Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/18
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1880, nr 2 Publicystyka Tom V |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 3 stycznia 1880 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1880 |
Indeks stron |
Bolesław z Ustronia. Z powodu powątpiewania, jakieśmy wyrazili, czy zamierzony dziennik Warszawa-Szląsk na podobieństwo Paris-Murcie jest pomysłem praktycznym, pan Bolesław z Ustronia odpowiada nam dość obszernie w Gazecie Lubelskiej, krytykując nasze zdanie.
Powiedzieliśmy naprzód, że liczba tych, którzy czytają po polsku, nie dorównywa liczbie czytających po francusku, więc na znaczne dochody z dziennika nie ma co liczyć; po wtóre, że rzecz wymaga długiego czasu, dla Szląska zaś potrzebną jest pomoc najśpieszniejsza. Co do pierwszego, p. Bolesław z Ustronia powiada: „Według stawu grobla“ i twierdzi, że jeśli Paris-Murcie przyniesie setki tysięcy franków, to Warszawa-Szląsk może przynieść dziesiątki tysięcy. Bardzo dobrze. Gdyby nam chodziło nie tyle o rzeczywistą pomoc dla Szląska, ile o zaznaczenie naszej ofiarności, nie robilibyśmy żadnych uwag nad projektem. Ponieważ jednak jest przeciwnie, ponieważ z drugiej strony, dotykając się bliżej spraw wydawniczych, wiemy dokładnie, jak trudną jest inicjatywa w tych rzeczach, ile czasu wymaga wykończenie rysunków, zebranie współpracowników i artykułów, ile pieniędzy sam nakład — wyraziliśmy więc powątpiewanie, czy przy małej liczbie polskich czytelników — czas, trud i pieniądze nie mogłyby być włożone w przedsiewzięcie, które by przyniosło więcej niż kilka tysięcy złotówek, a zwłaszcza które by je przyniosło prędzej.
Pan Bolesław z Ustronia mówi, że jest nas garstka licząca się na kilka dziesiątków milionów, ale zapomina, że w tych milionach liczbę umiejących czytać można by obliczyć na dziesiątki tysięcy. Sądzę, że gdybyśmy sprzedali kilkanaście tysięcy egzemplarzy, byłoby to maximum, jakie osiągnąć można, wpłynęłoby więc do kasy na Szląsk jakie 20 do 30 tysięcy złotych. Otóż twierdzimy, że dwa lub trzy koncerta, dwa lub trzy odczyty przynieść może więcej w czasie daleko krótszym i bez takich zachodów. Należy przy tem jeszcze nadmienić o jednej okoliczności, o której nie wspomina p. Bolesław z Ustronia, mianowicie o tem, że zamierzony dziennik Warszawa-Szląsk musiałby uzyskać odpowiednie pozwolenie, co trwa czasem bardzo długo, tak nawet długo, że wobec tego obawy nasze, iż pomoc byłaby opóźniona, są wielce uzasadnione.
Nakoniec, bez uprzedniego pozwolenia nie podobna ani zamawiać współpracowników, ani zbierać przedpłaty, to więc, co o tem mówi p. Bolesław z Ustronia, zupełnie jest niepraktyczne.
Projekt sam w sobie jest chwalebny, przeciw temu ani słowa. Pisząc o nim, nie mamy bynajmniej chęci kogokolwiek od niego odwodzić, czynimy tylko nasze uwagi, zastanawiamy się nad trudnościami i zastrzegamy, że trudności jest wiele, a rezultat może zawieść oczekiwania.
Gdyby jednak ona wyszła ze sfery projektów, gdyby ktoś mimo naszych uwag zabrał się do roboty około takiego dziennika, pierwsi poparlibyśmy go z takąż samą usilnością, z jaką wzywaliśmy wszystkich kochających swój lud, by go nie opuszczali w chwilach niedoli.