Hamlet (Shakespeare, tłum. Paszkowski, 1909)/Przedmowa wydawcy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Chmielowski
Tytuł Przedmowa
Pochodzenie Hamlet
Wydawca Feliks West
Data wyd. 1909
Miejsce wyd. Brody
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Życiorys Szekspira.

O życiu najznakomitszego nowożytnego dramatopisarza niewiele wiarogodnych dochowało się wiadomości, tak że jego biografia nie ma prawie żadnego znaczenia przy objaśnianiu jego dzieł twórczych; poprzestać więc trzeba na zarysie jak najzwięźlejszym.
William Szekspir (Shakspeare, Shakespeare, Shakspere) urodził się r. 1564 w miasteczku Stratford nad Avonem, w hrabstwie Warwick. Ojciec jego Jan (John), szczycący się herbem szlacheckim, żonaty był z Maryą Arden, córką tamecznego ziemianina; ukształcenia nie posiadał, bo nawet pisać nie umiał, a zajmował się prócz rolnictwa handlem różnorodnym i cieszył się wśród współmieszkańców uznaniem, gdyż go powoływano do sprawowania urzędów miejskich. Zamożność jego atoli, początkowo znaczna, z biegiem czasu malała, a że miał ośmioro dzieci, wychowanie ich przedstawiało dużo trudności.
William uczęszczał do szkoły miejscowej (Free Grammar School), skąd wyniósł prócz innych elementarnych nauk pewną znajomość łaciny; około r. 1578, z powodu nadwątlenia majątku, musiał szkołę opuścić i dopomagać ojcu w jego zajęciach kupieckich, wśród których miał sposobność poznania ludzi ze strony zapewne nienajlepszej, a przytem stykać się musiał nieraz z adwokatami i sądami. Folgował jednak krewkiej młodości i szukał wesołego towarzystwa. Zacząwszy ledwie rok dziewiętnasty, ożenił się ze starszą od siebie o lat osiem Anną Hathaway, córką niezamożnego drobnego szlachcica (yeoman). Niejednokrotnie później w dziełach swoich potępiał takie przedwczesne i nierozważne śluby. Z czego się utrzymywało to małżeństwo, nie wiadomo, bo że ojciec nie mógł mu dopomagać, to pewna, gdyż jego interesa z każdym rokiem się pogorszały. Musiał się tedy William obejrzeć za jakimś zarobkiem. W Stratfordzie wędrowni aktorzy dawali nieraz przedstawienia. Młodzieniec poczuł może w sobie zdolności w tym kierunku i z jedną z takich trup podążył około r. 1586 do Londynu, by tam szukać chleba dla żony i trojga dzieci, które pozostawił w miasteczku rodzinnem. Czy w Londynie trzymał zrazu konie paniczów przyjeżdżających do teatru, czy był wywoływaczem aktorów na scenę, jak to rozpowszechnione anegdoty opowiadają, niepodobna twierdzić napewno; ale to nie ulega wątpliwości, że w bardzo krótkim przeciągu czasu zwrócił na siebie uwagę nie tylko jako aktor w trupie lorda podkomorzego, grywającej w teatrze Black friars, ale także jako poeta i dramatopisarz tak dalece, że obudził zawiść i oburzenie w jednym ze współzawodników.
Czasy panowania królowej Elżbiety były okresem wspaniałego rozkwitu literatury angielskiej, a szczególniej poezyi. Po strasznych wojnach między Białą i Czerwoną Różą w XV-ym wieku, po okropnych scenach fanatyzmu religijnego za Henryka VIII i Maryi Tudor, nastała chwila spokoju, dobrobytu i potęgi państwowej. Oświata rozszerzała się, zapał do nauk wzrastał, twórczość z całą potęgą sił młodzieńczych rozsadzała dusze. Z haseł Odrodzenia sztuk i nauk („renesansu“) przyjęto jedno tylko: żyć pełnią życia. Inne, jako to: dążenie do harmonii, do pięknych kształtów, do prawidłowej budowy utworów, nie przemawiały do umysłów, z natury namiętnych, gwałtownych, niepohamowanych, pragnących całą swą istność, pełną sprzeczności, wyrazić za pośrednictwem dzieł sztuki, a przedewszystkiem zapomocą poezyi.
Czytano utwory greckie, łacińskie, włoskie i hiszpańskie, ale ich ściśle nie naśladowano; zachowywanie klasycznych prawideł w kompozycyi, zwłaszcza dramatycznej, nie mogło się pogodzić z tą swobodą, do jakiej przywyknięto w ulubionych misteryach średniowiecznych i dyalogach moralizujących, gdzie mieszanina scen poważnych i śmiesznych, realnych i fantastycznych, łączyła się z zupełną dowolnością przenoszenia akcyi z miejsca na miejsce i rozciągania czasu jej wedle upodobania, czy wedle potrzeby wątku obranego ku zdramatyzowaniu. Nie o foremną kompozycyę chodziło autorom angielskim, ale o całkowite wypowiedzenie się ze swemi myślami, uczuciami, namiętnościami, popędami. Lubowali się w przepaścistych kontrastach, mających grunt swój w pierwotnej naturze narodu: obok krwawych, straszliwych objawów samolubstwa, żądzy panowania, nienawiści, zemsty — najtkliwsze uczucia poświęcenia, zupełnej ofiarności, bezwarunkowego poddania się; obok rozuzdanych na wszelkie nieprawości przykładów rozpusty — idealne, czyste dążenia do udoskonalenia; obok trywialnych, aż obrzydliwych w płaskości swojej konceptów — najwznioślejsze wzloty fantazyi; obok realnego pojmowania stosunków codziennych — najdziwaczniejsze, najnieprawdopodobniejsze pomysły: obok zachwalania rozkoszy ziemskich — posępne rozmyślanie nad nicością życia: wszystko to razem pomieszane, bez perspektywicznego układu, znajduje się w utworach owoczesnych pisarzy, tak samo jak w życiu.
Anglicy lubowali się w widowiskach; przy końcu XVI wieku w Londynie istniało 8 teatrów; dramatopisarzów było mnóstwo; wielu z pomiędzy nich poszło w zupełne zapomnienie; innych dzieła, nie drukowane, przepadły wraz z chwilą przedstawienia; ale zachowało się jeszcze dosyć, by okazać, iż Szekspir miał dużo i to utalentowanych poprzedników. Jan Lilly, Tomasz Kyd, Robert Greene, Jerzy Peele, Tomasz Nash, Tomasz Lodge byli w ostatniej ćwierci XVI stulecia bardzo znani; sztuki ich cieszyły się wielkiem powodzeniem; nad wszystkich atoli talentem wzniósł się Krzysztof Marlowe, autor „Fausta“ i mnóstwa innych dramatów, podziwianych ze względu na bogactwo wyobraźni i na umiejętność tworzenia charakterów, dyszących życiem. Większa część tych pisarzów ubiegała się także o sławę aktorską i pozyskiwała ją, chociaż bynajmniej przez to jakiejś czci trwałej nie nabywała. Oklaskiwano aktorów, lecz nimi pogardzano; to też żyli oni zazwyczaj po cygańsku, włócząc się po szynkowniach i marniejąc przedwcześnie.
Jeden z nich, Robert Greene, umierając w 33-im roku życia, w ostatniej swej pracy napadł gwałtownie na młodszego od siebie tylko o lat cztery, lecz w zawodzie dramatycznym dopiero początkującego Szekspira, zwracając się do przyjaciół i zaklinając ich, by nadal unikali stosunków z teatrem i aktorami: „Jak ja, któremu oni winni są wszystko, jestem przez nich opuszczony, tak samo stanie się z wami, gdy się w mem położeniu znajdziecie. O! nie wierzcie im; pomiędzy nimi jest oto podskakująca wrona, w nasze przystrojona piórka, która serce tygrysie okrywszy skórą aktora, sądzi się zdolną biały wiersz zmajstrować równie dobrze jak każdy z was, i jako najwyborniejszy Jan Wszystkoróbski (Johannes Factotum) wedle swego pojęcia ma się za jedynego człowieka, co w kraju całą sceną trzęsie“. Wyraz użyty tutaj przez Greene’a: Skake-scene (trzęsiscena) jest oczywistą przymówką do nazwiska Skake-speare; a zdanie „serce tygrysie okrywszy skórą aktora“ jest alluzyą do zdania zawartego w Henryku VI (część III, akt I, sc. 4.) Szekspira: „serce tygrysie skórą okryte niewieścią“.
Istotnie krytyka odnalazła w dramatach Szekspira kilka wyraźnych pożyczek z dramatów Greene’a, tak że narzekanie umierającego dramatyka o wronie, w cudze strojącej się piórka, nie jest bez podstawy; tylko że nie przewidział, iż ta wrona bardzo rychło przemieni się w orła.
Szekspir zrazu przerabiał tylko i poprawiał dramata dawniej grywane, lub na ich wzór tworzył nowe, zatrzymując wszystkie ich właściwości, a mianowicie zamiłowanie w scenach mordów, ucinania języków i rąk, gwałtów, naciąganych sytuacyj, konceptów itp. Takimi są: „Tytus Andronik“, „Perykles“ i „Henryk VI“ (3 części); a z komedyj: „Komedya omyłek“, „Ugłaskanie sekutnicy“, „Dwóch panów z Werony“, „Stracone zachody miłości“. Autor sam nie uważał dzieł tych za utwory poezyi, bo wydając w r. 1593 swój poemat, osnuty na micie starożytnym, wziętym z „Przemian“ (Metamorfoz) Owidyusza p. t. „Wenus i Adonis“, pełen gorących barw namiętności, w stylu włoskim, nazwał go swoim pierwiosnkiem poetyckim. W roku następnym ogłosił drugi poemat, z podań rzymskich, p. n. „Lukrecya“, w którym opowiadając znany powszechnie wypadek, silnie zaznaczył swoje oburzenie na postępowanie mężczyzn w stosunku do kobiet. Równocześnie pisał sonety, których z biegiem czasu zebrało się 154 (znane już były r. 1598, ale drukiem po raz pierwszy ogłoszone dopiero 1609 r. i to nie przez samego poetę). Większa ich część poświęcona opiewaniu przyjaźni; Szekspir swemu wysoko położonemu przyjacielowi chciał nimi zapewnić nieśmiertelność; dużo z nich maluje barwnie miłość dla kobiety zalotnej, niegodnej hołdów, jakie jej składał wielbiciel (czy sam poeta, trudno twierdzić napewno); są wreszcie w nich i uwagi ogólne, przeważnie pessymizmem zaprawne, ale gorącą wiarą w nieśmiertelność duszy przeniknięte; ta wiara właśnie chroni autora od rozpaczy.
Nie tymi jednak utworami, chociaż cenionymi wielce przez współczesnych, zyskał sobie Szekspir nieśmiertelność; jeżeli się dzisiaj jeszcze zastanawiamy nad nimi, to głównie dlatego, ażeby lepiej i dokładniej poznać olbrzymi talent dramatyczny ich twórcy. Szekspir bowiem z każdem nowem dziełem, wystawionem na scenie, wykazywał coraz wyższy stopień rozwoju, nie w wątku, nie w osnowie faktycznej dramatów, gdyż te, jak dawniej, brał albo z poprzednich utworów albo z kroniki starszego od siebie nieco historyka Holinsheda, albo z podań i opowiadań włoskich czy francuskich; — lecz w tworzeniu coraz to wspanialszych, coraz to głębszych charakterów, które fantazya jego, bujna i lotna, jakby w jasnowidzeniu malowała z nieporównaną siłą plastyczną, odrazu uprzytomniającą całość człowieka ze wszystkiemi jego właściwościami fizycznemi i duchowemi. Przyrodzony talent wzmagał czytaniem wszystkiego, co mu tylko było dostępnem. I stworzył literaturę dramatyczną, pierwszą od czasów tragedyi greckiej, godną uwielbienia, niedorównaną do dnia dzisiejszego.
Niebawem po owych pierwszych próbach dramatycznych, mniej więcej około r. 1595 nastąpił okres wielkiej płodności i wielkich tryumfów scenicznych. Dramata z dziejów angielskich: „Król Jan“, „Ryszard II“, „Ryszard III“, „Henryk IV“ w dwu częściach, „Henryk V.“; słynna tragedya miłości: „Romeo i Julia“, przecudna fantazya: „Sen nocy letniej“, komedye: „Kupiec Wenecki“, „Wieczór trzech króli“, „Wszystko dobrze, co się kończy dobrze“, „Wiele hałasu o nic“, „Jak się wam podoba“, „Wesołe kumoszki z Windsoru“ — oto wiekopomne owoce tego okresu twórczości.
Ale nie był to jeszcze kulminacyjny punkt genialnego ducha. W początkach w. XVII-go (mniejwięcej od 1601 do 1608) powstają dopiero największe arcydzieła Szekspira, niezrównane obrazy namiętności, targających i druzgocących serca ludzkie. Takimi są cztery wielkie tragedye na różnorodnych podaniach osnute: „Hamlet“, „Makbet“, „Otello“, „Król Lear“; trzy potężne dramata z dziejów rzymskich: „Juliusz Cezar“, „Antoniusz i Kleopatra“, „Koryolan“; wreszcie posępna komedya: „Wet za wet“ („Miarka za miarkę“).
Po tem najwyższem natężeniu siły twórczej nastąpiło w ostatnich dramatach Szekspira pewne osłabienie, nie w szczegółach, które bywają przepyszne, ale w całości kompozycyi. „Troilus i Kressyda“, „Tymon Ateńczyk“ omroczone są pessymizmem, natomiast „Henryk VIII“, „Cymbelin“, „Powieść zimowa“, „Burza“ brzmią hasłami wyrozumiałości, pogodzenia się z życiem, duchowego spokoju.
Szekspir nie poszedł za przykładem swoich poprzedników — co do trybu życia. Lubił wprawdzie biesiady i „pod Syreną“ (Mermaid Tavern) chętnie dowcipkował, zwłaszcza z młodszym od siebie o lat 10, utalentowanym i ukształconym dramatykiem Ben Jonsonem; ale trzeźwem okiem patrzył w przyszłość, szukał towarzystwa wśród wyższych warstw społecznych, przyjaźnił się z młodym lordem Southamptonem i jego druhem Essexem; osobiście był przedstawiony królowej Elżbiecie i cieszył się jej łaskami; oszczędnie gospodarował dochodami aktorskimi i autorskimi, przystąpił do spółki ze starszym, głośnym aktorem Ryszardem Bourbagem, by zbudować nowy (drewniany) teatr: Globus, w którym grywane były największe jego utwory; w r. 1597 mógł już nabyć w Stratfordzie dom z ogrodem; a w r. 1602 i 1605-ym zakupił tamże znaczne przestrzenie gruntów za sumy na owe czasy bardzo wielkie (320 i 440 funtów sterlingów). Opuścił wreszcie zawód aktorski, przeniósł się do Stratfordu (w r. 1608 był już tu napewno); przesyłał stąd jeszcze ostatnie swoje dramata do Londynu; zmarł 23 kwietnia 1616 roku, przeżywszy zaledwie lat 52.
Za życia niewiele dramatów swoich ogłosił drukiem i to zazwyczaj bez swego nazwiska; dopiero po śmierci jego, przyjaciele-aktorzy: Hemings i Condell wydrukowali zbiorowe ich wydanie r. 1623. Zmiana, jaka niebawem potem nastała i w usposobieniu społeczeństwa (zwycięstwo sekty purytanów, niecierpiących teatru) i w literaturze (wpływ wzorów francuskich) przyćmiła sławę Szekspira na lat kilkadziesiąt w samej Anglii, tak że dopiero w początkach XVIII stulecia nanowo się nim zaczęto zajmować. Rozgłos europejski imię jego zyskało w drugiej połowie owego stulecia, nie tyle za pośrednictwem Anglików, ile za pośrednictwem Niemców.
Szekspir wedle wyrażenia znakomitego krytyka francuskiego, Hipolita Taine’a, jest największym „twórcą dusz“ jakiego znają dzieje literatury. Nie nauka, nie wiedza, lecz jasnowidzenie wyobraźni, umiejącej przejąć się wszystkiemi usposobieniami, wszystkiemi położeniami, i wyrazić je tak żywo, tak śmiało, tak oryginalnie, iż widz lub czytelnik odrazu ma je przed oczyma swej duszy, — było zasadniczą potęgą tego geniuszu, który więcej nam wykrył tajemnic najgłębszych człowieka, niż całe szeregi filozofów.

Geneza „Hamleta“.

Osnowa treściowa wielkiego arcydzieła znajduje się w „Historyi duńskiej“, spisanej po łacinie w końcu XII-go czy na początku XIII wieku przez kronikarza, zwanego Saxo Grammaticus. Oto jego opowiadanie w skróceniu (podanem przez J. I. Kraszewskiego): Horwendill, namiestnik jutlandzki, wsławiony rozbojami morskimi, ściąga na siebie gniew króla norweskiego, Kollera, zazdroszczącego mu tej sławy. Dwaj przeciwnicy spotykają się na jakiejś wyspie, a bój ma rozstrzygnąć, komu dostanie się kraj przeciwnika w posiadanie. Horwendill pokonywa Kollera, a król duński daje mu córkę swoją Gerutę (Gertrudę) za żonę. Ze związku tego rodzi się Amleth. Brat Horwendilla, Fengo, zabija go pod pozorem, że się z Geruthą źle obchodził, żeni się z wdową i sam panuje nad całą Jutlandyą. Amleth w obawie o życie udaje obłąkanego, niekiedy jednak okazując zdrowy rozsądek i przebiegłość. Podejrzliwy Fengo nie dowierza jego obłąkaniu, a starając się go wypróbować, nastręcza mu pokusę w osobie młodego dziewczęcia. Prócz tego poleca żonie, aby Amletha wybadała. Ukryty szpieg miał tę rozmowę podsłuchać. Amleth, odkrywszy szpiega, zabija go, przemawia do matki, wzrusza ją i skłania do przyrzeczenia pomocy, gdy się mścić będzie śmierci ojca na stryju i jego wspólnikach. Fengo chce się dowiedzieć, gdzie trup zabitego został ukryty; Amleth wskazuje miejsce, udając szalonego; potem wyprawiony z dwoma towarzyszami do Anglii, by go tam ścięto, wykrada listy (runy na drzewie ryte) i zmienia je na inne, w których zawierała się prośba o oddanie córki za Amletha i ukaranie jego towarzyszów śmiercią. Król angielski spełnia te życzenia; Amleth pozyskuje jego względy bystrością umysłu i darem odgadywania rzeczy skrytych; wraca potem do Jutlandyi w chwili, gdy uważając go za zmarłego, pogrzeb obchodzić miano; odgrywa tu znowu rolę obłąkanego, wpada pomiędzy zaproszonych na stypę gości, upaja ich, podpala pałac i zabija Fenga. Przez czas jakiś potem ukrywa się, badając uczucia ludu, a nabrawszy przekonania, że te są mu przyjazne, ukazuje się, opowiada swe dzieje i jednogłośnie królem zostaje uznany. Jedzie następnie do Anglii, doświadcza tam osobliwych przygód, a za powrotem do Danii ginie w pojedynku.
To opowiadanie kronikarza duńskiego obrobił i upiększył nowelista francuski Belleforest i umieścił je w 5-ym tomie swoich „Historyj tragicznych“ p. t. „Avec quelle ruse Amleth qui depuis fut roy de Dannemarch, vengea la mort de son père Horvendille occis par Fengon, son frère, et autre occurence de son histoire“ (1570 r. „Jakim podstępem Amleth, późniejszy król Danii, pomścił śmierć swego ojca Horwendilla, zabitego przez swego brata Fengona, i inne okoliczności jego historyi“). W tej powiastce bardzo ważne, ze względu na utwór Szekspira, jest wyjaśnienie, dane przez samego Amletha, dlaczego udawał szaleńca: oto dlatego, że czeka z zemstą na porę stosowną, na środki i sposobność, ażeby zbytnio kwapiąc się, nie był sam powodem własnej nagłej zagłady... Powiastkę Belleforesta przełożono niebawem na język angielski (ale drukowane wydanie odszukano dopiero z r. 1608, choć niewątpliwie były wcześniejsze).
Wspomniany już tutaj dramatyk Tomasz Kyd napisał także tragedyę o Hamlecie, ale ta nie dochowała się do naszych czasów i nie możemy jej zestawić z arcydziełem Szekspira. Możliwą atoli jest rzeczą, iż z niej Szekspir korzystał, jeżeli krytyka wykazała, iż z „Hiszpańskiej tragedyi“ tegoż Kyda przejął nasz autor pewne sceny. U Kyda ma się pomścić ojciec za syna, u Szekspira syn za ojca; u Kyda ojciec udaje obłąkanego, u Szekspira syn, u Kyda wobec króla i dworu urządzone zostało widowisko teatralne, by zemsty dokonać, u Szekspira jest takież widowisko, by nabrać przekonania o winie króla. Być może, iż przekładem lub przeróbką zatraconej sztuki Kyda jest tekst niemiecki p. t. „Der bestrafte Brudermord oder Prinz Hamleth aus Dännemark“. Zastanowiło badaczów w tej sztuce najprzód to, iż nazwisko Hamleth w tej formie (a nie Amleth lub Hamblet) tu się pojawia oraz wzmianka o Jeftem, przejęta ze starej ballady angielskiej, tak samo jak w tragedyi Szekspira.
Pierwsze wydanie „Hamleta“ Szekspirowskiego wyszło bez wiedzy autora w r. 1603; drugie, prawie o połowę powiększone (zwłaszcza w przemowach bohatera głównego) w r. 1604 i w tej drugiej formie przeszło do edycyj zbiorowych.

Układ tragedyi i charakterystyka osób.

Chcąc sprawiedliwie ocenić kompozycyę sztuk Szekspirowskich wogóle, trzeba pamiętać o warunkach sceny owoczesnej. Budowa teatrów była bardzo pierwotna; dach miała tylko scena i galerye; parter nie posiadał go zgoła; na samej scenie ustawiano siedzenia dla bogatych paniczów, którzy w braku krzeseł mieścili się na podłodze. Zasłony w skutek tego nie zapuszczano wcale; stąd podział na akty nie miał właściwego sobie znaczenia; szło jedynie o następstwo sytuacyj; sam Szekspir, ani pierwsi wydawcy dzieł jego nie zaznaczali aktów w druku; dokonano tego przeważnie dopiero w wieku XVIII, nieraz bardzo dowolnie. Dekoracye przedstawiały się nader skromnie; zmianę miejsca albo wywoływano albo też oznaczano słupem z odpowiednim napisem. Role kobiece grali młodzi mężczyźni.
Czy Szekspir znał reguły Arystotelesa i Horacego, dotyczące tragedyi, nie wiemy, ale to pewna, że ich się nie trzymał. Wprowadzał na scenę mnóstwo osób, czas trwania akcyi przeciągał nieraz bardzo długo; miejsce jej zmieniał nader często; chodziło mu głównie o żywe, prawdziwe charaktery, o wstrząsające sytuacye, o styl dobitny, metaforyczny, oryginalny, a nawet jaskrawy.
I „Hamlet“ pod względem układu te same ma cechy. Jedność miejsca o tyle w nim tylko zachowana, że cała sprawa odbywa się Elsinorze i poblizkiej okolicy (równinie) w Danii nad morzem, że przeważnie skupia się w zamku królewskim i około niego; ale w tym obrębie zmiany są częste. Podział na pięć aktów nie jest istotnym; mianowicie przedzielenie ostatniej sceny aktu III, od I-szej, II, III-ej aktu IV-go jest zgoła nieuzasadnione; ale to nie wina Szekspira. On uważał swoją tragedyę za szereg 20 scen, odbywających się mniej więcej w przeciągu kilku miesięcy; a chciał uwydatnić głąb duszy pewnych wybitnych osobistości. Wskutek przeróbek, nie wszystkie sceny spójnie, dokładnie ze sobą się łączą; niektóre są niekonieczne (np. I. scena aktu I-go; przestrogi dawane Rejnaldowi przez Poloniusza, bardzo długa rozmowa Hamleta z aktorami), lubo same w sobie budzą wiele zajęcia; czasami dostrzega się nawet sprzeczność, mianowicie w określeniach chronologicznych i sytuacyjnych, gdy np. w I-ym akcie Hamlet nikomu nie zwierza się z tajemnicy odsłoniętej przez ducha, a w III-im mówi o niej jako znanej już Horacemu. Nie starał się poeta umotywować faktu trudnego do pojęcia, iż ukazywanie się ducha pozostało tajemnicą dla króla itp. Jak inni dramatycy owego czasu tak i Szekspir nie dbał o odtworzenie kolorytu miejscowego; malował pojęcia i obyczaje, jakie widział w swojej ojczyznie, a nie te, jakiemi być mogły w Danii w epoce zamierzchłej. Stąd wzmianki o armatach, o uniwersytecie w Witemberdze; stąd powoływanie się na mitologię grecko-rzymską w porównaniach itd.
Takie atoli braki układu są drobnostką wobec głębin myśli, jakie w utworze swoim rozwinął Szekspir, wobec tego wniknięnia w najtajniejsze skrytki duszy, jakie nam i w osobie bohatera głównego i w poglądach jego na życie, na stosunki ludzkie, i w różnorodnych wreszcie usposobieniach reszty osób genialnie odsłonił w takich niekiedy słowach, jakich nigdy przedtem ludzkość nie słyszała.
Hamlet jest osobistością bardzo złożoną pod względem duchowym i bardzo głęboką. Niezmiernie uczuciowy i nadzwyczajnie wraźliwy, ma przytem skłonność i zdolność do zastanawiania się nad światem i sobą, robiąc z pojedyńczego zdarzenia, z jakiegoś zauważonego rysu uogólnienia nader rozległe. W największem nawet podnieceniu, kiedy dusza jego wydaje się wzburzoną do samej głębi, nie zapomina o swoim zapiśniku (notatniku), ażeby w nim utrwalić jakieś spostrzeżenie, uderzające go swoją nadzwyczajnością, mianowicie o ujemnem dla ludzkiej natury znaczeniu, choć nie jest bynajmniej ślepym na zalety takich ludzi jak: Horacy, Laertes, Fortynbras. Z natury skłonny do silnych wzruszeń, wzmaga je i potęguje skupianiem uwagi na to, co je wywołuje; stąd myśli i czyny, któreby umysłowi spokojniejszemu wydały się tylko nagannemi albo lichemi, u niego przybierają kształty, budzące wstręt i pogardę. Dlatego drwi z swoich dawnych przyjaciół Rozenkranca i Gildensterna; dlatego chłoszcze biczem sarkazmu lalkę dworską Ozryka; dlatego znęca się nad moralnie lichym, lecz wcale nie tak głupim podkomorzym Poloniuszem; dlatego postępek matki, która wyszła za brata swego męża, przybiera w jego duszy barwę tak potworną, iż piętnuje go całą potęgą namiętnego, nieokiełznanego słowa, które wtedyby naprawdę miało uprawnienie, gdyby ta matka była wspólniczką Klaudyusza w zamordowaniu swego męża.
Nadzwyczajna wrażliwość Hamleta w połączeniu ze skłonnością do uogólniania, czyni go podatnym do pewnej próżności, do lekceważenia ludzi, a dalej, do przeczuć, przewidywań i podejrzeń; wskutek tego zasnuwa myśli jego pasmami pessymistycznego na świat poglądu, który mu odbiera wiarę w ludzi, popycha go niekiedy do niesprawiedliwości, a nawet okrucieństwa (np. względem Ofelii), usposabia obojętnie lub szyderczo wobec sprawionych przez siebie klęsk (zabicie Poloniusza, wysłanie Rozenkranca i Gildensterna na śmierć niechybną). Wrażliwość ta sprawia również, że Hamlet jest popędliwy, słucha chwilowych podnieceń i w takich wypadkach, jeżeli na razie rozwaga nie pohamuje wybuchu, działa poprostu odruchowo.
Wysoka atoli inteligencya, przyzwyczajenie do roztrząsania myśli i uczuć swoich sprawiają, że te nagłe odruchy bywają rzadkie, a tłem zasadniczem charakteru pozostaje zastanowienie, refleksya; tem się wyjaśnia, iż choć na wezwanie ducha obiecuje dokonać zemsty jaknajrychlej, to przecież niebawem zaczyna wątpić, czy świadectwo tego ducha jest wiarogodne, czy to nie nasłanie piekła, by pobudzić do czynu zbrodniczego. Stara się więc o bardziej przekonywające dowody; urządza widowisko, na którem nabywa przeświadczenia, że Klaudyusz istotnie jest mordercą. Ma sposobność zabicia go, lecz z niej nie korzysta, bo mu refleksya, wiarą w nieśmiertelność duszy przejęta, nasuwa przypuszczenie, iż modlący się Klaudyusz w stanie łaski zeszedłby ze świata, a więc zabójstwo, na nim dokonane, nie byłoby wcale karą za zbrodnię. Czeka więc na taką chwilę, kiedy król będzie pogrążony w grzechu. A tymczasem musi jechać do Anglii, przeczuwając, co go tam spotka. Wyprawa młodego Fortynbrasa do Polski z powodu lichego kawałka ziemi znowu w nim podnieca chęć pomszczenia śmierci ojca, lecz wypadki uniemożliwiają mu natychmiastowe spełnienie zamiaru, a myśl znowu się pogrąża w posępnych rozmyślaniach o nicości chwały i życia, kiedy zarówno bohater jak tchórz, zarówno mędrzec jak głupiec jednako w proch się rozsypują. Hamlet nie wypowiada tego wyraźnie, ale z jego zachowania się i z jego słów płynie sam przez się wniosek, iż wobec ciągle mnożących się nieprawości świata, wobec lichoty życia, małe ma znaczenie istnienie czy zgon jednego zbrodniarza, choćby on był królem, bo jego miejsce zastąpią inni, może nie lepsi od niego. Przytem rola karciciela nieprawości nie przejmuje go zapałem. Postępowanie Laertesa, ośmielającego się na bunt przeciwko królowi, jako domniemanemu sprawcy śmierci Poloniusza, po raz ostatni przypomina Hamletowi jego zobowiązanie, wobec ducha ojca zaciągnięte, ale w porównaniu z poprzedniemi pobudkami, ta słabem już tylko echem odbrzmiewa w jego zwątpiałej duszy i do osnucia jakiegokolwiek planu wcale nie prowadzi. Na Opatrzność, na los, na konieczny wynik czynów zdaje się Hamlet więcej rachować aniżeli na samodzielną swą przedsiębiorczość. Zabije króla dopiero wówczas, gdy i królowa zginie od trucizny, jaką przewrotny stryj zgotował synowcowi. Zginie i sam od zatrutego pchnięcia rapirem. Tragiczność jego młodego życia na tem polega, że zatruta przedwcześnie pessymizmem dusza nie może znaleźć żadnej ostoi, gdzieby bezpiecznie i swobodnie odetchnąć mogła i znaleźć ukojenie. Dopiero przed samym zgonem widzi w dzielnym i szlachetnym Fortynbrasie człowieka, który zdoła narodowi zapewnić możliwe na ziemi szczęście, więc i swój głos jemu przekazuje z życzeniem, by został królem Danii.
Jest w Hamlecie bardzo dużo z usposobienia poety, artysty, zwłaszcza artysty-aktora. Nadzwyczaj bujna wyobraźnia, wielki dowcip a stąd świetna frazeologia, głęboka znajomość dramaturgii tj. scenicznego przedstawienia pomysłów, niesłychana łatwość przerzucania się od najpoważniejszych, najbardziej ponurych rozmyślań do figlarności niemal dziecinnej (np. w scenie przysięgi wymaganej od towarzyszów, by o wypadkach nocy, w której duch ojca mu się pokazał, nic nie mówili), lub do swawolnych żartów (w scenie z Ofelią w czasie odgrywania sztuki przez aktorów), lub do szczypiącego sarkazmu (w rozmowach z Rozenkrancem i Gildensternem, Poloniuszem i Ozrykiem), lub do drwiąco szalonej myśli o zarabianiu na chleb w teatrze wędrownym (po przedstawieniu danem przez aktorów, na którem nabył przeświadczenia, że jego stryj jest mordercą). Jak jest surowym i aż do hallucynacyi przejętym sprawą matki; jak w posępnej zadumie porusza najtrudniejsze zagadnienia bytu i śmierci; jak głęboko wniknąć potrafi w zobrazowanie przewrotności ludzkiej i nicości wszystkiego, za czem się świat ugania: tak równie swobodnie i wymownie parodyuje żale Laertesa, opowiada Horacemu o podstępie, którym siebie od grożącej śmierci wyswobodził, a towarzyszy swoich na nią wystawił. Możnaby go czasami posądzić o brak serca i sumienia; lecz kto zważy, iż on własne swe życie nie więcej ceni nad szpilkę; kto się przeniknie jego poglądem na marność zamiarów i usiłowań ziemskich; kto zapamięta, jak on surowo sądzi sam siebie, ile wad widzi w sobie; kto zważy pilnie owo wczesne zatrucie szlachetnej jego a nadmiernie wrażliwej duszy widokiem tryumfującego bezprawia: ten nie osądzi go zbyt surowo i obok słabości a błędów uzna w nim umysł genialny i serce zdolne do uczuć najszlachetniejszych. Nie zdołał on pogodzić tych przymiotów z wymaganiami życia powszedniego — i dlatego zginąć musiał.
Ofelia jest jedną z najpiękniejszych i najsympatyczniejszych kobiet, jakie Szekspir nakreślił. Jest ona uosobieniem łagodności i miłości, bez cienia nawet samolubnych objawów. Pokochała Hamleta, którego uważała za „niedościgły obraz i wizerunek rozkwitłej młodości, za zwierciadło dobrego tonu i wzorzec formy“, a ujrzała się niebawem wzgardzoną, odepchniętą, choć nie popełniła względem ukochanego żadnej winy. Podejrzliwość Hamleta przedstawiła mu ją jako sojusznicę jego wrogów i wywołała na jego usta to okrutne słowa potępienia, to ubliżające wstydowi niewieściemu żarty. Zniosła to Ofelia na pozór spokojnie, bolejąc więcej nad tem, że umysł takiego jak Hamlet człowieka uległ (jak sądziła) zamroczeniu, aniżeli nad swojem opuszczeniem. W głębi jednak serca odczuła ona cios straszliwie, a gdy do niego przyłączył się niebawem drugi — śmierć ojca z ręki tego właśnie którego ukochała, delikatna budowa jej nerwów wytrzymać tego nacisku nie mogła; obłęd, udawany jeno chwilowo przez Hamleta, opanował jej umysł w istocie. A w tym obłędzie splotły się misternie zarówno zawiedzione marzenia miłosne, wraz z przestrogami brata i ojca, żeby nie ufała zanadto słowom królewicza i nie była potem wystawiona na hańbę, jak i przypomnienie zgonu ojca. Ten spokojny, melancholiczny obłęd, tak właściwy biernemu charakterowi Ofelii, nakreślony został z wdziękiem poetycznym, któremu nie zrównało żadne z późniejszych naśladowań.
Tragiczność Ofelii na tem polega, że los postawił tę słodką, łagodną, wątłą istotę wśród starcia się straszliwych potęg, nie tyle królewskiego dworu i zamiarów Hamleta, ile raczej potęg miłości i niewiary, jakie w duszy kochanka się rozgościły i pokoju mu nie dawały. Zwątpiwszy o ludzkości wogóle, a szczególniej o cnocie kobiet, Hamlet zdeptał serce sobie oddane, które walczyć o swe uczucie nie umiało, zdeptał też jej uczucia względem ojca, drwiąc z niego niemiłosiernie, a w końcu go zabijając, lubo bezwiednie, gdyż sądził, że króla morduje.
Król Klaudyusz nie należy do licznego grona Szekspirowskich okrutników i obłudników, lecz ma swoją własną, dość złożoną fizyognomię duchową. Choć go Hamlet bardzo czarno pod względem fizycznym maluje, musiał on mieć pewien urok, kiedy potrafił ująć bratową — musiał mieć dużo sprytu, kiedy po bracie zabitym przez siebie wstąpił na tron, panował spokojnie, odbierał haracz z Anglii, a Norwegię od napadu powściągnął; a gdy Laertes bunt podniósł, kilkoma słowami potrafił go uśmierzyć i do swoich nagiąć zamiarów.
Jest on przewrotny i obłudny, z tajnymi projektami nie zwierza się ani żonie, ani swej prawej ręce, Poloniuszowi, w milczeniu i skrycie przeprowadzić się je stara. Lubi huczne biesiady, usiłując w nich utopić wyrzuty sumienia, których doświadcza nieraz, ale nie uważając ich za jedyny w tym celu środek, bo się ucieka i do modlitwy, choć czuje, że mu grzechy odpuszczone być nie mogą, dopóki włada wszystkiem tem, co za pośrednictwem zbrodni osiągnął.
Prawdziwej, szczerej skruchy w nim niema; do zbrodni zawsze gotów, osłaniając ją pozorem dobra ogólnego, dobra państwa. Zawsze działając skrycie i nie mając usposobienia wojowniczego, nie chce używać gwałtu względem Hamleta, lubo zabicie Poloniusza mogło być doskonałą pokrywką surowych rozporządzeń; woli on wysłać go do Anglii, by tam zdala od ojczyzny z rąk hołdownika śmierć go zaskoczyła. Umie zużytkować cudze namiętności, by swojego dopiąć celu; więc szlachetnego skądinąd Laertesa pozyskuje na rzecz podstępnie prowadzonej walki na rapiry. Wszystkich kombinacyj losu przewidzieć oczywiście nie może; musi więc patrzeć na śmierć żony, pijącej puhar przeznaczony dla syna; musi ginąć od pchnięcia tegoż samego rapiru, który miał Hamletowi śmierć niezawodną zgotować. Jestto człowiek potworny wewnętrznie, lecz gładki, nie dający się nigdy unieść wybuchom gwałtownej namiętności, działający podstępnie i ginący wśród okoliczności, przez siebie samego sprowadzonych.
Poloniusz, dworak-dyplomata, nie jest takim prostym błaznem, za jakiego poczytuje go namiętny Hamlet; widać w nim dużo zdrowego rozsądku; przestrogi, jakie daje czy to Ofelii czy Laertesowi, są bardzo praktyczne i cenne, a jedna z nich: „bądź sam sobie wierny“ wykazuje nawet głębsze zastanowienie nad duszą i sprawami ludzkiemi. Jest on zarozumiały, gaduła, poczytujący się za nader rozumnego, przenikliwości wielkiej nie ma i w tej przewyższa go niewątpliwie król Klaudyusz. Skrupuły moralne nie istnieją dla niego, a szpiegowanie na rzecz króla uważa za swój obowiązek i spełniając taki obowiązek, ginie.
Cokolwiek o nim powiedzieć można pod względem umysłowym, jest on nieporównanie wyższy od płytkiego dworaka, zwykłymi frazesami konwencyonalnymi szermującego Ozryka, albo młodych, uczciwych w gruncie duszy, ale żadną samodzielnością nieodznaczających się dworzan: Rozenkranca i Gildensterna.
Laertes jest młodzieńcem, pełnym życia i energii, celującym w sztuce szermierskiej, pragnącym nabrać ogłady światowej w Paryżu. Dowiedziawszy się o śmierci ojca, wraca do kraju, z myślą o pomście na królu, którego uważa za jego mordercę; otacza się tajemniczością, zyskuje zwolenników, napada na dwór, lecz powstrzymany poczuciem grozy majestatu a ułagodzony słowami króla, daje się unieść namiętności i chcąc ukarać zabójcę ojca i pośredniego sprawcę śmierci Ofelii, zgadza się na morderczy podstęp, namaszcza swój rapir jadem, ale zrządzeniem losu zadawszy ranę, sam także ją otrzymuje tem samem narzędziem. Zapaśnicy — Hamlet i Laertes — przebaczają sobie nawzajem, gdyż obaj, choć w gruncie szlachetni, w różnych okolicznościach posłużyli się podstępem i zbyt surowo na ten środek nie patrzyli. Postępowania obu nie możemy mierzyć skalą dzisiejszych etycznych poglądów, surowszych w ocenie intencyj i środków czynu; oni cenili siłę i podstęp prawie na równi, jeżeli prowadziły do upragnionego celu.
Fortynbras jest postacią uboczną w tragedyi, ale dość ważną ze względu zarówno na Hamleta jak i na rozwój akcyi, gdyż on to właśnie wraz z dzielnym i szlachetnym Horacym, tak szczerze cenionym przez bohatera, pozostają na placu i mają narodowi duńskiemu wyjawić całą prawdę o zmarłym. Fortynbras jestto odważny, śmiały, energiczny wojownik, nie zapuszczający się w rozumowanie, lecz prosto a wytrwale zmierzający do urzeczywistnienia osnutych przez siebie planów — jestto zatem stanowcze przeciwieństwo względem dumającego pessymistycznie, a umysłowo niesłychanie wyższego Hamleta, działającego pod wpływem jedynie żywego na chwilę przejęcia się jakąś pobudką, jakimś doraźnym motywem.

Ogólna ocena „Hamleta“.

Chcąc bezpośrednio ocenić odstęp, jaki zachodzi pomiędzy tragedyą starożytną (grecką) a Szekspirowską, warto odczytać pokrewne „Hamletowi“ faktyczną osnową Eschylosa: „Oresteję“ oraz Sofoklesa i Eurypidesa „Elektrę“. Sytuacya w tych greckich tragedyach jest jeszcze straszliwsza, bo matka jest spólniczką mordu, dokonanego na mężu, a dzieci: Orestes i Elektra mszczą się nie tylko na Egistosie, ale i na niej. U Eschylosa, mianowicie w trzeciej części trylogii (Eumenidy) znajdują się sceny wstrząsające duszę do głębi; wyrzuty, robione matce przez Elektrę lub Orestesa są silne, dotkliwe, ale całość ostatecznie kończy się harmonijnie i pewien spokój tragiczny przechodzi do umysłów słuchaczy.
Inaczej w „Hamlecie“. Tu wszystko jest naprężonem do najwyższego stopnia; trupów na scenie i poza sceną mnóstwo; słowa, wypowiadane przez bohatera wobec matki, lubo nie tak winnej jak Klitemnestra, lodem ścinają krew w żyłach; rozmyślania Hamleta nie uspokajają, lecz rozgoryczają; końcowa zaś scena zaledwie otwiera perspektywę na lepsze chwilowo czasy i stosunki pod panowaniem młodego Fortynbrasa. Nie do zharmonizowania uczuć dążył poeta, lecz do wykazania raczej wszechwładztwa Losu, który winnych i niewinnych, zbrodniarzy i szlachetnych, mędrców i błaznów jednym zamachem w grób kładzie. Los ten jest bezlitosny, karze nie tylko za winy, popełnione przez ludzi, ale i za wady organizacyi, przekazanej przez rodziców. Jestto jakby obraz rozkładu świata. Jedynym jaśniejszym promieniem jest ukazanie na końcu dwu ludzi dzielnych i uczciwych, którzy, pomimo zepsucia wieku, zachowali szlachetność duszy i męstwo.
„Hamlet“ należy do bardzo szczupłej liczby genialnych dramatów, w których głęboka myśl została zamknięta w kształtach żywych, plastycznych, a wyrażona słowami pełnemi blasku i prawdy.




Hamlet“ wywołał takie mnóstwo rozpraw, jak żaden inny utwór Szekspira. W polskim języku najważniejsze są:

1) J. W. Goethe: „Wilhelm Meister“, tłomaczenie Piotra Chmielowskiego, Warszawa, 1893, str. 185—197, 226—248.
2) Włodzimierz Spasowicz: „Szekspirowska historya tragiczna o księciu duńskim Hamlecie“, — w „Studyach nie z natury“, Wilno, 1881, oraz w zbiorze „Pism“ 1892, tom II.
3) Władysław Matlakowski: „Wiljam Szekspir. Hamlet, królewicz duński, wydał, przełożył, wstępem, wyjaśnieniami i przypisami opatrzył...“ Kraków, 1894. W olbrzymim wstępie znajduje się przedstawienie i krytyka poglądów, wypowiedzianych o „Hamlecie“ od najdawniejszych czasów aż po r. 1894. Jest tu również ocena wszystkich przekładów „Hamleta“ na język polski.




W wydaniu obecnem użyto najlepszego, zdaniem powszechnem, tłomaczenia Józefa Paszkowskiego, z pewnemi jednak zmianami, mającemi na celu większe zbliżenie do oryginału. W objaśnieniach posługiwano się bardzo często przypisami tegoż tłomacza.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Chmielowski.