Wesele stalowskie/VIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Wesele stalowskie
Data wyd. 1895
Druk Józef Jeżyński
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VIII. Drugi dzień wesela. Spraszanie gości na wesele. Pijatyka i tańce. Obiad. „Kolacyj.”

Jak zacyná świtać, kucharka budzi wszyskiéch. Wstajô: jednego głowa boli, drugiego głowa, trzeciemu sie jesce spać chce, ale musô wstać, bo jém kucharka spokoju nie dá. Wstanô, kucharka jém daje wode do uumyciá, páciérz puomowiô. Gospodárz jém przynosi wódke, wszyscy sobie wypijô, jak to mówiô: „na klina,“ kucharka jém stawiá jeść, ale ju lepié jak całemu weselowi, bo jém usmazy jajaśnice, wódki przegrzeje z tłustościom. Jak napijô i najedzô, gospodárz wołá do siebie marsáłka i mówi mu: ze téch i téch ludzi trza sprosić na wesele. Marsáłek zwołuje druzbów i mówi jém tak:
— Terá chłopcy druzbowie, macie pójść na wieś i sprosić ludzi na wesele!
I powié jém:
— Wy dwóch idźcie po téch! wy po téch!
I rozydô sie wszyscy, nawet i marsáłek pódzie. I idô párämy po wsi, śpiéwajô, bo ju sô dobrze pijäni, i sprásajô, po kogo byli posłäni. Jak wejdô do domu, muówiô tak:
— Niech bedzie pokfálony Jezus Krystus.
— Na wieki wieków, ámen.
— Prosi wás pán młody i päni młodá na wesele! Ale weźcie z sobom mało-wiele!
Zará tem druzbom stawiá druzka, bo puo niô przyśli, na stole co nálepse jedzenia, jak niéma, to nawet kupić musi, do kieseni jém daje kawáł syra albo kiełbase. A matka ty druzki ładuje coś na wesele, bierze tyz do zápaski garniec kasy jecmienny albo jagläny, z kilo śtuki[1] pod páche; uociec zaś ze dwa papiérków za cápke, i idô wszyscy na wesele. I prowadzô jéch prosto do kómory, ta uoddaje, co przyniesła z domu, kase i śtuke kucharce, a gospodárz jéch cestuje wodkom albo piwem, chto co pije, i idô do izby. I tak idzie za porzôdkiem, jaz wszyskiéch sprowadzô.
Jak sie juz wszyscy zydô, skrzypek grá, a druzbowie i druzki täjcujô, a starzy siedzô po ławach i gádajô uo staréch, dáwnich casach. A gospodárz chodzi dokoła z wodkom i piwem i cestuje wszyskiéch, jaz becki wypróźni.
Terá náchodzi uobjád, taki sám, jak i wcoráj béła kolacyj. Po uobiedzie składajô sie druzbowie i druzki swojem porzôdkiem, a starostowie i swaski swojem, na piwo, na wódke, i jedzie fura do Mokrzysowa i przywozi kilka ćwiártówek piwa, kilka garcy wódki i pijô jaz do wiecora.
Wiecór náchodzi, daje jém kucharka kolacyj, tyz tak kapuste i bászc, ino ze troche lepié uomascone, bo swaski nanosiéły śtuki. Jak juz podjedzô, gospodárz jéch obcestuje piwem i wodkom, wtedy kucharka zbiérá łyzki i miski, a druzbowie wynosô na dwór stoły, a racy deski, i zbiérajô sie na cepiny, to jest do domu päna młodego.




  1. Znaczy: spyrka, słonina.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.