Kiedy kino nazywało się jeszcze „bioskop”
Albo „iluzjon”,
Kiedy nosiłem czapkę uczniowską,
Wszystko było doprawdy iluzją,
Marzeniem i bezstroską.
Nie znałem wtedy „Cunardów” i „White Star’ów”,
Miałem w Łodzi kamienicę zaklętą,
Tam nie trzeba było mieć dolarów,
Bo każde piętro
Było pokładem okrętu.
Kiedy pisałem jeszcze: „Kwiatów kielichy”
I „róż kobierce”,
A rymowałem:
— Cichy,
— Serce,
Miałem doprawdy ciche serce.
Kiedy kino nazywało się bioskop,
Kiedy na schodach były dziwy,
Kiedy wszystko było budzącą się piosnką,
Byłem jeszcze szczęśliwszy.
Dziś jestem tylko szczęśliwy.