B. Kasprowicz w Gnieźnie Fabryka wódek zdrowotnych i deserowych

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Słupski
Tytuł B. Kasprowicz w Gnieźnie
Fabryka wódek zdrowotnych i deserowych
Pochodzenie Album przemysłu i handlu Wielkopolski, Prus i Śląska
zeszyt I
Wydawca Zygmunt Słupski
Data wyd. 1906
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Zakład Artyst. Litogr. Pilczek & Putiatycki
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zeszyt I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
B. Kasprowicz w Gnieznie
Fabryka wódek zdrowotnych i deserowych, wytłocznia soków, gorzelnia koniaków i fabryka napoi bezalkoholowych.

Firma ta znana już w świecie, należy jednak do młodszych, bo powstała dopiero w 1888 r.; ale właśnie dlatego tem wymowniejszym przykładem dla młodego pokolenia naszych kupców i przemysłowców: co znaczy więcej — człowiek czy kapitał, i czego to można w tak stosunkowo krótkim czasie dokazać przy odpowiednim zasobie doświadczenia, a przedewszystkiem przy silnej woli i energii, żelaznej wytrwałości i niezmordowanej pracy.

Francuskiego wyrobu aparat do
wypalania koniaku.

Pan Kasprowicz należy do t. zw. „salfmademan’ów“ — obyśmy takich mieli więcej. Zrazu długie on lata pracował tylko dla pierwszorzędnych firm, mając przytem sposobność poznania całych Niemiec. Ale niedosyć mu tego; celem wzbogacenia swej wiedzy, zwiedza jeszcze Hollandyę, Danię, Austryę i Francyę. Mając już wreszcie uciułanych kilkanaście tysięcy, pełen wiary w swe siły, postanawia rozpocząć interes na własną rękę.
Śmiano się wtedy z „szaleńca“, który z tak małym zasobem śmie stawać do współzawodnictwa z milionowemi firmami. Ale „szaleniec“ ani się uląkł, ani ugiął wobec przeszkód, jakie mu na każdym kroku stawiano, szkodząc i odmawiając kredytu. W dodatku przyszło mu zwalczać i uprzedzenia społeczeństwa, przyzwyczajonego do obcych wyrobów, zwłaszcza że była to pierwsza dopiero polska fabryka większych rozmiarów. Z tej ciężkiej próby jednak p. K. wychodzi zwycięzko. W rok po założeniu przywozi z wystawy paryskiej nowe zdobycze wiedzy, a w następnym roku sam już w Lipsku i Wiedniu zdobywa nagrody — najwyższe odznaczenie przyznano mu na wystawie lekarskiej w 1891 r. w Krakowie. A takie uznanie przez swoich i obcych, torowało dalszą drogę. Odtąd już dalsze lata były szeregiem święconych tryumfów, których lwią część zaliczyć należy na zasługi jego małżonki, p. Ewy z Bachmat Rudlickich. Ożeniony 1893 r., znalazł w niej wprost nieocenioną pomocnicę. Również niezmordowana, z rzadkim talentem i poświęceniem, umie godzić obowiązki gospodyni i matki, dzieląc zarazem wszystkie jego prace zawodowe i obywatelskie. Pan K. bowiem żywo się zajmuje tak sprawami swego miasta, jak i całego społeczeństwa. Prawie nic się nie dzieje bez udziału jego grosza lub pracy. On to należał do urządzających wystawę w Gnieźnie 1896 r. — a sam burmistrz wręczył mu puhar srebrny wyzłacany, jako najwyższą honorową nagrodę miasta. On to rzucił myśl zbiorowej wycieczki na wystawę lwowską i sam bierze udział z 70-ma innymi zawodowcami. On również poruszył sprawę założenia związku kupców polskich. A chociaż zwiększona praca i osłabione zdrowie, zmuszają go do pozostawienia wielu spraw siłom młodszym, o ile jednak może, nigdy się nie uchyla — i to z uznaniem podnieść należy, obojgu zawsze i na wszystko czasu i grosza starczy. A obok tego i fabryka z każdym rokiem się rozwija. Od r. 1902 ma też nowy zupełnie dział — gorzelnię koniaków. Pan K. lata całe poświęcił na zbadanie tego u nas jeszcze nieznanego przemysłu. Dziś wagonami sprowadza wprost z Francyi odpowiednich gatunków wino, a otrzymane z niego tu na miejscu koniaki, w niczem zgoła nie ustępują francuskim. Chcąc iść z postępem, p. K. wciąż pilnie śledzi sposoby fabrykacyi zagranicą i odpowiednio zaraz działalność swą rozszerza. I tak np. aby poznać rosyjski sposób przyprawiania wódek, jeździł aż do Petersburga, Rygi i Wilna. Coraz też szerszy na jego wyroby popyt w Królestwie. Oprócz zaś miejscowego zbytu w całej Wielkopolsce, Prusach Zach, i na Śląsku, rozchodzą się po Niemczech, szczególniej Westfalii; idą nawet aż do Chin, Afryki i Ameryki przez własną filię w Hamburgu. Drugą filię założył w Berlinie, gdzie już dwa wozy z odpowiednimi napisami rozwożą gnieźnieńskie wyroby.
Ktoby obniżał wartość takiej działalności na tem polu, niech nie zapomina, że gdyby nie było tej firmy, ludzie by przez to pić nie przestali, a niejeden grosz poszedłby do obcych. Zresztą p. K. już od 2 lat wyrabia także znane ze swej dobroci napoje bezalkoholowe, zwłaszcza likier „Manru“ wyborny. — Pan K. ur. 1859 r. w Czempiniu.

(Zwraca się uwagę na dział ogłoszeń).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Słupski.