Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/2. XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 244
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 2 listopada 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


374.

Reformy teatralne. Prezes teatrów warszawskich wezwał, jak wiadomo, redaktorów dzienników, krytyków oraz literatów do współudziału w pracy około podniesienia sceny naszej i przeprowadzenia pewnych koniecznych ulepszeń tak w kierunku administracyjnym, jak i literackim. Uformowany w ten sposób komitet artystyczno-naradczy odbył pierwsze posiedzenie swe wczoraj, to jest w poniedziałek, w liczbie 22 członków, w biurze dyrekcji. Na posiedzeniu owem, zagajonem przemówieniem prezesa, rozstrzygano przede wszystkiem kwestię rannych przedstawień, czyli tak zwanych matinées, praktykowanych z korzyścią dla teatrów i publiczności za granicą. Po dość ożywionej dyskusji członkowie komitetu postanowili, nie rozstrzygając stanowczo kwestii samych przedstawień ani repertuaru, pozostawić rozwiązanie jej dalszym z kolei posiedzeniom, a to dla zyskania czasu i przygotowania dokładniejszych projektów. Ponieważ jednak ranne przedstawienie Fausta zostało już zapowiedziane i że z drugiej strony będzie ono mogło służyć poniekąd za próbę, o ile chętnie przyjmie taką nowość nasza publika, postanowiono zatem przedstawienie to przyprowadzić do skutku.
Drugą z kolei kwestią postawioną przez prezesa była kwestia rozprzedaży biletów. Jak wiadomo, ze strony publiczności ciągłe dochodzą narzekania, że na wszelkie bardziej pociągające sztuki i występy niepodobieństwem jest dostać biletów bez udawania się do dróg pośrednich i że ani najwcześniejsze stawienie się przed kasą, ani wycierpianie w tłoku przykrości nie prowadzą w tym razie do celu. Ponieważ z przyczyn niezależnych tak zwanych „biur lokacyj“ zaprowadzić u nas nie można, należało pomyśleć o innych środkach, które by usunęły istniejącą dotychczas niedogodność i położyły tamę słusznym narzekaniom publiczności. Tym celem po licznych rozprawach komitet zaprojektował: po 1. urządzenie odpowiednich galeryj przy kasach na podobieństwo istniejących np. w Monachium lub w Wiedniu, za pomocą których kupujący bileta mogą pojedyńczo tylko zbliżać się do okienka kasy, co usuwa tłok i zamęt, 2. urządzenie dwóch kas: jednej dla galerii i paradyzu, drugiej dla lóż, krzeseł i amfiteatrów, a na koniec, po 3., ogłoszenie najprzód repertuaru na tydzień i prawo dla publiczności zamawiania naprzód na tydzień biletów. Dla tem łatwiejszej kontroli wywieszonym będzie jednocześnie plan teatru, na którym miejsca już zakupione będą natychmiast zaznaczane; tym sposobem każdy kupujący będzie mógł widzieć, które jeszcze są do sprzedania, i takowych zażądać.
Na koniec komitet przystąpił do kwestii najważniejszej, to jest do wyboru ze swego grona specjalnej komisji do prac szczegółowych, które nie mogą być załatwiane na ogólnych posiedzeniach komitetu. Do atrybucyj takiej specjalnej komisji dla dramatu i komedii należy więc odczytywanie sztuk nadsyłanych i wybór ich na scenę, wskazywanie najlepszych sztuk z literatury zagranicznej, obsada ról, przygotowywanie projektów na ogólne posiedzenia, słowem, całkowity kierunek artystyczno-literacki, czyli niesienie w nim pomocy dwóm dyrektorom: pp. Follandowi i Tatarkiewiczowi.
Do takiej komisji specjalnej, do której zaliczają się dyrektorowie z tytułu swego urzędu, wedle pierwotnego projektu miało być wybranych trzech członków komitetu ogólnego, na wniosek jednakże jednego z uczestniczących postanowiono cyfrę delegowanych powiększyć do pięciu, po czem przystąpiono do wyboru przez zapisywanie nazwisk na kartkach. Po obliczeniu okazało się, że większością głosów wybrani zostali: Bogusławski, Lubowski, Sarnecki, Sienkiewicz (Litwos) i Kaszewski. Tak więc całkowita komisja specjalna składać się będzie z siedmiu członków, których zebrania odbywać się będą prawdopodobnie dwa razy w tygodniu.
Nie wątpimy, że tak powiększona liczba pracowników, dalej udział prasy, która przez swych delegatów pomagać będzie w pracach szczegółowych, a na koniec pomoc i rady komitetu ogólnego nie tylko ułatwią zadanie dyrektorom obecnym, ale potrafią wpłynąć na podniesienie repertuaru i w ogóle postawią scenę warszawską na wysokości jej zadania.
Wobec tego uważamy, że pierwsze zaraz posiedzenie komitetu „artystyczno-naradczego“ przyniosło już rezultaty, których pożyteczność zależeć będzie tylko od komisji i od dobrej woli dyrekcji.

375.

Bezdzietni, Duma i ambicja, komedie Mostowskiego. O utworach literackich, leżących niżej wszelkiej krytyki, wspominać prawie nie warto i nie czynilibyśmy tego, gdyby nie to, że nasza rubryka ma być rodzajem światełka pomagającego czytelnikowi w rozpoznawaniu rzeczy złych od dobrych i ułatwiającego mu sąd własny. Trzymając się tej zasady, musimy od czasu do czasu wspominać i o płodach całkowicie poronionych, choćby sposobem przykładu. Mamy więc przed sobą dwie komedie p. Mostowskiego w jednym tomie, a w wydaniu dość ozdobnem, i musimy wydać o nich zdanie. Treść pierwszej z nich, zatytułowanej Bezdzietni, polega na tem, że istnieje dwóch staruszków bezdzietnych, z których każde dobiera sobie dziecko wedle swego smaku, więc staruszka młodego chłopca, a staruszek młodą dziewczynkę. Bezpośrednim skutkiem tego wyboru jest, że oboje zaczynają się podejrzewać, następnie kłócić, a następnie chcą iść do rozwodu. Na szczęście okazuje się, że adoptowany Michaś kocha adoptowaną Lilcię, zatem podejrzenia upadają i staruszkowie godzą się. Czy to wszystko? Nie, jest jeszcze kilka figur pobocznych, jako to: pan Paweł, brat staruszka, grający rolę czarnego charakteru, i pani Pękowska, która ma być ciocią całego świata, a w rzeczywistości jest tylko faktorką z powołania. W Dumie i ambicji autor kreśli nam stosunek dawnej rodziny patrycjuszów do ambitnych parweniuszów. Miłość jest plastrem tak tu, jak wszędzie, a papier, słynny jak zawsze z cierpliwości, pozwala drukować na sobie wszystko, co się podoba. Do tego utwory te, to nie pierwsze próby pióra, ale podobno jedenaste lub dwunaste.

J’ai lu Agésilas
Hélas,
Mais après Attila
Holá.

Wobec tego sprawozdawca niełatwe ma zadanie, bo jak tu mówić np. o pustyni, na której nie rośnie nic. Bywają jednak pustynie słone, ale w komediach tych nie ma nawet i krzty soli ani attyckiej, ani żadnej innej. Nie ma także talentu, nie ma zagadnień psychicznych, nie ma charakterów, nie ma intrygi, nie ma satyry, nie ma nawet sfery towarzyskiej, nie ma wieku, nie ma poezji, nie ma miłości, nie ma typów, nie ma dojrzałości, nie ma języka, słowem: ani wołu, ani sługi, ani służebnicy, ani żadnej rzeczy, która jego jest. Pisanie podobnych rzeczy jest po prostu manią, tem szkodliwszą, że człowiek, który nie ma talentu pisarskiego, może być zdolnym do innych zajęć, nie powinien więc bezowocnie czasu tracić. Z drugiej strony, na świecie jest tyle prawdziwie pięknych książek, że i czytelnikom szkoda fatygi na gryzienie utworów, o których jak o głowonogu Wiktora Hugo łatwiej powiedzieć, czem nie są, niż czem są.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.