Encyklopedja Kościelna/Faber Piotr błogosławiony

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Encyklopedja Kościelna (tom V)
Redaktor Michał Nowodworski
Data wyd. 1874
Druk Czerwiński i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

Faber Piotr, błogosławiony, pierwszy towarzysz św. Ignacego w założeniu Towarzystwa Jezusowego. Właściwe nazwisko jego Francuzi najrozmaiciej podają, zowią go: Faure, Favre, Fabre, Fèvre, Lefèvre, Lefébre; pod tém ostatniém nazwiskiem czci go po dziś dzień rodzinny jego lud sabaudzki, sam jednak pisał się Faber i pod tém nazwiskiem zasłynął w dziejach zakonu swego i Kościoła. Ur. 13 Kwiet. 1506 r. w Villardet, wiosce dawnego hrabstwa Genewskiego, a dzisiajszego departamentu Sabaudji wyższej, z rodziców ubogich i prostych wieśniaków, którzy jednak bogobojném wychowaniem umieli, od lat dziecinnych, złożyć w sercu syna pierwszy zaród przyszłej jego świętobliwości. Do dziesiątego roku życia żadnych, prócz religji, nauk nie pobierał, ale już w tych pierwszych latach objawiła się żarliwość przyszłego apostoła, bo pasąc trzodę ojca swego, zgromadzał w koło siebie młodych swych towarzyszów i z takim zapałem katechizm im wykładał, że nieraz i dorośli z rozrzewnieniem słuchali dziecięcych nauk jego. Po długich i gorących prośbach, uzyskawszy od rodziców pozwolenie oddania się naukom, pierwsze studja odbył w sąsiedniem kollegjum La Roche, zkąd r. 1525 udał się na uniwersytet paryzki i tam, otrzymawszy stypendjum w kollegjum ś. Barbary, r. 1529 z chlubą ukończył wstępny kurs filozofji i godność doktora uzyskał. W kollegjum miał towarzyszem nietylko nauk ale i kwatery Franciszka Ksawerego, z którym się wówczas głęboką i dozgonną przyjaźnią połączył, a w jesieni r. 1529 otrzymali oba trzeciego towarzysza, w osobie Ignacego Lojoli, który już żołnierkę ziemską zamieniwszy na służbę Bożą, i jakoby pasowany na rycerza, duchem zaczerpniętym w samotności Manrezy, jak młody student przykładał się do nauk, nosząc jeszcze ukryty w sercu wielki zamiar, który potem z tak szczęśliwym skutkiem miał wykonać. Z polecenia professora swego, Faber podjął się powtórzenia z Ignacym kursu filozofji, i codzienny z tego powodu z mężem świętym stosunek rychło wzbudził w młodzieńcu najgłębszą dla niego cześć i ufność. Była to właśnie dla niego chwila bolesnej próby wewnętrznej, w której ważył się wszystek na przyszłość kierunek życia jego. Lubo od dzieciństwa w bojaźni Bożej wyćwiczony, w cnocie, czystości, jeszcze w 12 roku życia Bogu poślubionej, niezachwiany i, przy blasku głębokiej w tak młodym wieku nauki, więcej jeszcze prostotą, pokorą i cichością się zalecający, Piotr w tej chwili życia swego ciężką z sobą walkę toczył, będąc z jednej strony niepewnym stanu i powołania, jakieby miał sobie obrać, a z drugiej cierpiąc pokusy, których natarczywość pokój wewnętrzny mu odbierała. W takiej to chwili Opatrzność zbliżyła go do Ignacego, w którym od razu poznał przeznaczonego mu od Boga przewodnika, i otworzywszy się przed nim, rychło pod jego kierunkiem nietylko pokój utracony odzyskał, ale i drogi wyższej doskonałości poznał i ukochał; a gdy Ignacy, widząc w nim zgotowanego sobie pomocnika, pierwszy raz mu objawił swe postanowienie wyrzeczenia się wszelkich dóbr ziemskich, a poświęcenia się rozszerzeniu i obronie Kościoła, pod posłuszeństwem Stolicy św., Faber z radością uczuł się do takiegoż zawodu powołanym i bez wahania ofiarował się Ignacemu za towarzysza. Pierwej jednak, na żądanie tegoż, spokojnie nauk rozpoczętych dokończył, i dopiero r. 1583, przystępując już do wykonania powziętego zamiaru, udał się na czas krótki w strony swe rodzinne, dla urządzenia domowych spraw swoich. W początku r. 1534 wróciwszy do Paryża i gotując się do przyjęcia święceń, pierwszy raz pod kierunkiem Ignacego ćwiczenie duchowne przez 40 dni odprawił, z taką gorącością ducha, że przez pierwsze sześć dni żadnego zgoła nie przyjął pokarmu, i cały ten czas, mimo ostrych mrozów, w nieopalonej celi przepędził. Przyszła nareszcie chwila założenia fundamentu przedsięwziętego dzieła. W dzień Wniebowzięcia Najśw. P. t. r. 1534, Ignacy z Piotrem i pięcioma innymi, pozyskanymi do tego czasu towarzyszami (byli to hiszpanie: Franc. Ksawery, Jakób Laynez, Alfons Bobadilla, Alfons Salmeron i Szymon Rodriguez), udali się do kaplicy Matki Boskiej na wzgórzu Montmartre, gdzie Piotr, jedyny jeszcze naonczas między nimi kapłan, odprawił Mszę św., w czasie której, przed przyjęciem Komunji św., złożyli ślub, mający mieć ważność od d. 25 Stycz. r. 1537, zrzeczenia się bezpowrotnie wszelkich majętności i wszelkich urzędów i dostojeństw świeckich, odprawienia w ciągu roku, jeżeliby była możność, pielgrzymki do Jerozolimy i oddania się następnie na rozporządzenie Stolicy św. Po tym uroczystym akcie wstępnym, Ignacy odjechał do Hiszpanji, naznaczywszy na miejsce spotkania w właściwym czasie Wenecję; Piotr zaś pozostał w Paryżu, gdzie nietylko towarzyszów, jako najgłębiej przenikniony duchem Ignacego, w powołaniu utwierdzał, ale i żarliwą, zwłaszcza między studentami i ubogimi, pracą kapłańską trzech nowych członków: Michała Le Jay, Jana Codure i Paschalisa Brouet, zawiązującemu się towarzystwu pozyskał i, bogatym gorliwości swej owocem, powszechną sobie cześć i miłość zjednał. Bez wahania jednak, gdy przyszedł czas postanowiony, porzucił to tak szerokie i obiecujące pole pracy, na którem go liczni jego wielbiciele daremnie zatrzymać usiłowali, i opuściwszy Paryż, wraz z towarzyszami swymi, po długiej i uciążliwej przez Lotaryngję i Niemcy podróży, w Styczniu r. 1537 stanął w Wenecji, gdzie już Ignacy ich oczekiwał. Tu zaraz rozdzielili między siebie szpitale miasta, chcąc posługą chorych przygotować się do nowego zawodu. Na początku postu, Piotr z drugimi posłany przez Ignacego do Rzymu i przez Ortiza, posła hiszpańskiego, który go był w Paryżu poznał i pokochał, przedstawiony Papieżowi Pawłowi III, po odbytej z rozkazu tegoż dyspucie z teologami rzymskimi, na której Papież obecny podziwiał głęboką tych młodzieńców naukę, połączoną z rzadką skromnością i pokorą, uzyskał i do Wenecji zawiózł potrzebne na zamierzoną pielgrzymkę do Ziemi św. łaski i przywileje apostolskie. Pielgrzymka jednak, w skutek wojny wybuchłej między Wenecją a Turkami, stała się niemożebną; za czém nie chcąc tracić czasu na próżno, rozeszli się po miastach rzeczypospolitej. Piotr z Ignacym i Laynezem zamieszkali w ruinach spustoszalego klasztoru w Wicencji i, odbywszy czterdziestodniowe rekollekcje, poczęli, według danego im przywileju, głośno i z wielkim skutkiem po ulicach i rynkach miasta przepowiadać Ewangelję. Z żalem puścił ich od siebie lud Wicencji, gdy na początku następnego roku, według uczynionego ślubu, odeszli do Rzymu, aby się oddać na rozkazy Stolicy św. Zaraz za przybyciem, Faber otrzymał polecenie wykładania Pisma św. w uniwersytecie Sapienza, a nadto miewanie kazań, na przemiany z Franciszkiem Ksawerym, w kościele św. Wawrzyńca. Wkrótce potem z Laynezem został powolny do osoby kardynała Ennjusza Filonardi, mianowanego legatem do Parmy, aby mu jako missjonarze dopomogli w dzieło naprawy duchowieństwa i ludu. Ofiarowanego sobie mieszkania w pałacu kardynalskim mężowie święci odmówili, a zamieszkali w szpitalu, miejscu odpowiedniejszém ukochanemu przez nich ubóstwu i zaprzaniu siebie. Jak w Rzymie, tak więcej jeszcze w Parmie kazania Fabera, choć proste i do tego jeszcze niepłynną wymową włoską utrudnione, dziwne nad wszelkie spodziewauie ludzkie skutki sprawiały: rzesze ludzi wszelkiego stanu cisnęły się na nie, a kto go słyszał, ten go też chciał mieć spowiednikiem; byłby uległ pod nawałem pracy, gdyby kilku kapłanów, duchem jego zagrzanych, nie było go wsparło w tych trudach apostolskich. Założył w Parmie trzy kongregacje: jednę z kapłanów, dla utrzymania gorliwości missjonarskiej i zachowania owoców, przepowiadaniem jego sprawionych; dwie z świeckich mężczyzn i niewiast, dla utrwalenia ducha pobożności, przez pełnienie uczynków miłosierdzia. Kongregacje te, jeszcze długo po śmierci założyciela, utrzymały się w pierwszej swej gorliwości; a tak krótki jego pobyt w Parmie stał się źródłem błogosławieństwa dla wielu potomnych pokoleń. Po trzymiesięcznej ciężkiej chorobie, o którą go przyprawiła praca nad siły wytężona, nowe Faber otrzymał naznaczenie. Na usilne żądanie Ortiza, udającego się z woli Karola V na zwołaną do Wormacji konferencję religijną z nowowiercami, Paweł III dał mu za towarzysza tego niespracowanego missjonarza, i tak w jesieni r. 1540 Faber, w orszaku posła, przybył do Wormacji. W konferencji nie miał udziału, ale dobrze też zrozumiał, że do nawrócenia odpadłych od wiary daleko skuteczniej dopomoże naprawa obyczajów, niż wszelkie dyskussje religijne. Do tego też obrócił wszystką usilność swoją, i sam dziwnie jasno i trafnie wyraził ten swój sposób zapatrywania się, w liście pisanym w tymże czasie do Layneza, z którego dla wielkiej doniosłości jego i dla lepszego scharakteryzowania ducha Fabera, podajemy tu główne ustępy: „Prrzedewszystkiém, powiada, kto chce nawrócić dzisiejszych inowierców, wielką miłość i wielki szacunek dla nich mieć powinien i żadnej myśli w sobie nie ścierpieć, któraby im w czemkolwiek ubliżyć mogła. Następnie, niech się stara pozyskać sobie wzajemną u nich miłość i szacunek, co łatwo osiągnie, jeźli w rozmowie z nimi uprzejmość zachowa i, unikając wszelkich sporów, tych tylko rzeczy dotknie, w których nie masz między nim i a nami niezgody, wszczynając rzecz od tego, co serce zbliża, a nie od tego, co rodzi zwady i rozdwojenie. A że u zwolenników Lutra pierwej życie religijne zamiera, nim jeszcze wiara zagaśnie, zatem od ożywienia i sprostowania uczuć moralnych do naprawy wiary prowadzić ich należy, t. j. trzymać się zawsze téj samej drogi, ale w odwrotnym kierunku, którą Kościół, w początkach swoich, niewiernych do Chrystusa nawracał. Kiedy więc mamy do czynienia z człowiekiem, w błędne uplątanym nauki i w obyczajach skażonym, nasamprzód wszelkich środków użyć trzeba, aby go z grzesznych nałogów wyzwolić i, póki się to nie stanie, nie tracić ani słowa dla przekonania go o błędnej nauce jego. Pewnego razu, pamiętam, przyszedł do mnie kapłan, z usilnem żądaniem, abym mu zbił jego niewątpliwie mylne zdanie o celibacie. Uprzejmą z nim wszcząłem rozmowę; wkrótce przedemną serce swe otworzył i pokazało się, że od kilku lat żyje w związku niegodziwym. Zatśm, nie wdając się w naukowe dysputy, począłem nalegać nań, aby stosunek grzeszny zerwał; co skoro przy pomocy łaski Bożej uczynił, zaraz i znikły wszystkie jego przeciw celibatowi wątpliwości, i żadnej już nie miałem potrzeby bronić przed nim i tłumaczyć mu nauki katolickiej. Podobnież więc, gdy inowierca zaprzecza Kościołowi prawa przykazania pod grzechem śmiertelnym słuchania Mszy, dość mu przedstawić potrzebę gorliwej modlitwy i pilnego uczęszczania na nabożeństwo, nie spierając się z nim o prawo Kościoła, bo taki, rzecz pewna, pierwej pełnienia obowiązków religijnych zaniechał, nim przyszedł do zaprzeczenia samychże obowiązków... Co do mnie, przekonany jestem, że ktoby samego Lutra namową i gorliwością swoją zdołał skłonić do przywdziania napowrót habitu i chętnego pełnienia powinności zakonnych, tenby go tém samem bez żadnej dysputy, i od błędnych nauk jego odwiódł. Ale niestety, do takiej odmiany obyczajów tak nadzwyczajnej łaski potrzeba, że trudno albo i niepodobna spodziewać się takiego nawrócenia. W każdym razie jednak to pewna, że ten, kto inowiercy mówi tylko o obowiązku życia chrześcjańskiego, o piękności cnoty, o zapale do modlitwy, o śmierci, o piekle i tym podobnych rzeczach, daleko więcej zdziała dla zbawienia duszy jego, niż ten, kto powagą i dowodami błędy jego zbija. Bo czego tym ludziom najbardziej potrzeba, to pobudki do poprawy życia i zachęty do bojaźni i miłości Bożej; tém lekarstwem najpewniej i najskuteczniej mogą być uleczeni z choroby swojej.“ Tą miłością ku błądzącym, którą sam w powyższych słowach przedstawił jako pierwszy warunek do nawrócenia ich, nacechowane jest wszystko życie i działanie F’a. W dzienniku jego zapisane na każdy dzień postanowienia i intencje dozgonnej za heretyków modlitwy, bądź za pojedyńcze osoby głównych sprawców i wodzów, za Lutra, za Henryka VIII, za Melanchtona, za Bucera i t. d., bądź za całe miasta szczególniej kacerstwem zarażone, jak Wittenbergę, albo Genewę. Ile razy w kraju jakim lub mieście missję rozpoczynał, nasamprzód Aniołowi stróżowi tego kraju lub miasta się polecał, aby mu wyjednał u Boga prawdziwą miłość ku tym, którym miał przepowiadać i łaskę skutecznego dla zbawienia ich przepowiadania i działania. Pokorny i cichy, w obejściu z wszystkimi dziwnie uprzejmy i słodki, wszystkich odrazu chwytał za serce i zjednywał sobie tych nawet, którzy z daleka,z uprzedzeniem i niedowierzaniem nań spoglądali. W Niemczech Faber pracował blizko cztery lata, z przerwą tylko kilku miesięcy, gdy r. 1541 Ortizowi, wracającemu z sejmu ratyzbońskiego do Hiszpanji, towarzyszył; w której to podróży zaszła godna wspomnienia okoliczność, że gdy Ortiz, z całym orszakiem swoim, wpadł w ręce zbójców i trzymany był przez nieh w zamknięciu, ażeby się wielkiemi pieniędzmi wykupił, Piotr samą tylko uprzejmością i cichością swoją tak na herszta wpłynął, że tenże nietylko jeńców swoich bez wykupu na wolność wypuścił, ale nadto jeszcze przed błogosławionym spowiedź z całego życia uczynił, wyrzekając się grzesznego swego rzemiosła. Jako nieświadomy języka niemieckiego, nie mógł wprawdzie Faber bezpośrednio działać na lud, ale tém skuteczniej i szczęśliwiej działał nań pośrednio, usilnie i prawie wszędzie z pomyślnym skutkiem pracując nad poprawą obyczajów duchowieństwa i możnycb, z których pierwsi, przez gwałcenie prawa powściągliwości kapłańskiej, drudzy, przez żądzę wzbogacenia się kosztem Kościoła i panowania samowolnie, naturalnóm następstwem rzeczy ku nowym naukom się przechylali. Powstrzymanie tego zgubnego prądu i podźwignienie, już to mniej już więcej zupełne, duchowieństwa i wyższego społeczeństwa do życia zgodnego z zasadami wiary, słusznie się poczytywać może za główną zasługę Fabera; przez to stał się prawdziwie apostołem tych miejsc, których wpływem swoim dosięgnął, i jeszcze za życia jego jemu to przypisywano, że nowa nauka, wstrzymana w swych postępach, dalej się w Niemczech, a szczególnie w księstwach elektorów duchownych, nie rozszerzyła. W ciągu czteroletniego pobytu swego w Niemczech przebywał głównie w Wormacji, Spirze, Ratyzbonie, Moguncji i Kolonji, wszędzie tłumy niezliczone naokoło kazalnicy i konfessjonału swego zgromadzając; mnóstwo żądających odprawienia ćwiczeń duchownych pod jego przewodnictwem tak było wielkie, że ledwo mu zdołał nastarczyć: byli w ich liczbie, prócz kilku biskupów i panujących książąt, kardynał Morone, który go także obrał sobie za spowiednika, i słynny teolog Cochlaeus (ob.), którego głośne dla męża świętego uwielbienie niemało się przyczyniło do wielkiej sławy, jakiej Faber między uczonymi niemieckimi używał. Kardynał Albrecht Brandeburgski, arcybp moguncki, rady jego w zarządzie swej djecezji zasięgał i własnego udoskonalenia, w częstém z pokornym missjonarzem obcowaniu, szukał. Arcybpowi i elektorowi kolońskienm Hermanowi von Wied, jawnie sprzyjającemu nowościom kacerskim, posłuszny wezwaniu nuncjusza papiezkiego, nie wahał się pokazać na oczy przepaści zguby, w jaką i siebie samego i djecezję swoją wtrąca; a lubo przedstawienia jego chwilowy tylko wywarły skutek na chwiejnym umyśle niebacznego książęcia, wszakże w djecezji jego najszczęśliwszy owoc sprawił kazaniami swemi, na które, prócz studentów, professorów uniwersytetu i znaczniejszych obywateli miasta, większa też część duchowieństwa, z kapitułą i biskupem leodyjskim na czele, pilnie uczęszczała, a których i pobożność, przez częstsze używanie sakramentów, odżyła, i wielu już w wierze zachwianych uczonych stanowczo od błędów luterskich odstąpiło, i w klasztorach także dawna karność się wznowiła. Jemu także towarzystwo Jezusowe zawdzięcza pierwszego swego w Niemczech członka i świętego, bł. Kanizjusza, który, po kilku zaledwo dniach obcowania z Faberem, postanowił się oddać nowemu zgromadzeniu. R. 1544 nowe posłannictwo, wyznaczone Faberowi, przerwało zbawienne jego w Niemczech działanie. Już poprzedniego roku, gdy bawił w Kolonji, Ignacy mu polecił udać się do Lizbony, gdzie król Jan III pragnął go dać za spowiednika i doradcę córce swej, zaręczonej z infantem, a późniejszym królem hiszpańskim Filipem II. Już Faber, posłuszny rozkazowi, udał się do Antwerpji, aby ztamtąd odpłynąć do Portugalji, ale ciężka choroba, jaka go w drodze zaskoczyła, a z drugiej strony usilne w Rzymie starania nuncjusza Poggio, który pozostanie jego w Kolonji uważał za niezbędnie dla dobra Kościoła potrzebne, wstrzymały do czasu uskutecznienie tego rozporządzenia, i Piotr, przyszedłszy do zdrowia, w Styczniu 1544 wrócił do Kolonji. Lecz w pół roku potém nalegania króla portugalskiego skłoniły Ignacego do ponowienia rozkazu, którego tym razem już nie zdołały cofnąć ani prośby nuncjusza, ani przedstawienia innych jako „samo już imię Fabera w całych Niemczech dodaje otuchy katolikom i utwierdza panujących w obronie religji; jako wpływem jego, co jeno jest w Niemczech lepszego wraca do Chrystusa, a nie jeden także do Towarzystwa wstępuje“ (List o. Le Jay do Ignacego). W Sierpniu 1544 F., po dość pomyślnej żegludze, przybył do Ewory, rezydencji króla Jana III, który na dworze swoim zatrzymać go postanowił. Piotr, lubo mało skłonny do życia i zgiełku dworskiego, woli królewskiej sprzeciwić się nie mógł: pierwej jednak wyprosił sobie pozwolenie odwiedzenia nowo założonego kollegjum w Koimbrze, liczącego już do 60 młodzieży, ćwiczeniem w nauce i cnocie sposobiących się do przyszłego zawodu apostolskiego, a których Faber, kilka miesięcy tam pozostając, umiał, więcej jeszcze przykładem niż słowem, ożywić tym duchem, którego sam był pełny, duchem ofiary i wyrzeczenia się siebie, żarliwej miłości Zbawiciela i dusz krwią Jego odkupionych, i synowskiego dla Kościoła i przełożonych posłuszeństwa. W Lutym 1545, na usilne żądanie króla, musiał powrócić do dworu, ale w parę miesięcy później znowu się, z polecenia Ignacego, udał do Hiszpanji, gdzie w Walladolid, kazaniem swojem i odbyciem ćwiczeń duchownych, dziewięciu młodzieńców skłoniwszy do porzucenia świata i oddania się towarzystwu, wspólnie z o. Araoz pierwszy w Hiszpanji dom zakonu swego założył i pierwszy dał początek tej prowincji zakonnej, później tak świetnie i tak długo kwitnącej. Tymczasem król Jan, chcąc przez to Piotrowi okazać cześć i przychylność swoją, mianował go patrjarchą etjopskim, czego F., jako rzeczy przeciwnej duchowi i ślubom towarzystwa, przyjąć nie mógł, i ledwo Ignacy, usilném staraniem, zdołał skłonić króla do odwołania niewczesnego zaszczytu. Jednocześnie F. odebrał rozkaz powrotu do Rzymu, gdzie Papież naznaczył go jednym z trzech teologów, z towarzystwa Jezusowego powołanych na sobór trydencki. W przejeździe Piotr zatrzymał się w Gandji, u pobożnego księcia Franciszka Borgjasza, który ułożywszy z nim co było potrzeba do zamierzonego przez siebie założenia kollegjum w swej rezydencji, później sam pod jego kierunkiem odprawił ćwiczenia duchowne i wyniósł z nich postanowienie wstąpienia do Towarzystwa. Jest to drugi święty, którego Kościół i towarzystwo Jezusowe wpływowi Fabera zawdzięczają. Z Gandji F., już nieustanną pracą przy wielkiej surowości życia wycieńczony i śmiertelną chorobą dotknięty, przybył do Barcelony, zkąd jednak, posłuszny aż do śmierci, zaraz do Włoch odpłynął i w Lipcu 1546 w Rzymie stanął. Ale podróż ta zadała mu cios ostatni: zaraz po przybyciu do Rzymu trawiącą gorączką złożony, przeczuł i z radością powitał bliski koniec swój, i 1 Sierp. 1546 poszedł po koronę, zapracowaną nieprzerwaném poświęceniem siebie dla chwały Bożej i zbawienia bliźnich. Tak powszechne było uznanie świętości jego i tak głębokie ztąd przekonanie, że zakon, do którego założenia tak skutecznie się przyczynił, nie tyle przez śmierć tego pożytecznego członka postradał, ile raczej możnego pozyskał w niebie obrońcę, że w nowozałożoném kollegjum w Gandji, zamiast żałobnego nabożeństwa, uroczystą Mszę dziękczynną odprawiono, i ś. Franciszek Ksawery, skoro otrzymał wiadomość o śmierci starego swego przyjaciela, wzywać go począł jako świętego i patrona, i świadczył o łaskach cudownych, za jego przyczyną otrzymanych. W ojczystej także jego Sabaudji lud, od samego zejścia jego, począł go czcić i czci po dziś dzień jako błogosławionego, i opowiadał o cudach, jeszcze za życia przezeń zdziałanych, podczas krótkiej jego w przejeździe do Hiszpanji w rodzinnej parafji swej bytności. Już w r. 1561 dom, w którym się urodził, został zamieniony na kaplicę, w początku tego wieku odnowioną, i stał się celem pielgrzymek pobożnego ludu, o czem i ś. Franciszek Salezy w swej Filotei (II 16) wspomina i z rozrzewnieniem mówi o łaskach i pociechach, jakich sam na tem miejscu doznał. Ostatecznie Kongregacja Obrzędów, po ukończeniu, według przepisów kanonicznych, processu beatyfikacyjnego, uroczystym dekretem z dnia 31 Sierpnia (zatwierdzonym przez Pap. d. 2 Wrz.) 1872 przyznała Faberowi miano błogosławionego. Uroczystość beatyfikacyjna miała się odbyć 1873 r.; lecz dla okkupacji Rzymu miejsce jej zajęło uroczyste triduum (6.—8 Sierp. 1873 r.), w kościele jezuitów w Rzymie odbyte. Cf. Memoriale vitae spiritualis Venerabilis P. Petri Fabri, primi S.P.N. Ignatii alumni, czyli własnoręczny dziennik błogosławionego, zaczęty r. 1542, w którym, po krótkim na wstępie opisie życia swego, zapisał dzień po dniu łaski wewnętrzne, jakie od Boga otrzymywał. Nic. Orlandini S. J., Historiae Societatis Jesu, pars I; Math. Tanner S. J., Societas Jesu apostolorum imitatrix, pars I; Dan. Bartoli S. J., Dell’istorie della Compagnia di Gesù, L’ltalia, Roma 1673; Ign. Agricola, Hist. Provinciae S. J. Germaniae superioris; M. Depommier, Vie du P. Pierre Favre de la Comp, de J., Chambéry 1882. Ant. Maurin, Vie du bienheur. P. Pierre Lefèvre, Lyon 1873. (Comely).H. K.