Cymbelin (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Cymbelin
Podtytuł Przedmowa
Pochodzenie Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom VIII
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1895
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
CYMBELIN.

N

Na Cymbelina składały się najróżnorodniejsze pierwiastki: powieść Bokkacyusza, ulubiona poecie kronika Holinsheda, własna jego fantazya i umiejętność sceniczna; gdyż Cymbelin należy do późniejszych, ale nie najszczęśliwszych kreacyi Szekspira. Zdaje się, że w nim nadto chciał się zastosować do smaku tego tłumu, jaki na teatr uczęszczał i starym obyczajem, a nie swoją metodą, użył do zbytku zawikłań, węzłów, niespodziewanych kombinacyi i efektów. Jest to stara niby baśń udramatyzowana, w której, z wyjątkiem ślicznej Imogeny, czystej, dziewiczej postaci, charaktery są dosyć zaniedbane, a raczej zaledwie ogólnemi oznaczone rysami. Ani król, ani nazbyt jaskrawo i rażąco wyglądająca królowa, ani Postumus, ani Joachimo nie odznaczają się zbyt subtelnem charakteru pojęciem. Główne światło pada na piękną Imogenę, którą chyba z Desdemoną w Otellu porównaćby można. Ona to stanowi brylant, a reszta jest jego misterną, kunsztowną, czasem zbyt ciężką i zawikłaną oprawą. Sztuki historyczne musiały być upodobanemi angielskiej publiczności, wabiły one do teatru; bo Szekspir dla przypodobania się swym widzom, wszystkim niemal obrazom dramatycznym, nawet takim jak Troilus i Kressyda, za tło dawał znany jakiś epizod dziejowy.

Kymbelin czy Cymbelin u Holinsheda należy do legendowych bajecznych królów; według kroniki jego, wychowanym być miał na dworze rzymskiego Augusta i przez niego pasowany rycerzem. Żył on z Rzymianami w zgodzie, a młodzi Bretańczycy jeździli do Rzymu kształcić się w sztuce wojennej. Jednakże później wzmianka jest o wojnie jego z Rzymianami, z powodu odmówionego haraczu, i imiona synów jego Gwideryusza i Arwiragusa, są u kronikarza przytoczone. Porwanie ich i całe zawikłanie stąd pochodzące, dotworzone jest przez poetę, albo raczej z ludowej jakiejś wzięte powieści, bo nosi zupełnie jej cechę, tak samo jak ów zakład niedorzeczny Postumusa, napiętnowany wyraźnie swem włoskiem pochodzeniem. Żywioły te dość różnorodne wiążą się też w niezbyt jednolitą całość. Wszystkiego tego nadto na jeden dramat.
Historya podobnego zakładu i oszukaństwa u Bokkacyusza już jest nienową. Śledząc jej pochodzenie Fr. V. Hugo znajduje ją w Roman de la Violette (początek XIII wieku) Gilberta de Montreuil; potem w Roman du Comte de Poitiers, przerobionym z poprzedzającego, w Roman de la belle Jehanne (koniec XIII wieku), na ostatek pod odnowioną postacią zjawia się w Dekameronie. — Rzecz dzieje się we Włoszech i nabywa tu charakteru właściwego krajowi i obyczajom. Kupcy, Włosi, zebrani w gospodzie, po wieczerzy rozprawiają sobie, zabawiając się rozmową o kobietach, każdy z nich ma coś o swojej żonie do powiedzenia i każdy swoją wychwala. Niejaki Ambrogiulo dowodzi upornie, że wszystkie kobiety są słabe, że niema jednej, któraby mu się oprzeć mogła, nawet żona Bernaby Lomellina, tam przytomnego. — Włosi po Rzymianach w spadku wzięli to smutne przekonanie: Casta est quamo nemo rogavit. Bernabo dotknięty do żywego, ofiaruje zakład, że jego Ginevra nie ulegnie zwodnikowi. Niepoczciwy zarozumialec przyjmuje zakład, jedzie do Genui, gdzie żona kupca pozostała, i, nie próbując nawet ją poznać, ani względy jej pozyskać, znajduje daleko łatwiejszem kazać się w skrzyni zanieść do jej pokoju. Dobywszy się potem z ukrycia, Ambrogiulo podkrada się do śpiącej, wypatruje zmianę rodzime, które ma na lewej piersi, kradnie jej woreczek, suknię, pierścionek i pasek, przygląda się z wielką uwagą całemu pokojowi i uchodzi. Wróciwszy do Bernaby, przekonywa go, iż zakład wygrał, opisuje mu dokładnie sypialnię jego żony, pokazuje na dowód skradzione rzeczy. Bernabo w rozpaczy, wysyła jednego ze sług swoich z rozkazem, ażeby zabił Ginevrę. Sługa, zaprowadziwszy ją w miejsce ustronne, już ma wykonać rozkaz pana, gdy prośby i zaklęcia nieszczęśliwej go miękczą. Ginevra przebrana za mężczyznę uchodzi i chroni się do Alexandryi, pod imieniem Sicurana, zaciągając się do służby Sudana Egyptu, który ją mianuje kapitanem swej gwardyi. W tem przebraniu Ginevra, opatrując raz jarmarczne sklepy w Akrze, spostrzega na wystawie u kupca weneckiego pas i woreczek, które poznaje za swoje. Zapytuje go, skądby je dostał. Kupiec, który nie kim innym jest tylko łotrem Ambrogiulo, odpowiada, śmiejąc się, że je ma od pięknej Genuenki, którą uwiódł, założywszy się z jej mężem, iż tego dokaże. Ginevra, dla której to wyznanie jest wyjaśnieniem wypadku, jaki ją spotkał, hamuje swe wzruszenie i przygotowuje zemstę. Poznaje się bliżej z Ambrogiulo, zachęca go, aby osiadł w Alexandryi i, pod pozorem jakiegoś handlu, ściąga tam męża swojego. Naówczas w obecności Sudana wyjaśnia się sprawa, Bernabo niewinną swą żonę znajduje w przebranym kapitanie Sicurano, a Ambrogiulo, po zeznaniu zdrady, jakiej się dopuścił, wbity na pal, odbiera zasłużoną karę. Bokkacyusz, jak widać z drobnych szczegółów, służył za wzór Szekspirowi, lecz obok tej powieści wpleciono mnóstwo legendowych przygód i obrazów. Bokkacyusza znał zapewne Szekspir z cząstkowego jakiegoś tłómaczenia, gdyż Dekameron całkowity wyszedł dopiero po angielsku po śmierci jego w r. 1620. W przedmowie wydawca wspomina: „Wiem o tem, że wiele z tych (nowelli) już oddawna były drukowane i odkradzione pierwotnemu ich autorowi; ale nie miały one ani tych ozdób, jakie im nadaje wdzięczny jego sposób pisania, ani były przyprawne moralnemi zastosowaniami“.
Bodenstedt przytacza w r. 1518 już wydane angielskie tłómaczenie tej nowelli z drzeworytami, drukowane w Antwerpii.
Przekład, a raczej przerobienie antwerpskie, ma wiele szczegółów zmienionych. Inne obrobienie, w którem historya przeniesiona jest do czasów Henryka VI, w Westward for Smelts etc. (written by Kinde Kitt of Kingstone 1603). Steevens tę wersyę poczytuje za źródło właściwe Szekspira, utrzymując, iż widział wydanie r. 1603, chociaż w rejestra księgarzy wpisana dopiero ta książka w r. 1618. Delius i Malone sądzą, że Szekspir mało mógł z tego przerobienia korzystać. Osobnego wydania Cymbelina za życia autora nie było, wyszedł po raz pierwszy w zbiorowem 1623 roku podzielony na akty i sceny. O graniu na scenie tragedyi (The Tragedie of Cymbeline) w r. 1611—1612, wspomina dziennik Dr. Simona Forman.
Charakterem i epoką, w której powstał, Cymbelin zbliża się do Zimowej Baśni, z którą go często porównywają, ale mniej ma od niej wdzięku. Ufny w swój geniusz, autor zdaje się umyślnie namnożył sobie węzłów i trudności, aby z wielką sztuką i zręcznością rozplątać je w scenie ostatniej, która jest mistrzowską. Nawet Johnson pomysł jej i wykonanie znajduje bardzo szczęśliwymi. Gervinus wskazuje to miejsce, gdy Imogena oparta na Postumusie, spogląda rozjaśnionemi oczyma na niego, ojca, braci, zachwycona i szczęśliwa. Scena w istocie poruszająca i z wielką sztuką prowadzona. Lecz sam dramat nuży nagromadzeniem zbytecznem zawikłań. Są niezaprzeczenie wielkie piękności w tej sztuce, ustępy oryginalne, wieje z nich duch starych legend, są momenta epiczne, jak w scenie duchów, ukazujących się nad Postumusem; odbija od całości z wielkim efektem epizod Belaryusza i jego wychowańców; pomimo to wszystko, całość nie równa się innym utworom Szekspira. Johnson z wyjątkiem zakończenia, sądzi ją bardzo surowo, Schlegel zowie osobliwszą zbieraniną, Ulrici mieni komedyą zawikłań i przypadków; Gervinus wykazuje starannie piękności i dobywa z niej znaczenie moralne, myśl zasadniczą. Postumus, Imogena, Belaryusz, wszyscy są wystawieni na ciężkie próby, cnota ich w ogniu tym, w walce ze złem wartości dopiero nabiera. Duchy i bóstwa zjawiające się nad Postumusem sens ten moralny wygłaszają, że nieszczęścia są probierzem cnoty, iż upadek jest drogą do podźwignięcia się, że los opiekuje się nieszczęśliwymi, i że Bóg zsyła krzyże tym, których miłuje. Sztuka przeznaczona dla ludu, dla powszednich widzów teatru, nosi na sobie piętno dramatu, jaki się masom podoba i pociąga je jaskrawością barw, nadzwyczajnością wypadków, namnożeniem trudności, niebezpieczeństw i wszystkiego, co żywo poruszyć może.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.