Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/17. XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 257
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 17 listopada 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


389.

Wojna chocimska. Poemat w 10 częściach. Przez Wacława Potockiego. Treścią wielkiego tego poematu, napisanego około r. 1671—2, jest zwycięstwo odniesione przez Chodkiewicza pod Chocimem w r. 1621 nad Turkami. Wojna ta była jednym z najważniejszych wypadków dziejów ówczesnych. Turcy pod wodzą sułtana Osmana, wszedłszy w liczbie 400,000 w granice dawnej Rzeczypospolitej, zamierzyli dokonać podboju reszty Słowiaństwa, lecz Polacy pod wodzą bohaterskiego Chodkiewicza, jakkolwiek w liczbie 65,000 tylko wojska, nie tylko odparli zwycięsko wszystkie zamachy sześćkroć liczniejszego nieprzyjaciela, ale działając zaczepnie zmusili go do odwrotu i do zawarcia pokoju. Wypadek ten głośnym stał się w całej Europie; pisano ody na cześć tego zwycięstwa, malowano obrazy i haftowano je na gobelinach. Szczególniej jednak radosnem echem odbiło się ono w całej Słowiańszczyźnie, i tej to radości przypisać należy jedno z największych dzieł poetycznych, na jakie zdobyła się literatura południowo-słowiańska. Jeśli jednak tak było poza granicami Rzeczypospolitej, łatwo zrozumieć, że w kraju nie brakło historyków i poetów, którzy zapragnęli uświęcić wielki tryumf narodowy. W ten sposób powstał pisany piórem godnem Cezara pamiętnik tejże wojny Jakóba Sobieskiego (ojca króla), zatytułowany: Commentariorum Chotinensis belli libri tres — i wielki utwór Potockiego, który, jak chcą niektórzy krytycy, jest tylko parafrazą wierszowaną pamiętnika.
Ale poemat zasługuje na szerszą uwagę niż parafrazy. Bądź co bądź jest on największem dziełem poetyckiem, jakie wydała literatura nasza z XVII wieku. Tyszyński twierdzi wprawdzie, że Wojna chocimska nie jest epopeją, ani artystyczną, z romantycznych i idealnych szczegółów złożoną całością. Według niego jest to tylko opowiadanie językiem poetycznym i z poetyczną fantazją świetnego historycznego ustępu. Tenże sam jednak Tyszyński, mimo całej surowości sądu, nie waha się w przyznaniu dziełu stanowczej wyższości nad wszystkiemi innemi, i również nie waha się przyznać mistrzowstwa autorowi w wielu ustępach, na dowód czego przytacza liczne przykłady.
Jest to pokarm zdrowy, pełen siły i chwały narodowej, który przeto może napełnić każde serce dumą i patriotyzmem. Długi czas on leżał w ukryciu, Potocki nie śmiał go drukować, bo był to człowiek skromny, zamiar więc napisania epopei uważał za tak wielki, że żadne wykonanie nie mogło go zadowolić, wskutek czego i własną pracę uważał za słabą. Stąd poemat ten w chwili, gdy został wykonany, mało kto znał, a wkrótce zapomnieli o nim wszyscy. Dopiero Józef Borkowski, dostawszy rękopism, rozmiłował się w nim tak dalece, że jeszcze na łożu śmierci zaklinał Przyłęckiego, by go wydał. W ten sposób dopiero w r. 1850 we Lwowie poemat ukazał się w druku, i to nie pod nazwiskiem autora, ale Andrzeja Lipskiego, podczaszego chełmskiego. Późniejsze dopiero badania wykryły prawdziwego autora, jakkolwiek cała sprawa była przez dłuższy czas kwestią sporną. Szajnocha pierwszy dowiódł, że autorem Wojny chocimskiej był Wacław Potocki. Potem pokazały się już liczne studia (Mecherzyńskiego, Nabielaka, Bełcikowskiego) nad poematem i jego autorem. O Potockim jednakowoż nie mamy dokładnych wiadomości. Z różnych przygodnych wzmianek wiemy tylko, że pochodził z zamożnej rodziny szlacheckiej, nie Pilawitów, ale Szreniawitów, że za Władysława i Kazimierza, jak każdy szlachcic, bywał w licznych potrzebach wojennych, na starość zaś osiadł pod rodzinną strzechą i pisał. Był człowiekiem wykształconym, czytał wiele i pisał wiele, ale może właśnie dlatego, że zaczął tak późno, utworom jego przy całej ich podniosłości i powadze brak tego polotu młodzieńczego, którego rozwaga zastąpić nie zdoła. Prócz Wojny chocimskiej ułożył wiele jeszcze mniejszych i większych poematów treści religijnej, romantycznej i rycerskiej. Pisał hymny i ody duchowne, psalmy pokutne i pieśni. Do poematów rycersko-romantycznych należy jego przekład Argenidy z Barcklay’a, dalej większy oryginalny poemat Syloret, a nakoniec: Smutna przygoda Wirginiej, rzymskiej dziewicy, oraz Historia Tresy. W ogóle da się powiedzieć o tym rycerzu-poecie, że w działalności swej poetycznej sławił, jak na szlachcica owego wieku przystało: Boga, miłość i wojnę. Tak skromny, jak był, i tak mało rozumiejący o swym talencie pisarskim, stawiał jednak wysoko zawód pisarza, wyżej nawet nad herby, nad rycerskie pochodzenie, nad bogactwo, nad wszystko: „Mogą (mówi w przedmowie do Wojny chocimskiej) płakać krokodylowie, mogą się śmiać koczkodani; lwi i niedźwiedzie, psi i smocy rozmaitych sztuk, skoków, tańców wyćwiczyć się dadzą — jednego tylko pisma nie pojmą“.
Pisanie więc uważał za szczyt człowieczeństwa. Dlatego sam pisał — choć więcej dla siebie niż dla innych — i z tego powodu mało był aż do ostatnich czasów popularny. Lewentalowskie wydanie Wojny chocimskiej jest dopiero drugiem jej wydaniem. Należy mu jednak oddać sprawiedliwość, że starannem. Poprzedza je przedmowa Tyszyńskiego. Prócz Wojny chocimskiej zawiera ono pomniejsze poemata pt.: Merkuryjusz Nowy, Periody, Wiersze drobne.

390.

Z wystawy w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. Arab T. Pileckiego. Obrazów tego artysty widzieliśmy dotąd bardzo mało i dlatego właśnie zwracamy uwagę na pierwszy większy jego obraz, jaki nam się nasunął przed oczy. Przedstawia on Araba opartego w zadumaniu o ruiny zwalisk, prawdopodobnie egipskich. Jest to malowidło realne, mięsista zaś figura Araba bynajmniej nie odpowiada owemu wyobrażeniu postaci wychudłej, o ognistych oczach, które wytworzyliśmy sobie o synach Wschodu. Podobnych Arabów prozaicznych, takich, jakimi może są istotnie, nie zaś takich, jakimi przedstawiają się w „gazelach“, widzieliśmy już u Ajdukiewicza. I bynajmniej nie mamy za złe p. Pileckiemu, że zamiast Szanfarego dał nam typ rzeczywisty, złożony ze skóry i sporej ilości mięsa. Mielibyśmy jednak coś do nadmienienia przeciw temu, że ten fellach, który może sobie być kupcem z Kairu, pozuje w taki farysowski sposób na ruinach. Poza jego i zadumanie są teatralne, co stanowi tem większy rozdźwięk z filisterską tuszą, z wybornem widocznie odżywianiem i ze starannie uczesaną brodą. Słowem: ów Arab jest zanadto zadumany na filistra, a za mało poetyczny na farysa, co sprawia, że nie może znaleźć równowagi między tem, co jest artystycznym pomysłem, a co prostem studium. Chcielibyśmy także więcej charakterystyki wschodniej w twarzy, więcej Wschodu w oświetleniu, inaczej bowiem, gdyby nie zawój, biała draperia, ruiny i brak pewnych części ubrania, nie noszonych, jak się zdaje, przez Arabów, sama twarz nie powiedziałaby nam, że jest z kraju Mekki lub piramid. Ajdukiewicz jest równie w swoich Arabach realnym, ale bardziej charakterystycznym. Mniejsza, skąd bierze modele — znać jednak w nich przynajmniej rasę semicką. Arab Pileckiego, jakkolwiek malowany za ciężko, zwłaszcza w draperiach, które opadają w takich fałdach, jakby z wojłoku, nie z płótna były robione, — odznacza się jednak poprawnością rysunku i pewnością w modelowaniu. Artyście nie można by, o ile się zdaje, powiedzieć: „panie bracie, na rzemiośle się nie znacie“, — można by go raczej podejrzewać, że szuka dotychczas kierunku, szuka swojej właściwości, a tymczasem maluje, co popadnie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.