Dziewczę z facyatki

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Dziewczę z facyatki
Pochodzenie Pieśni

cykl Szkice z zaułków

Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i S-ki
Data wyd. 1894
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Dziewczę z facyatki.

I.

W małem okienku facyatki
Kwitnęły białe dwie róże,
Z za muślinowych firanek
Oczęta śmiały się duże.

Twarzyczka z zadartym noskiem...
Urocza jej właścicielka
Miała naturę dyablika,
Zaś wdzięczne imię: Anielka.

Od świtu do późnej nocy,
Złączona z gwarem maszyny,
Nad dachy starych kamienic
Płynęła piosnka dziewczyny.

Wesoła piosenka szwaczki,
Taka figlarna i pusta,
Szczera jak serce i świeża
Jak koralowe jej usta...



II.

Miała dziewczyna sąsiada,
Zaś mieszkał on naprzeciwko,
Muz był gorliwym czcicielem,
A także panienki z grzywką...


Gdy pisał ody płomienne,
Lub rzeźbił czułe sonety,
W głębokich oczach dziewczyny
Do natchnień szukał podniety.

W majowe, ciche wieczory,
Gdy świat się zdaje być rajem,
Z podniebnych swoich okienek
Patrzyli na siebie wzajem...

Drżały ich serca młodzieńcze,
Zbratane słodką harmonią,
A cynik odwieczny, księżyc,
Na niebie śmiał się z ironią...



III.

Dni przemijają jak chwile
I biegą w otchłań przeszłości —
Krótko trwa smutku elegia,
Krótko sielanka miłości!

Skończył się romans poety
Oraz sympatya panienki —
Nazbyt ceniła świecidła
I atłasowe sukienki.

Zaś muza swoich wybrańców
Unosi wprawdzie do nieba,
Daje im skarby fantazyi,
Lecz zato odmawia chleba.

Więc gdy się zjawił kusiciel —
Fabrykant łysy i gruby,
Modniarka z bladym śpiewakiem
Miłosne zerwała śluby...



IV.

Odtąd, gdy ziemię oplotły
Przezrocze zmierzchy wieczorne,
Zaglądał księżyc ciekawy
W pokoje szwaczki wytworne.

Rzucał swe srebrne promienie
Na jedwab i na kryształy,
I w świetne perły zamieniał
Łzy, co w jej oczach błyszczały.

Ona marzyła przy oknie,
Dziwnie żałosna i blada,
I zapatrzona w tę przeszłość,
Co bezpowrotnie przepada.

Przywoływała obrazy,
Co się rozwiały bez śladu,
I łkało serce w jej piersiach,
Pełne goryczy i jadu...



V.

I powróciła po latach
Do swojej cichej facyatki,
Lecz w jej podniebnem okienku
Już białe nie kwitły kwiatki.

Zniknął w szerokim gdzieś świecie
Wybladły sąsiad dziewczyny...
Już dźwięczna piosnka nie płynie,
Złączona z gwarem maszyny...


Małe okienko z przeciwka
W powietrzu zmrokiem osnutem,
Jak smutne oko człowieka,
Patrzy się na nią z wyrzutem.

I jakieś szepty posępne
Prosto do ucha jej płyną:
„Co utonęło w przepaści,
Nie wraca nigdy, dziewczyno!...“






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.