Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[82]VI.
R. XXIII. w. 1 — 17.
A zaś rzekł Ijob: Ból mię dławi srodze
i już na tyla sam nie władnę sobą,
by narzekaniom swym powściągnąć wodze!
Obych to kędy mógł się potkać z Tobą
i na stolicy Twojej dopaść Ciebie,
by na sąd stanąć z gorzką swą żałobą!
Ja głosu krzywdy w sercu nie zagrzebię;
owszem! chcę słyszeć i zrozumieć słowa,
które odrzecze mi Sędzia na niebie!
Niech się przedemną w wielkość swą nie chowa,
ani straszliwą swą mocą mnie tłoczy:
po prawdzie niechaj będzie jego mowa,
a gdy się sprawa moja tak wytoczy —
snadnie zwyciężę! — Ale cóż uczynię!
Pójdę-li na wschód — nie uźrzą Go oczy!
[83]
pójdę na zachód — w obłokach mi zginie!
jeżeli w lewo — próżno! gdy na prawo —
nie bliższy Jego będę, jako ninie!
On lepak dobrze wie mą drogę krwawą
i tak doświadczył mnie, jak złoto w żarze, —
wiem, iżem ścieżki Jego strzegł z obawą
i dziś się jeszcze zboczyć z niej nie ważę,
śladem stóp Jego ostre depcąc piargi!
A choć mi tego nikto nie wykaże,
bych ważył lekce słowa Jego wargi
lub był w pełnieniu przykazań nie ścisły
(boć On jest jeden! i próżno z Nim w targi
wchodzić: niezmienne są Jego zamysły,
a czego dusza Jego chce — to czyni!):
spełnił nademną swą wolę! — i prysły
dni mego szczęścia! — A wszak-ci On w skrzyni
ma w pogotowiu plag takowych wiele!
Więc strwożon jestem, jak człek na pustyni
i bojaźń przed Nim mieszka w mojem ciele:
Bóg zdeptał serce me, zgniótł mię Wszechmocny, —
ginę dla mroku, co wokół się ściele,
i cień już zewsząd ogarnia mnie nocny...
|