Han z Islandyi/Tom III/Epilog

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Han z Islandyi
Podtytuł Powieść historyczna
Wydawca Biesiada Literacka
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia Synów St. Niemiry
Miejsce wyd. Warszawa
Tytuł orygin. Han d’Islande
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


EPILOG.

Opowiedziane wypadki od piętnastu dni były przedmiotem wszystkich rozmów w Drontheimie i Drontheimhuusie. Ludność miasta napróżno oczekując siedmiu kolejnych egzekucyj, zaczynała już tracić nadzieję tej przyjemności, a stare baby, nawpół ślepe, opowiadały, że owej nocy, kiedy się spaliły koszary, widziały Hana z Islandyi, unoszącego się nad płomieniami, śmiejącego się wśród ognia i spychającego na muszkieterów munckholmskich płonący dach budynku, kiedy, po nieobecności, która się tak długą zdawała Etheli, Ordener zjawił się w wieży Lwa Szlezwiskiego w towarzystwie jenerała Lewina Knud i kapelana Anastazego Munder.
Schumacker, wsparty na ramieniu swej córki, przechadzał się właśnie po ogrodzie. Młodzi małżonkowie zaledwie zdołali się powstrzymać, aby się nie rzucić w objęcia i musieli poprzestać na samych tylko spojrzeniach. Schumacker uścisnął serdecznie rękę Ordenera, a obu towarzyszących mu powitał życzliwie.
— Młodzieńcze — rzekł do Ordenera — niechaj niebo błogosławi twemu powrotowi.
— Panie — odparł Ordener — wracam właśnie od mojego ojca z Berghen, ażeby uścisnąć drugiego ojca w Drontheim.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytał starzec.
— Że pragnę, abyś mi pan dał swoją córkę, szlachetny panie.
— Moją córkę? — powtórzył więzień, zwracając się do Etheli zarumienionej i drżącej.
Nagle zachmurzyło się jego czoło.
— Mój synu — rzekł po chwili — jesteś szlachetny i zacny; chociaż twój ojciec wiele mi wyrządził złego, jednak wszystko mu przebaczam dla ciebie i chętniebym patrzył na ten związek, ale jest ważna przeszkoda.
— Jaka? — zapytał Ordener zaniepokojony.
— Kochasz moją córkę, lecz jestżeś pewien, że ona ciebie kocha?...
Młodzi wymienili zdumione spojrzenie.
— Tak jest — mówił dalej Schumacker. — Cenię cię i chętnie nazwałbym cię swym synem, ale moja córka na to się nie zgodzi. Właśnie niedawno wyznała mi, że czuje niechęć dla ciebie. Od czasu twego wyjazdu milczy, kiedy jej o tobie wspominam, zdaje się nawet unikać myśli o tobie, jakby myśl ta przykrość jej sprawiało. Wyrzeknij się więc swej miłości, Ordenerze. Zresztą, z miłości można się tak samo wyleczyć, jak i z nienawiści.
— Panie! — zawołał Ordener zdumiony.
— Mój ojcze!.. — szepnęła Ethel, składając ręce.
— Bądź spokojna, moja córko — przerwał jej starzec. — Małżeństwo to bardzoby mnie radowało, ale tobie nie jest miłe. Nie chcę przeto uczynić przykrości twemu sercu, Ethelo. Od piętnastu dni bardzo się zmieniłem. Nie będę cię przymuszał, jesteś wolną.
— Już nią nie jest — zauważył Anastazy Munder z uśmiechem.
— Mylisz się mój ojcze — dodała Ethel ośmielona — ja wcale nie czuję wstrętu do Ordenera.
— Jakto? — zapytał ojciec.
— Jestem... — szepnęła Ethel, ale dokończyć nie śmiała.
Ordener ukląkł przed starcem.
— Ona jest moją żoną, drogi ojcze! Przebacz mi, jak mi własny ojciec przebaczył i pobłogosław twoim dzieciom.
Schumacker, zdziwiony, pobłogosławił klęczącą przed nim młodą parę.
— W swojem życiu — rzekł — tyle razy przeklinałem, że obecnie bez wahania chwytam sposobność błogosławienia. Ale teraz wytłumaczcie mi...
Opowiedzieli mu wszystko. Starzec płakał łzami szczęścia.
— Uważałem się za mędrca — mówił — a jestem stary i nie pojąłem serca młodej dziewczyny!
— A więc jestem żoną Ordenera! — zawołała Ethel z dziecięcą radością.
— Ordenerze Guldenlew — odezwał się znów stary więzień — jesteś więcej wart ode mnie, gdyż ja, w czasach swej pomyślności, nie zniżyłbym się do tego stopnia, żeby zaślubić córkę nieszczęśliwego wygnańca.
Tutaj jenerał ujął go za rękę i podał zwój pergaminów.
— Panie hrabio — rzekł — nie mów w ten sposób. Oto prawa do waszych tvtułów, które król przysłał wam już przez Dispolsena. Jego królewska mość dodaje do tego ułaskawienie i wolność. Taki jest posag hrabiny Daneskiold, waszej córki.
— Hrabina Daneskiold! — powtórzył z kolei Schumacker.
— Tak jest, hrabio — mówił jenerał — powracasz do swych honorów, a i wszystkie twoje dobra są ci także zwrócone.
— Komuż to zawdzięczam? — zapytał wzruszony Schumacker.
— Jenerałowi Lewinowi Knud — odpowiedział Ordener.
— Lewinowi Knud! Czy ci nie mówiłem, panie gubernatorze, że Lewin Knud jest najlepszym z ludzi. Ale dlaczegóż on sam nie przyniósł mi wiadomości o mojem szczęściu? Gdzież on jest?
— Oto on! — rzekł Ordener, wskazując jenerała, który uśmiechał się rozrzewniony do łez.
Poznanie się dwóch starych przyjaciół odbyło się wśród radosnego wzruszenia. Zmiękczyło się nareszcie serce Schumackera. Poznawszy Hana z Islandyi, przestał nienawidzieć ludzi; zaczął ich kochać, gdy poznał szlachetność Ordenera i Lewina.
Wkrótce ślub, w więziennej celi zawarty, uświetniły wspaniałe uroczystości. Przed młodymi małżonkami, którzy wobec śmierci uśmiechać się umieli, życie teraz zaczynało się uśmiechać. Hrabia Ahlefeld patrzył na ich szczęście, a to najokropniejszą dla niego było karą.
Anastazy Munder odebrał także zasłużoną nagrodę. Jego czternastu skazanych otrzymało ułaskawienie. Również, wskutek starań Ordenera, ułaskwiono Kennybola, Jonasza i Norbitha; powrócili oni wolni i szczęśliwi oznajmić uspokojonym górnikom, że król uwolnił ich od uciążliwej opieki.
Schumacker niedługo był świadkiem pożycia Etheli i Ordenera: wolność i szczęście zbyt silnie wstrząsnęły jego duszą, która uleciała w zaświaty cieszyć się innem szczęściem i inną wolnością. Umarł tegoż samego 1669 roku, a cios ten głęboko zasmucił młodych małżonków, jak gdyby dla przekonania ich, że na ziemi niema zupełnego szczęścia. Pochowano go w kościele w Veer, majętności Ordenera w Jutlandyi, a grób zachował mu wszystkie tytuły, których go więzienie pozbawiło. Ze związku Ordenera z Ethelą, powstał ród hrabiów Daneskiold.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.