Ja zabitą prawdę stroję w krepy.. Tłum Twych widzów, o Mistrzu, był ślepy! — Bo nie dojrzał przez przepych Twych barw, Że-ś jest Światła ognistym probierzem, Że-ś był w walce o Prawdę szermierzem, Zdarł z przesądów wiekowych sto larw!
Idjotyczne szemrały wciąż głosy: Przecz malujesz tortury i stosy, Zamiast kwiatów z bezmyślności łąk? Nie widziano, że stawiasz ołtarze Świętej Prawdzie — że Twój pędzel karze Złą ciemnotę, tę twórczynię mąk!...
Tyś mi rzekł — a jasne miałeś lice, — Że nie zgasną moje błyskawice, Słów mych gromy znajdą jutro wtór... Jutro! jutro!... o, marna pociecho! Lecz wystarcza, że w Twem sercu echo, — Kiedy-ś słuchał — obudził mój twór!
Twoją barw, a moją słów jest zbroja... Ale poszła „Czarownica“ moja Przez Twych natchnień, przez Twej myśli szlak Z łzą i grotem śmiechu — między ślepych... Idąc, Tobie za barw Twoich przepych — Krwawą głową, daje bratni znak!