Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II/Rozdział I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II
Wydawca Wydawnictwo „Świt”
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia „Siła“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ I.
Młodość księżniczki Zofji Fryderyki von Anhalt. Jak księżniczka Zofja została Następczynią tronu rosyjskiego. Pożycie z mężem. Sałtykow.

Gdy na początku 1744 r. księżna Joanna Anhalt-Zerbst wraz ze swą córką Zofją Augustą Fryderyką składały wizytę w Poczdamie Fryderykowi Wielkiemu, nikt domyślać się nie mógł, jak brzemienne skutki, ten drobny napozór fakt, poza sobą ukrywa. Chodziło ni mniej ni więcej tylko o to, by piętnastoletnią księżniczkę wydać za mąż za Piotra Holsztyńskiego, następcę tronu Rosji.
Małżeństwo wchodziło w plany polityczne Wielkiego Fryca i gorąco namawiał on i dążył do jego zawarcia. Wprawdzie Piotr Holsztyński, siostrzeniec i następca, ówczesnej carycy Elżbiety Piotrówny nie był zbyt pociągający: chudy, o zapadłej piersi, ziemistej cerze, a konopiastych włosach sprawiał raczej komiczne wrażenie. Charakter miał uparty, samowolny i nerwowy. Lecz dla Zofji Fryderyki, mimo wszystko stanowił partję nielada. Toć poza szumnym tytułem, ojciec jej książę Anhalt Zerbst był de facto wassalem zwykłym Fryderyka i jenerałem w pruskiej służbie. Na dworze się nie przelewało, należało raczej oszczędzać i księstwu daleko było do tonów suwerennych panujących.
Też wielkie nastąpiło zdziwienie, gdy dnia pewnego otrzymano zaproszenie od imperatorowej Elżbiety, przybycia do Rosji, z między wierszami wyrażonym zamiarem, iż stać się to ma w celach ewentualnego marjażu. Wprawdzie książe Anhalt-Zerbst wzdrygał się nieco przed wysyłaniem córki do barbarzyńskiego kraju, wprawdzie zapowiadająca się na wielce urodziwą, piętnastoletnia księżniczka (urodz. 21 kwietnia 1729 roku) mało dopasowaną była do przyszłego męża, tem niemniej próżność panowania in spe nad jednem z największych państw Europy, tudzież rady starego Fryca przemogły... i matka wraz z córką wyruszyły w daleką podróż.
Moskowia zraziła nieco, lecz świetny dwór carycy wydał im się krainą z bajki. Nic tak dalece w tem dziwnego niema, gdy się wspomni, iż miała Elżbieta w swej garderobie.. tylko piętnaście tysięcy sukien i tylko... pięć tysięcy obuwia.
Nie było dnia bez gali dworskiej, maskarady czy balu a wszystko inscenizowane z prawdziwie wschodnim przepychem. Mogło to zaimponować nietylko księżniczce Anhalt-Zerbst, przywykłej na ojcowskim dworze liczyć się z każdym wydatkiem, niemal ze sprawieniem nowej sukni.
A dodać należy, że młodziutka księżniczka bynajmniej pozbawioną sprytu nie była. Szybko zadecydowała ona, że Rosja jest wartą nawet głupiego, śmiesznego i nieznośnego męża i na związek wyraziła zgodę. O matce niema co wspominać; była oszołomioną. To też dnia 9 lipca 1744 r. przechodzi na prawosławie (warunek niezbędny, wyznawała katolicyzm) i przy tym akcie, otrzymuje miast Zofji nowe imię — Katarzyny, pod którym odtąd znaną jest, zaś dnia następnego oficjalnie ogłoszone zostają zaręczyny.
Ślub odbywa się dnia 1 sierpnia z należytym przepychem. A gdy po zakończonym festynie, który bez parady, szeregu ogni sztucznych, tudzież ód nadwornych poetów się nie obył — udaje się do swej wspaniałej wielko-książęcej sypialni, rozbiera i kładzie do łóżka... w oczekiwaniu małżonka. Czeka godzinę, może dłużej. Już jest zaniepokojona, gdy do drzwi nieśmiało puka dyżurna dama dworu i melduje, że Jego Wysokość poczuł się nieco zmęczonym i legł ...spać... Zmęczenie to było nieco specyficzne, gdyż Piotr III, jak miał on się później nazywać, miał wielki pociąg do trunków i nie lubił pełnych butelek. Wobec tego oddał im tak należyty honor w dzień ślubu, że musiano nieprzytomnego wynieść do jego apartamentów.... Taką była noc poślubna Katarzyny!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W parę tygodni po ślubie stara księżna Anhalt-Zerbst opuściła Rosję. Młoda mężatka pozostała sama... a mąż starał się, jak mógł miodowe miesiące uprzyjemnić. W tym celu sprowadził do małżeńskich pokoi sforę psów i gorliwie zajął się tresurą. Gdy to zajęcie go męczyło, brał do ręki skrzypce i muzykował zawzięcie, że zaś o grze samej nie miał pojęcia, wydawał rozdzierające uszy dźwięki, co już nie było jego winą. Noce też sobie uprzyjemniał. Miał szereg lalek i bawił się niemi długo, gdy zaś uczuwał potrzebę konwersacji opowiadał małżonce o swem powodzeniu u kobiet i przygodach, jakie go spotkały. Przyznał się nawet, że jest szalenie zakochany w pannie Łopuchin i zamierzał się z nią bezwzględnie ożenić, gdyby nie ciotki. Czasem jej opowiadał, że powraca od panny Cari czy innej hofdamy i że bardzo żałuje, ale Katarzyna, pod względem urody nie wytrzymuje z niemi żadnego porównania.
Katarzyna wysłuchiwała tych zwierzeń nader spokojnie, notując je sobie w duszy skrzętnie. Wszak nie po miłość przybyła do Rosji, lecz po zgoła co innego, zaś to „inne“... należało do przyszłości.
Przestała zwracać uwagę na męża, sama zaś zagłębiła się w książkach. Nie wychodziła niemal z przebogatej cesarskiej biblioteki, pracowała, czytała, wchłaniała wiedzę w siebie. Ulubionym jej autorem był Voltair, dla którego kult niemal żywiła.
Tak szły miesiące, lata... i przez ten czas przyznać trzeba iż zdobyła tak potężny zasób wiadomości, że stała się później jedną z rozumniejszych i mądrzejszych kobiet świata. To przyznać jej musi każdy wróg, nawet każdy z nas polaków dla których jest ona synonimem rozbiorów, upokorzenia i przemocy...
Lecz nie jest moim zadaniem czynienia tu historycznych refleksji, zajmuje mnie przyszła caryca z punktu widzenia jej intymnych przeżyć... Czy nie czuła ona wówczas, że jest kobietą, że jeśli jest opuszczoną przez męża, to i jej również nieco sentymentu choćby z innej strony się należy? Zdążyła się wszak była z dzierlatki prawie, przerodzić na ponętną i zmysłową piękność. Czy na lubieżnym a tak lekkim w obyczajach rosyjskim dworze, gdzie stosunek Elżbiety z Razumowskim, był publiczną tajemnicą, nie budziła pożądań?
Na jednym z balów przemówić do niej po raz pierwszy, językiem miłości, ośmielił się urodziwy szambelan Sergjusz Sałtykow. Wprawdzie wyznanie było pełne respektu, nieśmiałe i tak przesłonięte, że zrozumieć je mogła wielka księżna wówczas tylko, gdyby sama zechciała..... lecz zawszeć to było wyznanie. Coby dalej z tego wyszło — niewiadomo, bo wszak pierwszy krok najwięcej kosztuje, gdyby nie zbieg okoliczności i względy polityczne.
W tym czasie, a działo się to po siedmiu latach małżeństwa, wzywa ją do siebie cesarzowa Elżbieta i oświadcza, iż jest wysoce niezadowoloną z dotychczasowej bezpłodności. Potomek być musi dla utrwalenia tronu, dynastji i spokoju Rosji. Jeśli Piotr III nie jest zdolnym do spełnienia obowiązków małżonka, to niech Katarzyna robi co jej się żywnie podoba i powyższe słowa skomentuje, jak jej się podoba... zresztą bliższy sens wytłumaczy zaufana starsza dama dworu p. Czoglikow.
Istotnie po paru dniach przybywa p. Czoglikow i oświadcza, że cesarzowa postanowiła przydzielić Wielkiej Księżnej specjalnego szambelana. Albo Sergjusza Sałtykowa albo Lwa Naryszkina. Do wyboru.
— „Tylko nie tego ostatniego”! — zawołała Następczyni tronu.
— Rozumiem Wasza Wysokość! — skłoniła się głęboko p. Czoglikow.
Czy mam więcej dodawać?
Dnia 20 września 1754 r. grzmot wystrzałów armatnich obwieścił Rosji, iż Piotrowi III narodził się syn. Dynastja i czystość rasy była uratowana!
W pamiętniku Katarzyny, wówczas już prowadziła pamiętnik, czytamy: „Sałtykow jest piękny, jak młody bóg. Nie ma piękniejszego na całym dworze”...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Potomka wkrótce odebrano młodej matce. Cesarzowa Elżbieta sama zamierzała się zająć jego wychowaniem. Otrzymał on na chrzcie imię Pawła i pod tem imieniem później panował nad Rosją. Katarzyna za swe trudy otrzymała w prezencie 100.000 rubli, co jej się bardzo przydało, tudzież dwa pierścienie tak marne, że się wstydziła je nosić. Sergjusza Sałtykowa wydelegowano na czas jakiś do Szwecji. Jeśli imperatorowa w tem miała cel oddalenia od kochanki, to osiągnęła go całkowicie, gdyż po powrocie trzeba było aż paru listów Wielkiej Księżnej, by na wyznaczone spotkanie się stawił. Lecz ona przeszła nad tym zawodem bez zbytniej rozpaczy. Określiwszy pięknego Sergjusza, jako „z urody Apollina a z rozumu pustego dudka” postanowiła, raz zdobywszy doświadczenie, nie odegrywać roli opuszczonej małżonki... i grzeszyć dalej.
Pytanie się nasuwa czy wiedział Piotr III o całej historji? Początkowo, zdaje się, był przekonany, że syn jest jego synem, z czego się niepomiernie przechwalał. Lecz usłużni dworacy otworzyli mu oczy. Najlepszym dowodem, że tak znienawidził on Pawła, iż patrzeć na niego nie mógł a jedną z przyczyn przewrotu, jak później głosiła Katarzyna, było, że zamierzał nawet pozbawić go dziedzictwa tronu.
Teraz przejdziemy do opisu przygody, z całego życia Katarzyny, nas polaków, najbardziej interesującej... Chcę mówić o Stanisławie Auguście Poniatowskim.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.