Strofy me dźwięczne! Wyście mogiły!
W was ja me wiary co się zużyły, Na wieczne składam spokoje;
Strofy me dźwięczne! Wyście kurhany!
W was ja mych uczuć wianek stargany, I dum mych grzebię w was roje!
Wiele ich było, tych uśmiechniętych.
Od Boga danych, przez Boga wziętych, Serca mojego pieszczochów?
Wiele ich było, snów poronionych,
Tak śmiało niegdyś w niebo wpatrzonych, Gwiazd wczoraj — a dzisiaj prochów?
Wiele ich było, a wiele niéma?
Ocean życia co wciąż się wzdyma, Bezdenne szczerząc otchłanie;
Wiele ich połknął i połknie jeszcze?
Ot, z tych ostatnich, co w sercu mieszczę. Wiele już jutro niestanie?
Dla mych więc zmarłych, niepogrzebionych,
Moich Ikarów z góry strąconych, Kwiatów uwiędłych przed czasem:
Ścielcie się wiersze trumną bronzową,
I poduszeczką miękką pod głową, Białym pokrytą atłasem!
Dla mych więc zmarłych, dla nieboszczyków,
Strójcie się wiersze szyki do szyków, W krzyże się kujcie, w filary;
W posąg anioła, który przy grobie,
Stoi schylony w niemej żałobie, Roniąc łzy ciche do czary!