Z Moskwy do Irkutska/Cz.2/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Rozdział XI Z Moskwy do Irkutska • Część II. Rozdział XII. • Juliusz Verne Rozdział XIII
Rozdział XI Z Moskwy do Irkutska
Część II. Rozdział XII.
Juliusz Verne
Rozdział XIII

Uwaga! Tekst niniejszy w języku polskim został opublikowany w latach 1876-77.
Stosowane słownictwo i ortografia pochodzą z tej epoki, prosimy nie nanosić poprawek niezgodnych ze źródłem!


Irkutsk.


Irkutsk, stolica Syberyi wschodniej, liczy do trzydziestu tysięcy mieszkańców. Na wyniosłem wybrzeżu po prawej stronie Angary, wznoszą się w malowniczym nieładzie domy i kościoły, a najwyższym górującym nad wszystkiemi jest kościół katedralny.

Jeżeli spojrzymy na miasto z góry odległej o dwadzieścia wiorst od niego, ujrzymy kopuły, dzwonnice, długie strzały i wieżyczki przypominające krainę wschodnią. Ale za wejściem do miasta niknie to złudzenie, miasto zdala w połowie bizantyjskie, w połowie chińskie, staje się europejskiem, równością ulic otoczonych chodnikami, domami niekiedy kilkopiętrowemi, budowanemi z cegły i drzewa, licznie krzyżującemi się ekwipażami, nietylko bowiem kursują tutaj telegi i tarantasy, ale nawet powozy i karety, słowem spotyka się wszędzie postęp cywilizacyi w połączeniu z najświeższemi modami paryzkiemi.

W obecnej epoce, Irkutsk służąc za punkt zborny wszystkich syberyjczyków prowincyj, był przepełniony. Niczego tam nie brakowało, w mieście tem bowiem zazwyczaj następuje wymiana towarów pomiędzy Chinami, Azyą i Europą. Irkutsk przyjął chętnie w swoje mury wieśniaków z doliny Angary, mongołów, tunguzów, bourjatów, bo tym sposobem utworzyła się pustynia dzieląca napastników od miasta.

Irkutsk jest rezydencyą gubernatora Syberyi wschodniej. Pod jego kierunkiem rządzi gubernator cywilny, w którego ręku spoczywa administracja prowincyi, naczelnik policyi niezbędny w miejscowości przeważnie zaludnionej wygnańcami i nakoniec wójt, naczelnik handlujących, osobistość ważna swoim majątkiem i wpływami nad podwładnymi.

Załoga Irkutska złożoną była z dwóch tysięcy pieszych kozaków i garnizonu żandarmów w czapkach i mundurach niebieskich, lamowanych srebrem.

Wiemy już iż w skutek wyjątkowych okoliczności, zamkniętym był w mieście od samego początku najścia tatarów głównodowodzący. Okoliczność ta potrzebuje objaśnienia.

Ważne bardzo powody zawiodły głównodowodzącego do oddalonych prowincyj Azyi wschodniej.

Podróżując jako wojskowy w towarzystwie oficerów i oddziału kozaków, przybył on aż w okolice po za-Bajkalskie. Nikołajewsk, ostatnie miasto rossyjskie na granicy morza Ochotskiego, zostało zaszczycone jego wizytą.

Przybywszy na granicę rozległego cesarstwa rossyjskiego, głównodowodzący skierował się ku Irkutskowi, zkąd zamierzał udać się do Europy, kiedy go zaskoczyła wiadomość o wkroczeniu tatarów. Pospieszył do stolicy, ale skoro tam przybył, komunikacya z Rossyą już była przeciętą. Odebrał jeszcze kilka telegramów z Petersburga i Moskwy, odpowiedział na nie; dalej jak wiemy druty zostały przerwane.

Irkutsk był odosobniony.

Głównodowodzący założył tutaj rezydencyę z odznaczającą go zawsze zimną krwią i bystrością umysłu.

Wiadomości o wzięciu Iszyma, Omska i Tomska kolejno przybywały do Irkutska. Za jaką bądź cenę należało uchronić stolicę Syberyi od wkroczenia tatarów. Nie można było spodziewać się posiłków. Wojska rozłożone w prowincyach Amuru i gubernii Irkutskiej, zbyt były nieliczne dla stawienia czoła tatarom. Tak więc ponieważ Irkutsk nie mógł być wolnym od oblężenia, należało poczynić starania, aby oblężenie to mógł wytrzymać czas jakiś.

Prace około tego rozpoczęły się z dniem wkroczenia tatarów do Tomska. Jednocześnie z ostatnią tą wieścią, dowiedział się głównodowodzący że emir Bukhary i sprzymierzony chan, dowodzili osobiście wojskami, ale nie doszło jego wiadomości że pułkownikiem wojsk barbarzyńskich był Iwan O*, który przysiągł mu zemstę, a którego on nie znał wcale.

Natychmiast rozkazano okolicznym mieszkańcom opuścić miasta i wioski. Tym którzy nie mogli przenieść się do stolicy, rozkazano przenieść się za jezioro Bajkaslkie, gdzie prawdopodobnie nieprzyjaciel nie będzie już mógł szerzyć zniszczenia. Zboża i paszę wprowadzono do miasta i tym sposobem tak mieszkańcom jak i zwierzętom zapewniono żywność na czas dłuższy.

Irkutsk założony 1611 roku leży przy spływie Irkut’a i Angary na prawym jej brzegu. Dwa drewniane zwodzone mosty zbudowane na palach, łączyły miasto z przedmieściami lewego brzegu. Przedmieścia wyludniono, mosty spalono. Angara w tym punkcie płynie szeroko, strzały nieprzyjacielskie nie dosięgną miasta. Ale rzekę można było przebyć od góry i dołu, z tej strony Irkutsk mógł oczekiwać napadu, a właśnie tutaj żaden szaniec go nie opasywał.

Rozpoczęto więc prace fortyfikacyjne. Dniem i nocą nie ustawano. Lud pracował z zapałem, na odwadze mu nie zbywało. Żołnierze, kupcy, wygnańcy, wszyscy z jednaką gorliwością poświęcali się dla wspólnego ocalenia Na ośm dni przed ukazaniem się tatarów, na Angarze szaniec był skończony, głęboka fossa wykopana. Nie można było wkroczyć do miasta, należało je oblegać i brać szturmem.

Trzecia kolumna tatarska, – ta którą spotkaliśmy na Jenisseju, – dnia 24 Września ukazała się na Angarze. Zajęła niezwłocznie wyludnione przedmieścia ze zniszczonemi nawet budynkami, aby te nie przeszkadzały działalności artyleryi głównodowodzącego.

Tak więc tatarzy uorganizowali się, oczekując reszty armii dowodzonej przez emira i jego sprzymierzonych.

Dnia 25 Września wszystkie oddziały wojska połączyły się w obozie nad Angarą, z wyjątkiem garnizonów pozostawionych załogą w miastach zdobytych.

Ponieważ Iwan O* poczytywał za niepodobieństwo przebycie Angary pod Irkutskiem, znaczna część wojska przedostała się na brzeg przeciwny za pomocą mostu ku temu celowi utworzonego ze statków o kilka wiorst od miasta. Głównodowodzący nie próbował opierać im się. Mógł stawiać przeszkody, ale nie zniweczyć zamiaru, pozostał więc zamknięty w Irkutsku.

Tatarzy zajęli prawy brzeg rzeki; posunęli się w górę ku miastu, spalili letnie pomieszkanie gubernatora i otoczyli Irkutsk, biorąc go w oblężenie.

Iwan mógł kierować oblężeniem, ale brakowało mu narzędzi do prędkiego wzięcia miasta. To też zamierzał wziąść Irkutsk podejściem, ten Irkutsk cel jego zabiegów.

Jak widziemy sprawy inny zupełnie wzięły kierunek. Z jednej strony bitwa pod Tomskiem spóźniła pochód armii tatarskiej, z drugiej energia głównodowodzącego w ufortyfikowaniu miasta, zniweczyła jego zamiary. Musiał rozpocząć kompletne oblężenie.

Jednak w skutek jego namowy, emir po dwakroć usiłował wziąść miasto szturmem, lecz oprócz znacznej straty ludzi, nic z tego nie osiągnięto. Głównodowodzący i jego oficerowie nie oszczędzali siebie, pierwsi wstępowali na wały; mieszczanie i chłopi zachęceni przykładem bronili walecznie oszańcowania. Przy drugim szturmie udało się tatarom zrobić wyłom w okopach. Bitwa rozpoczęła się na ulicy Bolszia, długiej dwie wiorsty a przytykającej do Angary. Ale kozacy i żandarmi tak silny stawili opór, iż tatarzy cofnąć się musieli.

Teraz kiedy siły zawiodły, Iwan postanowił popróbować zdrady. Wiemy już iż zamierzał on dostać się do miasta, dotrzeć do głównodowodzącego, zyskać jego zaufanie i w danej chwili otworzyć bramy miasta wrogom.

Cyganka Sangarra skłoniła go ostatecznie do wprowadzenia w czyn tego zamiaru.

Należało działać bezzwłocznie. Wojska rossyjskie z Jakutska zbliżały się do Irkutska. Skoncentrowały się one na górnem wybrzeżu Leny. Przed upływem dni sześciu miały już być na miejscu. Zdrada musiała być wcześniej dokonaną.

Iwan nie wahał się.

Dnia 2-go Października wieczorem, zgromadziła się rada wojenna w pałacu głównodowodzącego.

Pałac ten wznosił się na końcu ulicy Bolszaja. Z głównej jego fasady widać było obóz tatarski.

Głównodowodzący, jenerał W* i gubernator miasta, wraz z pewną liczbą oficerów stopnia wyższego, rozmaite podawali projekta.

– Panowie, przemówił głównodowodzący, znacie dokładnie nasze położenie. Nie wątpię iż zdołamy się utrzymać aż do przyjścia wojsk rossyjskich z Jakutska. Wtedy zdołamy rozpędzić wroga i pomścić się nad nim.

– Wasza Wysokość nie wątpi iż polegać może na mieszkańcach Irkutska, odparł generał W*.

– Tak generale i patryotyzm ten umiem ocenić. Dzięki Bogu iż dotąd nie wkradła się jeszcze zaraza i głód; na szańcach waleczność ich mogłem podziwiać tylko. Pan naczelnik słyszał moje słowa, proszę aby one nie zostały tajemnicą.

– W imieniu miasta dziękuję Waszej Wysokości. Czy mogę zapytać kiedy są spodziewane wojska rossyjskie?

– Za sześć dni najdalej, Zręczny emisaryusz zdołał dziś dotrzeć aż do mnie z wiadomością, iż pięćdziesiąt tysięcy żołnierza pod dowództwem generała K*, zdwojonym marszem spieszy do Irkutska. Przed dwoma dniami byli na wybrzeżach Leny, a teraz ani śniegi ani mrozy już ich zatrzymać nie mogą. Pięćdziesięcio tysięczna armia oswobodzi nas wkrótce od tatarów.

– Ja dodam jeszcze, że w dniu kiedy Wasza Wysokość zażąda ochotników, wszyscy staniemy pod jego rozkazami.

– Dziękuję wam panowie, odrzekł głównodowodzący. Czekajmy aż kolumny nasze natrą na nieprzyjaciela.

Potem zwróciwszy się do generała W*.

– Jutro zwiedzimy roboty na prawem wybrzeżu, powiedział. Na Angarze zaczynają kry płynąć, wkrótce zmarznie, a w takim razie być może, tatarzy mogliby się do nas dostać.

– Czy Wasza Wysokość pozwoli zrobić jedną uwagę? zapytał naczelnik kupców.

– Mów pan, słucham.

– Widziałem niejednokrotnie temperaturę spadającą czterdzieści stopni niżej zera, a jednak Angara nie zamarznie zupełnie. Prawdopodobnie jest to wynikiem bystrości jej prądu, Jeżeli więc tatarzy nie zdołają wynaleść innego sposobu przebycia rzeki, zaręczam iż z tej strony nie wejdą do Irkutska.

Gubernator potwierdził słowa kupca.

– Bardzo szczęśliwa okoliczność, odparł głównodowodzący. Niemniej jednak należy być ostrożnym.

Potem zwróciwszy się do naczelnika policyi, zapytał:

– A pan nic mi nie masz do powiedzenia?

– Mam zanieść do Waszej Wysokości prośbę.

– Prośbę – od kogóż to?

– Od wygnańców Syberyi, których liczba do pięciuset dochodzi.

Wygnańcy polityczni od chwili najazdu tatarów zgromadzili się w Irkutsku. Spełnili oni dosłownie rozkaz opuszczenia miast, gdzie trudnili snę nauczycielstwem, medycyną i żeglugą. Głównodowodzący ufając patryotyzmowi uzbroił ich wszystkich, a oni okazali się walecznymi obrońcami swobody.

– Czegóż żądają wygnańcy? zapytał głównodowodzący.

– Upraszają oni aby Wasza Wysokość dozwolił im utworzyć z siebie oddział osobny, przy pierwszem starciu wysłany na pierwszy ogień.

– Dobrze, zgadzam się. odrzekł głównodowodzący wzruszony – wygnańcy ci mają prawo bić się walecznie.

– Zaręczam Waszej Wysokości iż lepszych żołnierzy nigdy mieć nie będzie.

– Ale oni potrzebują dowódzcy. Kto nim będzie?

– Oni pragną gorąco aby Wasza Wysokość w ręce jednego z nich złożył to dostojeństwo, w ręce takiego który już odznaczył się kilkakrotnie.

– Czy to rossyanin?

– Tak jest, rossyanin z prowincyj bałtyckich.

– l zowie się…?

– Wasili F*.

Tym wygnańcem był ojciec Nadi.

Wasili F*, jak to już wiemy, trudnił się w Irkutsku medycyną. Był to człowiek rozumny i litościwy, odważny i wielki patryota. Wszystkie chwile wolne od zajęcia swego powołania, poświęcał staraniom obrony. On to pierwszy zgromadził wygnańców do wspólnego celu, a walczyli z takim zapałem, iż zdołali aż zwrócić uwagę głównodowodzącego. Niejednokrotnie już własną krwią spłacili dług ojczyźnie, tej ojczyźnie tak przez swe dzieci kochanej! Wasil F* prowadził ich heroicznie. Imię jego nieraz już zasłynęło, ale nigdy nie żądał nagrody, nigdy o nic nie prosił, a o zamiarze uczynienia go dowódzcą nie wiedział nawet.

Głównodowodzący oświadczył, iż znane mu już to nazwisko.

– W istocie, przemówił generał W*. Wasili F* to śmiały i odważny człowiek. Wpływ jego na towarzyszów zawsze był niezmierny.

– Od jak dawna przebywa on w Irkutsku? zapytał głównodowodzący.

– Od lat dziesięciu.

– A postępowanie jego…?

– Postępowanie jego nie zostawia nic do życzenia.

– Proszę mi go przedstawić natychmiast?

Rozkaz głównodowodzącego spełniono – w pół godziny potem wprowadzono Wasila F*.

Był to człowiek najwyżej lat czterdzieści liczący, o fizjognomii poważnej i smutnej. Życie jego niezaprzeczenie skupiało się w tych słowach: walka i cierpienie za walkę. Nadia bardzo była doń podobną.

Jego więcej jeszcze niż innych dotknęło najście tatarskie, zniweczyło bowiem najwyższą nadzieję ojca, wygnańca o ośmset wiorst od miasta rodzinnego. Z listu dowiedział się o śmierci żony i jednocześnie o wyjeździe córki, która uzyskała od rządu pozwolenie udania się do Irkutska.

Nadia miała opuścić Rygę dziesiątego Lipca. Czy w obecnych okolicznościach zdołała przebyć granicę i co się z nią stało? Łatwo pojąć niepokój nieszczęsnego ojca pozbawionego wszelkiej od córki wiadomości.

Wasili F* skłonił się i w milczeniu oczekiwał na pytania głównodowodzącego.

– Wasili F*, towarzysze twoi chcą utworzyć osobny oddział. Czy wiedzą oni iż w oddziale tym od pierwszego do ostatniego wszyscy zginąć mogą?

– Są na to przygotowani.

– I ciebie chcą mieć swoim dowódzcą?

– Mnie?

– Czy chcesz stanąć na ich czele?

– Tak, jeżeli kraj tego potrzebuje.

– Dowódzco Fedorze, nie jesteś już wygnańcem.

– Dziękuję Waszej Wysokości, ale czy mogę przywodzić tym, którzy nimi być nie przestali?

– I oni są wolnymi.

Było to ułaskawienie wszystkich jego towarzyszów wygnania, teraz towarzyszów broni!

Wasili F* niezmiernie wzruszony opuścił pałac.

Po jego wyjściu głównodowodzący przemówił:

– Potrzebujemy bohaterów na obronę stolicy Syberyi i oto właśnie stworzyłem takich bohaterów.

W istocie, ułaskawienie to było zarazem czynem łaski i donośnej polityki w obecnych okolicznościach.

Była już noc. Z okien pałacu widać było ogniska obozu tatarskiego, błyszczące aż po za Angarę. Kra wciąż płynęła, odłamy lodów zatrzymywały się przy słupach dawnego mostu. Nie ulegało wątpliwości że naczelnik kupców prawdę powiedział, Angara zamarznąć nie mogła. Tak więc z tej strony nie groziło niebezpieczeństwo.

Dziesiąta godzina wybiła. Głównodowodzący już zamierzał pożegnać oficerów udając się do swych apartamentów, kiedy pewną wrzawę usłyszano za pałacem.

Prawie natychmiast drzwi od salonu otwarły się i adjutant przystąpił do głównodowodzącego.

– Kuryer od cesarza!