Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Deszcz idzie, wiatr wieje. 64. z p. Rybnickiego.
[36]
z p. Rybnickiego.
Deszcz idzie, wiatr wieje
W zielonéj dąbrowie:
Namawia tam myśliwieczek
Karolinkę sobie.
Posłał on jéj piérwsze pismo,
Co ta panna czyni?
Wije wianki z macierzanki
Na zielonéj skrzyni.
Posłał on jéj drugie pismo,
Jeżliby go chciała?
Ona na to nic nie rzekła,
Jeno zapłakała.
Posłał on jéj trzecie pismo
W czarnym aksamicie:
Karolinko, Karolinko,
Myśliwieczek idzie!
[37]
Gdy idzie, niechże idzie,
Już łóżko usłane,
Dwa zagłówki półjedwabne
Łzami oblewane.
Dwie świéce zgorały,
Niż się namówili,
A téj trzeciéj do połowy,
Niż się położyli.
Jak przyszło o pół nocy,
O pierwszéj godzinie:
Obróćże się, Karolinko,
Prawém liczkiem ku mnie.
Nie obrócę, bo się smucę,
Głowiczka mię boli,
Utraciłach z róży wianek,
Nie po mojéj woli.
Nie płacz, nie płacz, nie lamentuj
O ten twój wianeczek,
Dam ja tobie z Wiednia przynieść
Bielony czépeczek.
|
- ↑ Także porównać pieśń 444.