Wielmożna pani, lubo twe zabawy Bajkom przystępu do ciebie nie dają,
I te rozmowy pasterskie i sprawy Wstąpić się na twe pałace wstydają; Wzrok jednak mając twój łaskawy
Ode mnie obiecany, już się tam udają:
Wiedząc, że paniéj doskonałéj w cnoty,
Choć wiejskie, uszu nie zranią zaloty.
Nie gardził Jowisz i wiejskim obiadem[1] Siadszy za stołem z Merkurym i chłopy,
I świetny Febus chodził gdzieś za stadem I trzód pilnował pobiwszy Cyklopy,
A znać[2] dawniejszym Saturnus przykładem I kosił[3] siano i grabił je w kopy.
Więc i napiersi[4] ludzie przed potopem
Mlecznem się tylko bawili a snopem.
Wszak i wam, panie, miło, gdy was z sidła Swego dwór spuści[5] do wiejskich rozkoszy;
Kiedy dozwoli[6] pilnować[7] plewidła, Grodzić rozsady, sadzić pod kokoszy,
Liczyć obory, chodzić koło bydła. Niechże twa[8] jasność i téj nie odpłoszy
Pasterki, która tobie saméj gwoli
Z pola do dworu nieboga[9] się tuli.
↑W wyd. pozn. czytamy: Sam Jowisz wiejskim nie gardził obiadem.