Zdrowy rozsądek/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Paine
Tytuł Zdrowy rozsądek
Wydawca nakładem tłumaczki
Data powstania 1776
Data wyd. 2016
Tłumacz Teresa Pelka
Tytuł orygin. Common Sense
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I. O POCZĄTKU I ZAMYŚLE RZĄDU OGÓŁEM, ZE
ZWIĘZŁYMI UWAGAMI O ANGIELSKIEJ KONSTYTUCJI


Niektórzy pisarze tak społeczność z rządem pomylili, że niewiele albo żadnego odróżnienia między nimi nie zostawiają. Nie tylko się różnią, ale mają też różne początki. Społeczność tworzą nasze chęci, a rząd nasza bezecność; owa pozytywnie promuje naszą szczęśliwość, łącząc nasze afekty, ów negatywnie, ograniczając nasze przywary. Owa zachęca do interakcji, ów kreuje dystynkcje. Pierwsze naszym patronem, drugie pokaraniem.

Społeczność w każdym państwie jest dobrodziejstwem, lecz rząd, nawet w swym stanie najlepszym, niczym więcej niż złem koniecznym, a w najgorszym, nieznośnym: gdyż cierpiąc, przez rząd wystawieni jesteśmy na biedy jakich w krainie jakiej bez rządu byśmy się mogli spodziewać, a naszą klęskę potęguje refleksja, że sami środków dostarczamy przez które cierpimy. Rząd, jak strój, jest oznaką utraconej niewinności; pałace królów pobudowane są na ruinach rajskiego zamieszkania. Byłyżby jasnymi impulsy sumienia, a przestrzeganymi jednako i nieodparcie, nie potrzebowałby człowiek praw dawcy; ale że nie taką jest okoliczność, uznaje potrzebę poddania części swej własności dla ochrony jej reszty, do czego skłania go ta sama roztropność, która w każdym przypadku zło najmniejsze mu wybrać doradza. Jako że bezpieczność jest prawdziwym rządu zamysłem i celem, bez zastrzeżenia wynika, iż forma która najlepszą się jawi by nam ową zapewnić, przy najmniejszym wydatku a za największym zyskaniem, będzie nam preferencją nad innymi.

Aby pogląd jasny a prawy zyskać na rządu cel i zamysł, przypuśćmy że jaka mała liczba ludzi osiedla się na jakiej odosobnionej części Ziemi, bez kontaktu z resztą. Przedstawialiby oni pierwsze zaludnienie jakiego kraju, albo świata. W owym stanie naturalnej wolności, społeczność będzie ich pierwszą myślą. Pobudzą ich do tego tysiące motywów, tak nierówne chęciom jednego człowieka są jego siły, a umysł do trwałej samotności tak niezdatny, że wkrótce szuka on pomocy a ulgi u innego, któremu wzajem tego samego potrzeba. Czterech czy pięciu wespół byłoby w stanie wznieść pośród dziczy znośne zamieszkanie, ale jeden mógłby przepracować żywot jak średnio trwa cały, nie osiągając niczego; jak by powalił drzewo, nie mógłby go ruszyć, czy swojego drewna ustawić po przeniesieniu; głód by go w międzyczasie od pracy odganiał, a każda różna chęć w różną stronę wołała. Schorzenie, ba, czy nawet tylko niepowodzenie jakie, jemu już by śmiercią być mogły, bo choć ani jedno ani drugie śmiertelnym być nie musi, każde pozbawiałoby go zdolności do życia, a umniejszało do stanu w którym rzekłoby się raczej że ginie, niż że umiera.

Tak oto potrzeba, jak siła grawitacyjna, wnet by naszych nowoprzybyłych emigrantów połączyła w społeczność, czego wzajemne dobrodziejstwa zastąpiłyby i niepotrzebnymi uczyniły obligację prawem i rządem, póki by tak pozostawali, siebie się wzajem trzymając. Ale na przywary Niebo jedynie ma odporność i nieuniknienie tak by się stało, że w miarę jak by przezwyciężali pierwsze trudności emigracji, co ich powiązały wspólnymi sprawami, poluźniać by się zaczęło ich wzajemne zobowiązanie i jednego z drugim więź. Ta właśnie rozłączność wskazałaby na potrzebę, ażeby jakąś formę rządu ustanowić, a uzupełniać niedobory moralnej cnoty
.
Drzewo jakie dogodne nastarczy im stanowego schronienia, gdzie pode gałęziami cała kolonia zbierać się może, by deliberować o publicznych sprawach. Bardziej niż możliwie, pierwsze ich prawa będą mieć tytuł tylko regulacji, a zaprowadzeniem będzie jedynie kara publicznego niepoważania. W tym pierwszym parlamencie, prawem naturalnym, będzie miejsce dla każdego człowieka.

Jednak w miarę wzrostu kolonii rosnąć będą publiczne troski, a odległość na jaką członkowie mogą być rozłączeni uczyni zbyt niewygodnym, by się spotykali przy każdej okazji wszyscy, jak na początku, kiedy ich liczba była mała, zamieszkanie bliskie, a troski publiczne nieliczne i niewielkie. Wskaże to na przydatność ugody, aby ich część legislatywną pozostawić w zarządzaniu przez wyznaczoną liczbę osób, z ogółu ludzi wybranych, które miałyby na uwadze względy takie same jak ci którzy ich ustanowili, oraz które działałyby na taki sam sposób jak ogół by działał, gdyby był obecny. Jeżeli kolonia nadal będzie się powiększać, stanie się potrzebnym ażeby i liczbę owych reprezentantów powiększyć, natomiast aby dało się troszczyć o interes każdej z części kolonii, najlepszym się okaże podzielić jej całość na dogodne obszary, z których każdy przysyłałby ich właściwą liczbę. Ażeby  osoby wybrane nie mogły uformować sobie interesu odrębnego od tego który ich wyborcy mają, roztropność wskaże iż stosownym jest zwoływać wybory często, ponieważ tym sposobem wybrani mogą powracać i ponownie mieszać się z ogółem wyborców, co jaką liczbę miesięcy, a ich wierność publicznej sprawie zabezpieczona jest roztropną refleksją, aby bicza na siebie nie kręcić. Takowa częstotliwa wymiana ustanowi wspólny interes dla każdej części wspólnoty; wzajemnie i naturalnie będą się one wspierać, a to od tego (a bynajmniej nie od królewskiego nieznaczącego imienia) zależy sprawność rządu, oraz szczęśliwość rządzonych.

Tutaj jest początek i powstawanie rządu, czyli modus, którego potrzeba wynika z niemożności rządu w świecie samą cnotą moralną; tutaj także zasadza się rządu zamysł i cel, czyli wolność i bezpieczność. A jakkolwiek nasz wzrok może być przyćmiony pokazem, a uszy oszukane dźwiękiem, jakkolwiek przesąd może giąć naszą wolę, a interes omraczać pojmowanie, prosty głos natury i rozumu powie, że to racja.

Czerpię moje pojęcie formy rządu z zasady natury, której sztuka żadna obalić nie może, a mianowicie, iż czym coś jest prostsze, tym mniej podatne to jest na zaburzenie, a jeżeli zaburzone, tym łatwiej owo naprawić. Z tą maksymą na uwadze, oferuję parę obserwacji o tej tak bardzo chwalonej konstytucji Anglii. Iż była szlachetną w czasach ciemnoty i niewolnictwa, kiedy powstawała, to pewne — kiedy światem rządziła tyrania, od której ulga najmniejsza była chwalebnym wybawieniem. A że jest niedoskonałą, podatną na wstrząsy i niezdolną przynosić to, co obiecywać się zdaje, łatwo wykazać.

Rządy absolutne (choć pohańbienie ludzkiej natury) mają tę zaletę iż są proste; jeżeli ludzie cierpią, znają głowę która jest owego cierpienia źródłem; podobnie znają owemu zaradę, a nie są skonsternowani mnóstwem jakim pobudek oraz lekarstw. Jednakowoż, konstytucja Anglii jest tak przesadnie skomplikowana, że naród cierpieć może całymi latami, nie mając możności odkryć w którym czynniku leży wada. Jedni powiedzą, że w jednym, drudzy że w innym, a każdy z doktorów polityki doradzi inne lekarstwo.

Wiem, iż trudno jest pokonać lokalne czy długo utrzymywane przesądy, ale jeżeli podejmiemy się ścierpieć i przebadamy czynniki składowe angielskiej konstytucji, zobaczymy, iż to podłe pozostałości dwóch starożytnych tyranii, złożone z jakimiś nowymi republikańskimi materiałami.

Pierwszy. — Pozostałość monarchicznej tyranii w osobie króla.

Drugi. — Pozostałość arystokratycznej tyranii w osobach parów. Trzeci. — Nowe republikańskie materiały w osobach izby gmin, na których cnocie spolega wolność Anglii.

Dwa pierwsze, będąc dziedzicznymi, są niezależne od narodu; takowoż, w sensie konstytucyjnym, nie przyczyniają się do wolności państwa.

Twierdzić, że konstytucja Anglii jest unią trzech sił które wzajem na się baczą, jest farsą; albo słowa te nie mają znaczenia, albo są słownym szablonem zbudowanym na sprzeczności.

Twierdzić, że Gminy mają na Króla baczenie, to z góry dwie rzeczy zakładać:

Po pierwsze — iż Królowi nie da się ufać o ile nikt go nie dogląda, bądź innymi słowy, że łaknienie władzy absolutnej jest naturalną chorobą monarchii.

Po drugie — iż Gminy, jeżeli po to są wyznaczane, albo są mądrzejsze, albo zaufania więcej warte niż Korona.

Jako że ta sama konstytucja co daje Izbie Gmin kontrolę nad Królem przez wycofanie środków, daje potem Królowi moc kontrolowania Izby Gmin, umocowując go do odrzucania ich innych ustaw, znów, zakłada ona, że Król jest mądrzejszy niż ci, po których już się mądrości większej niż jego spodziewała. Pospolity absurd!

Jest w kompozycji monarchii coś śmiesznego niezmiernie; wpierw odłącza ona człowieka od środków informacji, ale daje mu moc działania w przypadkach gdzie najwyższego osądu potrzeba. Stan królewski oddziela króla od świata, jednak jego biznes wymaga aby znał świat gruntownie. Tak oto różne czynniki w konstytucji, nienaturalnie się sobie wzajem przeciwstawiając i wzajem niszcząc, dowodzą że charakter całości jest absurdalny i nieużyteczny.

Niektórzy pisarze tak angielską konstytucję wyjaśniają: król, powiadają, to jedno, a ludzie to drugie; parowie to izba na rzecz króla, a gminy to izba na rzecz ludzi. Ma to jednak wszelkie znamiona gospodarstwa przeciw sobie samemu podzielonego; a chociaż wykładnie wdzięcznie są ułożone, jak się im przyjrzeć bliżej, jawią się próżnymi a wieloznacznymi. Zawsze tak będzie, że najmilejsze nawet konstrukcje jakich słowa dokonać umieją, kiedy zastosowane dla opisu rzeczy która albo nie ma jak istnieć, albo jest zbyt niezrozumiała by ją opisem objąć, będą tylko słów wybrzmiewaniem co nawet jeżeli ucho zabawić umie, umysłu poinformować nie potrafi. A z tym tutaj objaśnieniem uprzednia kwestia przynależy, mianowicie: jakżeż to król nabył siłę której naród boi się ufać i zawsze sprawdzać jest obowiązany? Władza taka nie ma jak być darem mądrego narodu, ani żadna siła co kontroli wymaga nie ma jak od Boga pochodzić. Konstytucja ma jednak założenie, że taka siła istnieć może.

Założenie to nie nastarcza zadaniu; środki czy nie mają jak, czy nie będą prowadzić do celu, a cała sprawa jest felo de se: bo tak jak większa waga zawsze poniesie za sobą mniejszą, a koła maszyny w ruch wprawia jedno, pozostaje teraz tylko wiedzieć, który czynnik w konstytucji ma wagę największą, bo ten rządzić będzie. A chociaż reszta, cała czy po części, zacinać się może, bądź jak brzmi sformułowanie, hamować ruchu prędkość, jak długo wstrzymać owego nie umie, jest próbą bez skutku. Pierwsza siła napędowa znajdzie w końcu drogę, a czego chce, czas szybko przyniesie.

Iż to korona jest owym przeważającym czynnikiem w konstytucji, nie trzeba długo mówić, a że czerpie ona całe swe znaczenie zwyczajnie z rozdawstwa miejsc i wynagrodzeń, jest samo przez się oczywiste. Takowoż, jakkolwiek byliśmy dość mądrzy by drzwi zamknąć przeciw absolutnej monarchii na zamek, jednocześnie byliśmy głupcami na tyle, aby dać koronie w posiadanie klucz.

Uprzedzenie Anglików, faworyzujących ich rząd przez króla, lordów i gminy, wywodzi się mniej lub bardziej z ich narodowej pychy, a nie rozumu. Pojedyncze osoby są niewątpliwie bardziej bezpieczne w Anglii niż w niektórych innych krajach, lecz wola króla jest prawem państwowym w Brytanii jak we Francji, z tą różnicą, że zamiast pochodzić z jego ust bezpośrednio, jest dostarczana ludziom w postaci groźniejszej, parlamentarnego aktu. Co do losu Karola Pierwszego, uczynił on królów jedynie bardziej subtelnymi — a nie bardziej prawymi.

Takowoż, oddalając wszelką narodową pychę na rzecz modusów oraz form, sama prosta prawda jest taka, że zupełnie od konstytucji narodu to zależy, a nie jest to dzięki konstytucji rządu, że korona nie jest tak przygnębiająca w Anglii jak jest w Turcji.

Wysoce potrzebnym staje się teraz dochodzenie konstytucyjnych błędów w angielskiej formie rządu, bo tak samo jak nie jesteśmy nigdy we właściwej kondycji aby innym oddać sprawiedliwość, jak długo sami podążamy za wpływem jakiej wiodącej stronniczości, tak nie jesteśmy w stanie oddać jej sobie, pozostając w okowach uporczywego uprzedzenia. A tak jak człowiek co ma więź z prostytutką, wybrać czy oceniać żonę się nie nadaje, tak owładnienie zgniłą konstytucją rządu uniemożliwi nam rozpoznanie dobrej.



Przekład może być udostępniony na innej licencji niż tekst oryginalny.
Oryginał
Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Thomas Paine.
Przekład
Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0.
Dodatkowe informacje o autorach i źródle znajdują się na stronie dyskusji.