Baśń o Juhasie i o Królu Wężów

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł Baśń o Juhasie i o Królu Wężów
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1929
Druk Zakłady Wydawnicze M. Arct, Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
OR-OT
BAŚŃ O JUHASIE
I  O  KRÓLU
WĘŻÓW
WYDAWNICTWO M. ARCTA W WARSZAWIE
DRUKARNIA ZAKŁADÓW WYDAWNICZYCH
M. ARCT, SP. AKC. W WARSZAWIE
CZERNIAKOWSKA 225
1929


W naszych Karpatach,
Na górskiej hali,
Żył sobie juhas —
Wszyscy go znali.

Bo chłopiec był to
Dzielny i żywy,
Wiódł on na szczytach
Żywot szczęśliwy.


Białych owieczek
Pasając trzodę,
Śpiewywał sobie
W piękną pogodę,

I na fujarce
Grywał piosneczki,
Których słuchały
Białe owieczki.

Raz, już pod jesień,
Szedł on samotny,
Nad nim ulatał
Orzeł przelotny.

Wtem ptak spadł nagle
Na ziemię szybko —
Juhas spogląda:
Wąż zmyka chybko.

Wąż niezwyczajny,
Ogromny, długi,
A z jego głowy
Skier płyną strugi,



Bo na tej głowie
Korona złota
Blaskiem diamentów
Cała migota.

Orzeł chciał porwać
Węża złotego,
Lecz ten do jamy
Skrył się od niego.

Nasz dzielny juhas,
Nie myśląc wiele,
Wnet się za wężem
Zapuszcza śmiele.


I do jaskini
Podziemnej wchodzi...
Jakiż go widok
Znagła ugodzi!

Gdzie rzucić okiem
Drogie klejnoty,
Srebrna podłoga,
A sufit złoty.

A ów wąż wielki,
W świetnej koronie,
Na brylantowym
Zasiada tronie.

Był to król wężów
W własnej osobie.
— Czegoż to, człeku,
Potrzeba tobie?

Czego tu szukasz? —
Do chłopca rzecze.
— Powiedz mi śmiało,
Dobry człowiecze.



Struchlały juhas
Nie odpowiada,
A król wężowy
Tak dalej gada:

— Weź-że z tych worów,
Ile chcesz złota,
Weź także srebra,
Jeśli ochota.

Ale pamiętaj!
W polu ni w domu,
Coś tutaj widział,
Nie mów nikomu.

Bo jeśli powiesz,
Bieda cię czeka! —
Rzekł i odwraca
Oczy od człeka.



A ten dukatów
Garście ze cztery
(A każdy dukat
Nowiutki, szczery)

Wziął do swej torby
I szybko zmyka.
Wnet się jaskinia
Za nim zamyka.

Kupił nasz juhas
Chatę i pole,
Pasie owieczki
I orze rolę.




Aż raz gdy w święto
Wyszedł z gospody,
Drogę mu Niemczyk
Zachodzi młody.

I nuż go pytać,
Skąd miał dukaty,
Nuż straszyć sądem,
Odbiorem chaty,

Aż przestraszony
Pasterz nieboże
Wygadał wszystko...
Wtem — wielki Boże!



Król wężów leci,
Groźny, olbrzymi,
Płomień czerwony
Z paszczy się dymi.

Porywa chłopca,
Sadza na grzbiecie,
I znika kędyś
W powietrznym świecie.

Lecą nad Tatry
I nad Karpaty,...
Zaledwo widać
Góralskie chaty...



Orzeł się nawet
Tak nie unosi.
Napróżno juhas
O litość prosi.

Aż zrozpaczony
I przerażony
Podniósł na błękit
Wzrok utęskniony.

I żalu łzami
Rosząc powiekę,
Zaczyna nucić
„Kto się w opiekę“.




Ledwo zanucił,
Czuje, wąż zlata...
Już jest nad ziemią...
Już widzi: chata

I pole jego!...
Wąż znikł gdzieś wdali...
Noc była późna,
Wszyscy już spali.

Juhas z modlitwą
Wchodzi do chaty,

Wnet pozostałe
Zabrał dukaty



I zaniósł księdzu
Na ołtarz nowy...
Odtąd żył wesół,
Szczęśliwy, zdrowy....




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.