JEden dzyeći chciał ſtráſzyć, co gowná zbieráły, Do koſzykow ná mydło, po rynku biegáły.
Rzekł: átoſcie poiedli, więcey ich tu było, Wnet ſie wam ná ogonie o to będzie pſtrzyło.
Dzieći ſie polękawſzy, przebog pánie miły, Rácżcie zywść ten oſtátek, áby nas nie bili.
A wnet ieſzcże dla ſwieżych rynek obieżemy, A co iedno naydzyemy to wam przynieſiemy.
JEden dzyeci chciał straszyć, co gowna zbierały, Do koszykow na mydło, po rynku biegały.
Rzekł: atoscie poiedli, więcey ich tu było, Wnet sie wam na ogonie o to będzie pstrzyło.
Dzieci sie polękawszy, przebog panie miły, Raczcie zywść ten ostatek, aby nas nie bili.
A wnet ieszcze dla swieżych rynek obieżemy, A co iedno naydzyemy to wam przyniesiemy.