ale gdy im powiedzieli, że impetu wstrzymać nie mogli, y że ych siła narażono, powitawszy się mile, rozeszli się y powrócili nazad z strachem po staremu wielkim. Gdy się to stało, dopiero nasi zbliżywszy się pod mury, wały, y bramy, obaczyli y uznali, że to osobliwie dzieło boskie, y że się tam niedziel kilka bawić mogli, przy dostatku wielkim żywności y amunicyi. Trzeba tedy solennie za tę łaskę podziękować P. Bogu, że taki na to pogaństwo przepuścił strach, a oraz y ufność iakąś do mnie y do słowa mego.
Węgrowie ze wszystkich stron gromadzą się do mnie, y wszystkie zamki poddaią się. Dziś posłałem dwie partye do małych tureckich zameczków, z których albo iuż uciekli, albo się poddadzą pewnie. Za wzięciem tedy tey fortecy, iuż Nowe Zamki trzeba mieć za zgubione: y nie trzeba będzie stracić człowieka iednego, ani funtu prochu: bo Parkan y Strygonium odięły im kommunikacyą z Budą, ta zaś forteca odeimuie im z Agryą. W tey to fortecy naywięcey bywało zbóiców, których zowie JMX. Kamieniecki Martawcami czyli Martelauzami, co chodzywali do nich aż pod Muran, kiedy tam mieszkali. Jutro, da P. Bóg, w obudwu meczetach każemy zaśpiewać Te deum, których to iuż pięć odebraliśmy tego roku poganom; za co niech będzie imię Pańskie na wieki wieków pochwalone.
Tekoli nieborak uchodzi ku Muchaczowi, chory barzo y niebezpiecznie. Wszyscy go iuż prawie odstąpili, tylko go ieszcze sam Forval nie odstępuie. — Gazetę z tego listu kazać dobrą napisać, ostatek y ustnie opowie Dupont, który się z tym listem naparł iechać. D’Aleraka co moment wyglądamy. Pisać á de Mollo[2], aby postąpił pensyą temu Gazetarzowi, aby chciał prawdę pisać.
Litwa po zadzie się wlecze, omiiaiąc z daleka nietylko fortece Tureckie, ale y granice. Byli od nas iuż tylko o kilka mil: ale nie dawszy znać o sobie, ani starszyzna zbiegłszy przodem do nas, iako byli powinni, zostali się czegoś znowu w kwaterach Cesarskich koło Lewencu, w niwecz ych obracaiąc, y czekaiąc na iakieś działa, z których do kogo oni będą strzelać, my odgadnąć nie możemy. Dosyć dokażą, że od Wilii przyidą aż do Cisy ciągnieniem z stanowisk do stanowisk, nie widząc nieprzyiaciela. Ja, iakom w pierwszych listach oznaymił, nie maiąc iuż żadnego nieprzyiaciela ani fortecy po drodze, będę się przebierał do Eperiesa, byle czas, krai, pogoda, y konie, moiey się chciały iako naylepiey akomodować intencyi. Boć to wielką biedę mamy z rzekami gęstemi, z górami i z ziemią tłustą. Szkoda w ludziach naszych barzo mała: nie kładę więcey kilkunastu zabitych Kozaków y żołdatów: postrzelonych tyleż drugie. Znacznego prawie nikogo nie zabito; postrzelono tylko P. Lanckorońskiego Starostę Stopnickiego[3] w nogę.
My tu iesteśmy w takim kraiu, że z niskąd żadney nie miewamy wiadomości. Ja, da Pan Bóg, z Eperiesa mam wolą napisać list do Cesarza, żegnaiąc go, a pokazuiąc mu, że mu nasza kolligacya przez osobę moią oddała Wiedeń, Austryą, y Królestwo Węgierskie. Jeśli to kto kiedy y dla kogo uczynił, a w tak krótkim ieszcze czasie, niech mi pokażą przykłady. Nie targowaliśmy się tu o szturny ani o batalie, iako się stało w dobywaniu Kazimierza pod Krakowem z Szwedami; ani nam miast Bańskich, t. j. kruszcowych w zastaw tak nie dano, iakośmy byli dali żupy Wielickie. — Nikt tu nie chce mówić po francusku: wszyscy teraz guter Daiczer, y nie pisuią, a nawet nie odpisuią y nie dziękuią. Całuię zatem wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego. Mes baisemains a Mr le Marquis et a ma soeur[4].







  1. Myśliszewski, zapewne Jan Michał, chorąży czerniechowski w r. 1674. Drudzy po nim wymienieni, są pułkownicy kozaccy.
  2. De Molly, rezydent polski w Hadze.
  3. Franciszka Lanckorońskiego, który snadź później został podkomorzym krakowskim, a oraz wielickim i bocheńskim starostą.
  4. Był do tego listu dość znaczny jeszcze z tej samej daty przyczynek, który, gdy do zbyt drobiazgowych a nieprzyzwoitych żartów się odnosił, opuszczam.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan III Sobieski.