O! biada temu, kto w dni swych maju
Marzy o ziemi jakby o raju — I roskosz dla siebie wróży;
O! biada temu, kto w dni swych ranku
Marzy o życiu jakby o wianku, Z niezwiędłych splecionym róży!
Marzenia młode są nakształt drzewa,
Co wiosną bujnym liściem powiewa I złote owoce rodzi;
Lecz ten co zerwał owoc zwodniczy,
Zamiast marzonych wewnątrz słodyczy, Gorzką truciznę znachodzi!
Ten, co z miłością Pigmaleona,
Tuląc świat zimny w silne ramiona, Przysięga służyć mu wiernie —
O! jakże często, zamiast zapłaty,
Sięgając dłonią po wonne kwiaty, Spotkał cyprysy i ciernie!
Innem też okiem, w pierwszym zapale
Pogląda majtek na morskie fale, Gdy wiatry w żagiel zagrały —
Niż stary żeglarz, co długie lata
Pływał po morzach na krańce świata I widział burze i skały!
Bo doświadczenie zdziera pomału
Złotą powłokę z form ideału, I w trupi szkielet go zmienia —
A potem szydząc z wiary młodziana,
Mówi z piekielnym śmiechem szatana: «Oto są twoje marzenia.»