Panny! od których powód ma wiersz wszelki, Cne helikońskich gór obywatelki,
Co po parnaskich dąbrowach chodzicie I nad skalistym zdrojem się chłodzicie,
Których ani pies swym ogniem użega, Ani ojcowski promień nie dolega,
Których i czystość moc tym ogniem bierze, Dla których cały świat oddań Wenerze,
Szczęśliwsze od nas, których wszystko troje Mało wojuje słońce, miłość i psie znoje: —
Pojzrzycie na mię trochę w niskie kraje, A póki jeszcze żywota co staje,
Upalonemu, z hipokreńskiéj wody, Przywróćcie żywot, dodajcie ochłody;
A ja oczerstwion mocą waszéj rosy, Nastroję lutnią w pisorymskie głosy,
I dowcip zbytnią zawędzony suszą, Przyszedszy k’sobie, połączy się z duszą.
Skąd chwaląc i was i wasze krynice, Wdzięczen zawieszę z ślubu tę tablicę:
Że mu się w wierszu trochę powodziło, Przyznawa Morsztyn, że to panien dziéło.