Wesele (Grochowiak, 1978)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Grochowiak
Tytuł Wesele
Pochodzenie Wiersze wybrane
Wydawca Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”
Data wyd. 1978
Druk Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wesele


(...) On się w pluderki omsknął,
Kamizelką ochwacił,
Fontaziem elegancji jak biczyskiem foryś.
Dzióbek ma miękki,
Gdy naciśniesz — sklęśnie,
Gdy dasz mu folgę, odskoczy z plaśnięciem.

Ona aż pachnie czułością. Omlet
Zapewne jadła, bo jedzie powidłem. (Jak trzeba, w karocy)
Drażniątka opięła
W prześwitujący stanik. Niech naród widzi.

I ciągiem: gorzko!
Gorzko, gorzko! — wołać musimy aż do upadłego.
Upadły — skądinąd Inkasent Gazowni —
Księże kolanka wybrał na podpórkę.

Ksiądz się rozczulił:
„Styrane maleństwo”.

Wszyscy styrani: ja i baronowa
Jemy jajka na spółkę, żeby coś tam czynić.
Kominiarz
Starannie czyści paznokieć,

Specjalnie hodowany dla prezencji stanu.
Mizeria.

Wreszcie Dniewierz się podniósł, a zrobił to z fasonem
Dobrze skrojonego fraka w salonie Zaręby
I pali mówkę.

A to, że Ślubni
Są jako frachtowiec na spienionym morzu.

A to, że Ślubni
Płyną do Przystani, którą Bóg jest.

A to, że Ślubni
Mają się rozmnożyć.

A to, że w sklepach
Z pietruszką — drożyzna.

A to, że bąble (czerwone i krwiste)
Na pewnym cmentarzu w Texasie.

I usiadł. I znowu
Gorzko, gorzko, gorzko! —
Zakrzyknął Ślubny i tak się do ust Ślubnej przystawił,
Że trzeba go było odssać.

Na wszystko spoglądał z obrazu
Święty Józef z winogronami na zasobnej tacy —
Widać, rzecz go wzięła,
Bo kilka winogron omsknęło się na turecki dywan.


 — Może by tak włączyć telewizor?
Zaproponował zmieszany ogólną
Niezręcznością
Ksiądz.





Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.