Przejdź do zawartości

Kobieta wobec Chrystusa/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Helena Staś
Tytuł Kobieta wobec Chrystusa
Rozdział VI.
Data wyd. 1915
Miejsce wyd. Milwaukee
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

VI.

OPARŁA dzbanek o ramie a trzymając go jedną dłonią, w drugą zebrała fałdy spódnicy i ująwszy się w bok szła śmiała, wyzywająca, słaniając się tylko wtedy, gdy na nierównej ścieżce trzeba było zrobić raptowny zakręt; a i wówczas czyniła to z wdziękiem. — Nie wiosennej młodości była, lecz powabne ruchy i ożywiona twarz, której wyrazu dodawały krasny zawój na głowie a na szyi jaskrawe korale czyniły jej postać powabną.
W chwili gdy opuszczała ostatni pagórek, blade, dotykające nizin słońce — oznajmiało szóstą godzinę.
Wspaniałą była Samarya w tej godzinie dnia, to też o tej porze zatrzymywali się tu często podróżni zwłaszcza przy historyeznej studni Jakuba, skąd na całą Samaryę roztaczał się najpiękniejszy widok.
Kobieta szła a raczej biegła wesoła, zalotna, uśmiechając się swobodnie do myśli, które musiały być jakieś zdradliwe lub może tylko płoche, bo uśmiech ukazywał się to przebiegły, to rozkoszny, to jakiś wzgardliwy. Obojętnem jej było piękno rodzinnego kraju; — nie widziała rozesłanych po pagórkach kwiatów, ani rozweselonych złotym blaskiem domostw, nie słyszała nawoływania pastuszków spędzających bydło i owce i, może to tuman kurzawy ciągnący się za stadem owiec przesłonił jej drogę bo nawet nie zauważyła siedzącego na krawędzi studni mężczyzny.
I już zbliżyła się była, już i wody zaczerpnęła, gdy rozigrane myślami oczy — spotkały siedzącego.
Podniesła czemprędzej zalotnie rękę aby poprawić na głowie zawoju lecz czysty, święty wzrok jakim ją objął mężczyzna — ubezwładnił rękę. — Niechęć przemknęła po twarzy kobiety i już się miała pogardliwie odwrócić od studni, gdy w tem ucho jej pochwyciło głos, który brzmiał jakby tony symfonii:
“Daj mi pić”.
A jako nie było dotąd znanem aby cudzoziemiec pił kiedykolwiek z naczynia Samaryjczyków, kobieta na to wezwanie wyprostowała się zdumiona i z wielkim podziwem wyrzekła:
— Jakoż ty będąc żydem pytasz o wodę u kobiety z Samaryi?
A On patrząc się z wielką dobrocią w twarz jej – odpowiedział:
— “Gdybyś znała moc Boga i Tego co do ciebie mówi, prosiła byś ty Go, aby ci dał wody żywej.
Wtedy po twarzy kobiety przeszedł jakby cień zamyślenia, ale się jeszcze uśmiechała i z niedowierzaniem rzuciła:
— “A czem Ty tej żywej wody naczerpiesz? Studnia jest głęboka, a naczynia nie masz żadnego? Byłżebyś Ty większy jak nasz Ojciec Jakob, który tę studnię podarował dzieciom swoim i dzieciom ich dzieci aby oni i ich domownicy z niej pili.
Na to On patrząc się pilnie w twarz niewiasty jakoby w niej duszę przeistoczyć chciał — dał jej te słowa:
— “Kto pije wodę z tej studni ten znów pragnie, lecz kto się napije wody, którą ja mu dam, ten nigdy pragnąć nie będzie, bo woda ta, stanie się w nim płynacym źródłem wiecznego żywota.”
Kobieta słuchała ciekawie a gdy urwał na chwilę, nabrała znów swej zwykłej śmiałości przystąpiła krok bliżej i wyrzekła wyzywająco:
— “To Ty mi daj tej wody po której nie będę nigdy pragnąć!”
Siedzący nie spuszczając z niej wzroku odpowiedział:
— “Idź a wezwij męża swego a przyjdźcie oboje”.
Zapłonęła się na to lekko, spojrzała w mówiącego nieśmiało i odparła:
— “Ja nie mam męża”.
Ale spuściła wzrok ku ziemi gdy jej odrzucił:
— “Dobrześ rzekła, że nie masz męża, boć nie jednego ale pięciu masz, a ten z którym teraz żyjesz, nie jest ci mężem, więc dobrześ rzekła”.
Wtedy dziwnie przygasła w swej światowej krasie i, czy może w niej dusza zaczęła się budzić bo mówiła cicho:
— “Tyś zaiste jest prorokiem. A po chwili jakby wydobyć się pragnęła ku światu ze starych niejasnych pojęć, bo pytała drząco i niepewnie:
— “Lecz jak to rozumieć, że Ojcowie nasi kazali nam się modlić w tych górach, a inni w Jerozolimie?”
A Jezus na to pragnienie świadomości w kobiecie odpowiedział tak silnie że i pastuszków i stada i ptactwa głosy umilkły, nawet słońce ubiegłego dnia schowało się w połowie jakby czyniąc miejsce temu co przyjść miało w nowym dniu ludzkiego świata.
— “Kobieto mówię tobie, że przyjdzie godzina, że ani w tych górach, ani w Jerozolimie nie będzie Bóg uwielbiony. Wy uwielbiacie lecz nie wiecie co uwielbiacie. Przyjdzie godzina gdy Bóg będzie uwielbion w duchu i prawdzie. Bóg jest duchem prawdy a jako taki tylko w prawdzie ducha może być uwielbiony.
Kobieta wsłuchała się w to objawienie w wielkim skupieniu, poczem cicho wyrzekła:
— „Powiedziane jest, że przyjdzie Mesyasz, który będzie nazwany Chrystusem a gdy On pryzjdzie to te rzeczy nam wyłoży.“
A Jezus na to: — „Jam ci jest Ten który to mówię“.
A gdy. słów tych domawiał przybliżyli się uczniowie, którzy podczas gdy Jezus wypoczywał przy studni, poszli byli po żywność do miasta.
Kobieta wziąwszy na ramie dzbanek z wodą, szła wolno pod górę. Cisza zaległa dokoła a słońce było już zaszło. Mrok padał na ziemię lecz w duszy samaryjskiej niewiasty zaczęło świtać — wstępowało w nią słońce prawdy. — Oto duch czysty przeniknął ją, ukazał jej kłamstwo, niegodne postępki a gdy w rozterce i zwątpieniu pytała gdzie należy wielbić Boga, Ten który czytał jej życie jak księgę otwartą wskazał jej jako miejsce modlitwy jej własną duszę. Mówił, że jeźli tam prawda zamieszka to tam będzie miejsce Boga. W prawdzie duszy człowieczej będzie uwielbion Ojciec.
I od tej godziny otworzyła się dusza niewiasty na prawdę Bożą; postanowiła odtąd nigdy nie kłamać a żyć cnotliwie a tym samem w cnocie i prawdziwie uwielbiać Boga. Zrozumiała, że najwyższym dobrem i pięknem świata jest duch prawdy..

(Jan IV. w. 19—25.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Helena Staś.