Wieś mojej matki/Zakończenie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Bandrowski
Tytuł Wieś mojej matki
Podtytuł Opowieść
Wydawca Nakład Księgarni św. Wojciecha
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia św. Wojciecha
Miejsce wyd. Poznań — Warszawa — Wilno — Lublin
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ZAKOŃCZENIE.

Przez bramę wjazdową, szeroko otwartą, wjeżdżają wielkie, drabiniaste wozy, wysoko wyładowane złotemi snopami pszenicy lub żyta. Nie wiem, co wyższe: te wozy, pełne snopów, czy nasz dworek. Byłem w polu i kręciłem powrósła. Teraz siedzę na wozie, na snopie okrakiem, własnoręcznie ukręconego powrósła się trzymając. Z wysokości tej złotej góry widzę mały nasz dworek i srebrnoszarą Wisłę. Czy można to zapomnieć?
Po dziedzińcu biegają młode konie, a na ławie, pod oknami jadalni siedzi moja Prababcia i moja Mama. Niedaleko jest lipa, na której wisi dzwon, i za chwilę ja zacznę dzwonić, bo wieczór jest już pomarańczowy, a spracowani ludzie chcą jeść. Prababcia uśmiecha się do całego świata, a oczy mej Mamy są ciemnoszafirowe i tak głębokie, jak czwarty nokturn Szopena. Ja zaś jestem małym chłopcem, który stoi przy płocie i z największą rozkoszą dzwoni w dzwon na lipie, aby ludzie przyszli na zarobiony przez siebie ciężko „chleb powszedni“.
A potem oni idą powoli procesją, która dla mnie jest znacznie piękniejsza, niż pochód królów na wawelskim krużganku.
Idą na znakomity żur z pyszną omastą!

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Bandrowski.