Tak ja się rwę do ciebie, kraju mój rodzinny,
Budzący się do życia z letargu stuleci!
I z bólem o tem myślę, żem ja tu bezczynny,
Kiedy tam kipi praca, gdy się zapał nieci,
I kiedy przez tę przestrzeń niezmierną, daleką
Niemal słyszę, jak trumny odwala się wieko!
I nieraz się twarz moja w zadumaniu chyli I gorzkie zapytanie na usta się tłoczy: Czy doczekam radosnej wybawienia chwili I czy wolną ojczyznę ujrzą moje oczy? Czy też, nie doczekawszy się losów przemiany. Spocznę między obcymi ludźmi i kurhany?
Kraju! gdy dzieci twoje wolność uszczęśliwia,
Jam od cię odepchnięty — i sam nie wiem, za co?...
Kiedy innych ochota do czynów ożywia,
Ja jestem dziś z tych jeden, co nadzieję tracą...
Kraju! czy danem będzie mi powrócić kiedy
Do ciebie, moich myśli i czynów mych schedy?