Zaręczyny Jana Bełzkiego (Weyssenhoff, 1920)/Dnia 17-go kwietnia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zaręczyny Jana Bełzkiego |
Rozdział | Dnia 17-go kwietnia |
Pochodzenie | Nowele |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1920 |
Druk | Wł. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa; Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
No — to już prawie stanowcze...
Ale napisać taki mdły, niewyraźny liścik, a w dołączonej paczce odesłać zaręczynowy pierścionek bez oburzenia, bez objaśnień? Coraz mniej ją rozumiem, tę dotąd najukochańszą. Drwić przecie nie może ze mnie, przywalonego niedolą, drżącego całem sercem, ze mnie tak biednego... ani kokietować nie wolno z nieszczęściem.
Często, chcąc dotknąć duszy tej kobiety, napotykałem coś niepochwytnego, mgłę, zapach, a nie ciepłą duszę człowieka. Ale dzisiaj, kiedy mną burza miota, kiedy gromy, co we mnie biją, i ona odczuwać musi, myślałem, że dusza jej zadźwięczy — może gniewem i groźbą, może rozpaczą i łzami, tylko nie tą nutą banalną...
Pojadę do niej zaraz. Czy to wypada, czy nie, zastanawiać się nie pora. Gdybym miał stracić resztę złudzeń, wolę to, niż palącą niepewność.