Przejdź do zawartości

Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Füllborn
Tytuł Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras
Podtytuł Romans Historyczny
Rozdział 25. Plan Sassy
Wydawca A. Paryski
Data wyd. 1919
Miejsce wyd. Toledo
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Johann Sobieski, der große Polenkönig und Befreier Wiens oder Das blinde Sklavenmädchen von Schiras
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

25.
Plan Sassy.

Dwie bajadery spały.
Sassa tylko czuwała i słuchała... wszystkie jej zmysły były natężone do najwyższego stopnia.
Postanowienie jej było niezachwiane! Zamierzyła bądź co bądź dostać ów napój! Jeżeli część jego przymiesza do wina Janowi Sobieskiemu, posiędzie jego miłość wzajemną! Myśl ta wracała życie ślepej niewolnicy, której serce biło jedynie dla ukochanego.
Musiała w tym celu uciec z namiotu!
Ostry jej słuch rozeznał, że izba, w której się znajdowała i której ściany były zbite z desek, była u góry otwarta, pokrycie jej. stanowił tylko lekki dach namiotowy z tkaniny.
Jeżeli jej się uda wdrapać po ścianie, będzie mogła przez nią przeleźć i znajdzie może wyjście na wolność.
Allaraba budzący postrach, tajemniczy człowiek udał się zapewne ze swoim sługą Timurem do drugiego namiotu, ponieważ nie było słychać żadnego ruchu ani głosu.
Sassa ufała swojej zręczności. Weszła na sofę i sięgnęła do wierzchu ściany, ręce jej nie dostawały jednak jeszcze do niego.
Powzięła zatem rozpaczne postanowienie uchwycenia się wierzchołka ściany w podskoku. Rzeczywiście pochwyciła górny brzeg deski wierzchniej i całem wysileniem starała się dostać na górę.
Smagłej, gibkiej, pięknie zbudowanej dziewczynie udało się spełnić ten zamiar. Z łatwością potem zsunęła się na drugą stronę. Wiedziała o tem, że się jeszcze znajdowała w namiocie, ale sądziła, że z tej jego części zdoła się wydostać bez trudu.
Ostrożnie rękami macając koło siebie postępowała dalej i doszła do ściany, którą stanowiło tylko silnie rozciągnięte płótno. W kilka sekund dostała się do miejsca, w którem się znajdowała zasłaniająca wyjście firanka.
Odrzuciła ją... i uczuła powiew świeżego powietrza.
Szybko jak cień szary skowronek pomknął na wolność.
Wiedziała, w jakim kierunku ma się udać, ażeby dostać się do miasta.
Potrzebowała tylko szybko przybyć do starego królewskiego zamku.
Oddaliła się od namiotu. Macała rękami przed sobą, ażeby nie uderzyć o drzewo i ostrożnie a szybko dotykała stopami ziemi, ażeby wiedzieć, gdzie stąpa.
Gdy po godzinie mniej więcej przy była pod mury miasta, zaczęła iść pod niemi, macając ręką, aby znaleźć furtkę, przez którą Timur niepostrzeżony wyniósł ją z ogrodu.
Szczęście jej sprzyjało! Znalazła wkrótce furtkę, nie natrafiwszy na żadną przeszkodę.
Otworzyła ją ostrożnie i pocichu weszła do tylnych części wielkiego ogrodu.
Aż dotąd wszystko udało się szczęśliwie, teraz jednak oczekiwała ją najtrudniejsza część zuchwałego przedsięwzięcia! Trzeba było dostać się do zamku i niepostrzeżenie wejść do pokoi, które zamieszkiwała Jagiellona bawiąc w Warszawie. Sassa wiedziała wprawdzie, gdzie leżały te pokoje, ale musiała starać się o to, ażeby jej nikt nie spostrzegł.
Ślepa niewolnica posiadała jednak wiele odwagi i determinacyi! Postanowiła dostać napój miłosny i dać go temu, którego kochała!
Szybko zamknęła furtkę za sobą i poszła dalej powoli i ostrożnie, nasłuchując i macając rękami, przez osłonięty ciemnością i nocną ciszą ogród.
Wkrótce zbliżyła się do zamku.
A do tej chwil nikt jej nie widział.
Teraz potrzeba było nie dać się spostrzedz służbie.
Sassa złożyła drżące z wzruszenia ręce.
Modliła się.
Następnie weszła z tarasu do zamku. Nie mogła widzieć, czy kogo nie ma w bliskości. Musiała się we wszystkiem zdawać na delikatności swego słuchu.
Wtem, gdy weszła w jeden długi korytarz, usłyszała odgłos kroków i rozmowy, prowadzonej w pewnej odległości.
Ukryła się szybko we framudze.
Pognała głosy. Byli to dwaj bracia Pacowie, dwaj wpływowi dostojnicy, którzy niechętnem okiem widzieli wzbijanie się do zenitu gwiazdy szczęścia Jana Sobieskiego.
Kanclerz Pac zdawał się jeszcze większą pałać do Sobieskiego nienawiścią, niż brat jego, hetman polny litewski.
— Tak jest jak ci powiadam, — mówił stłumionym głosem pierwszy, — nowoobrany król, sprzyja bardzo Sobieskiemu. Powierzył mu naczelne dowództwo w kampanii przeciw Doroszence i daję słowo, że jeżeli temu zapaleńcowi uda się pobić kozaków, to może być pewny swej buławy koronnej!
— Mnie raczej należałaby ona niż jemu, na moje zbawienie! — odpowiedział hetman polny litewski.
— Król Michał chce mu schlebić i pozyskać go sobie, bo wie, że wojsko bardzo jest przywiązane do Sobieskiego, — mówił dalej kanclerz, którego głos coraz bardziej słabł w oddaleniu, — Sobieski jedzie teraz do Krakowa, ażeby sobie przybrać podwładnych dowódzców!
— Do Krakowa! do pięknej Maryi Zamojskiej! — rzekł drugi brat szyderczo, — na wszystkich świętych, nie jestem ja jego przyjacielem! Czy nie słyszałeś co wojewodzina Wassalska mówiła wczoraj do biskupa Olszowskiego? Jemu przy urodzeniu przepowiedziano koronę!
Kanclerz roześmiał się i dał w ten sposób folgę wybuchowi swmjej niechęci.
— Koronę? — zawołał, — no, mój bracie, dopóki ja żyję, nie dostanie jej! Może go olśniewa jej blask, może wybór Wiśniowieckiego, takiego jak on szlachcica, budzi w nim nadzieję, że prędzej lub później będzie mógł sięgnąć po koronę, ale powiadam ci, że ta szabla, którą noszę przy boku, odcięłaby rękę którąby po nią wyciągnął!
Głosy znikły w oddaleniu.
Sassa zerwała się z miejsca.
— Do Krakowa — szepnęła, — chcę jechać do Krakowa... do Maryi Zamojskiej! Gdy mu zadam ten napój, przestanie ją kochać!
Ślepa niewolnica słuchała.
Korytarze były puste.
Chwila działania nadeszła.
Znała dokładnie oddaloną część zamku, w której znajdowały się pokoje Jagiellony, poszła więc korytarzami, ażeby dostać się do nich jak najprędzej.
Gdy weszła już w korytarz mający doprowadzić ją do celu, spotkała ją nowa przeszkoda.
Dwóch służących szło tym korytarzem.
Sassa miała jeszcze czas ukryć się poza jednym z potężnych czworokątnych filarów. Słuchała. Dwaj służący mówili z sobą o tem, że wojewodzina przybywszy przed godziną do zamku, udał się następnie do apartamentów kanclerzyny Pacowej i jeszcze nie wróciła ztamtąd.
Była to ważna wiadomość dla Sassy. Jagiellona nie była w swojem mieszkaniu. Sassa mogła tam wejść i zabrać flaszeczkę, którą jej dał Allaraba.
Gdy dwaj służący oddalili się i napowrót cisza zapanowała w korytarzu, ślepa niewolnica opuściła swoje stanowisko za filarem i poszła słabo oświetlonym korytarzem aż do drzwi prowadzących do pokoju Jagiellony.
Nadeszła chwila stanowcza!
Myśl o tem, że dostanie napój i będzie go mogła przymieszać Sobieskiemu do wina, kazała jej lekceważyć wszelkie niebezpieczeństwa.
Sprawdziwszy słuchem, że nikogo blisko nie było, pocichu i ostrożnie otworzyła drzwi.
Cisza panowała także w apartamentach Jagiellony.
Serce ślepej niewolnicy biło tak żywo i gwałtownie, że stanęła na chwilę, aby odetchnąć i instynktownie przy cisnęła ręce do piersi.
Myśl o celu, do którego dążyła, przynaglała ją do pośpiechu i energicznego działania. Zamknęła pocichu drzwi na klamkę i poszła ostrożnie przez pokoje macając, co się znajdowało na stołach. Zmysł dotykania miała wyrobiony do najwyższego stopnia.
Znalazła wielki, snycerską robotą ozdobiony stół, około którego stało kilka krzeseł o wysokich poręczach. Na stole tym stojącym na środku pokoju znajdował się tylko świecznik z zapalonemi świecami.
Szukała dalej i przybyła wkrótce do marmurowego stolika przy ścianie, na którym była napełniona wodą karafka i kilka szklanek. Dotykając się poczuła, że wprawdzie małej flaszeczki Allaraby nie było na tym stoliku, ale że w jednej ze szklanek znajdował się jakiś płyn.
Przypomniała sobie teraz słowa Allaraby, który rozkazał Jagiellonie, ażeby płyn przelała do szklanki, a butelkę zniszczyła.
Już Sassa wzięła za szklankę, aby wraz z nią opuścić pokój, gdy przyszło jej na myśl, że Jagiellona natychmiast brak szklanki spostrzeże. Tego chciała uniknąć. Jagiellona nie powinna była zauważyć, że jej napój miłosny zabrano. Allaraba mówił, że ten napój jest przezroczysty jak woda, plan zatem łatwo dawał się wykonać. Postawiła szklankę na stole i z karafki napełnionej wodą nalała do innej szklanki tyle wody, ile płynu znajdowało się w szklance, którą miała zabrać.
W chwili jednakże gdy ukończyła tę czynność, wydało jej się, że słyszy odgłos kroków.
Stała przez kilka sekund nasłuchując.
Echo umilkło.
Wzięła zatem śpiesznie jedne z dwóch zupełnie podobnych szklanek i z pośpiechem zaczęła odwrót.
Pocichu i ostrożnie, unosząc drogi swój łup, przeszła przez pokoje, otworzyła drzwi i wyszła na korytarz.
Gdy zamknęła drzwi za sobą, usłyszała wyraźnie w jednym z bocznych korytarzy szelest sukni kobiecej.
Jagiellona powracała do siebie.
Gdyby Sassa była pozostała przez chwilę dłużej, byłaby zgubioną.
Cieszyła się, że drugą szklankę napełniła wodą i że Jagiellona nie będzie mogła poznać, iż napój skradziony jej został.
Która szklanka jednakże zawierała skuteczny napój, która tylko wodę? Ślepa niewolnica sądziła, że pochwyciła i wzięła właściwą szklankę.
Odgłos kroków zbliżał się.
Szybko i zręcznie wbiegła Sassa ze szklanką w boczny korytarz. Tutaj przeczekała, aż Jagiellona dojdzie do drzwi i wejdzie do swoich pokoi.
Wtedy dopiero wyszła Sassa z bocznego korytarza i bez żadnej przeszkody oddaliła się od apartamentu Jagiellony.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: George Füllborn.