Tryumf śmierci (D’Annunzio, 1897)/Część trzecia/V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gabriele D’Annunzio
Tytuł Tryumf śmierci
Wydawca Wydawnictwo Przeglądu Tygodniowego
Data wyd. 1897
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Aleksandra Callier
Tytuł orygin. Trionfo della morte
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.

Hipolita doniosła, że stosownie do swego przyrzeczenia przybędzie do San-Vito we wtorek dwudziestego maja pociągiem bezpośrednim około pierwszej z południa.
Było to za dwa dni. Jerzy napisał do niej: „Przybywaj, przybywaj! Oczekuję cię i nigdy chyba oczekiwanie nie było szaleńszem. Każda minuta upływająca jest niepowetowanie straconą dla mego szczęścia. Przybywaj. Wszystko jest gotowe. Albo raczej nie; nic nie jest gotowe prócz mego pragnienia. Trzeba, kochana moja, żebyś się uzbroiła w cierpliwość i wyrozumienie niewyczerpane; bo w tej samotności dzikiej i niedostępnej zbywać ci będzie na wszelkich wygodach życia. O, jakże okropnie niedostępnej! Wyobraź sobie, moja droga, że od dworca San-Vito do Pustelni jest przeszło trzy kwadranse drogi; i chcąc przebyć tę przestrzeń, jedynym sposobem jest odbyć ją pieszo po ścieżce wyciętej w granicie, cyplem góry po nad morzem. Nie zapomnij zabrać mocnych bucików i olbrzymiej parasolki. Co do sukien, nie trzeba ich przywozić wiele: kilka jasnych, wesołych i trwałych ubiorów na nasze spacery poranne, to ci wystarczy. Nie zapomnij kąpielowego kostiumu...
„List obecny jest ostatnim jaki do ciebie piszę. Otrzymasz go na parę godzin zaledwie przed odjazdem. Piszę go w bibliotece, pokoju, w którym leżą stosy książek, których nie będziemy czytać zgoła. Popołudnie jest jasne, białe niemal, a morze rozsiewa dokoła nieskończoną jednostajność. O, gdybyś tu była ze mną!... Dzisiejszego wieczora spędzę długą noc w pustelni i spędzę ją sam. Gdybyś widziała to łóżko! Jest to łóżko wieśniacze monumentalny ołtarz hymenu, szerokie jak płaszczyzna, głębokie jak sen sprawiedliwego: Thalamus talamorum! Materace zawierają wełnę całej trzody, siennik — cały zbiór liści kukurydzowego pola. Te rzeczy tak czyste, czyliż dziś mogą mieć przeczucie nagości?...
„Żegnaj, żegnaj. Jakże te godziny wloką się bez końca! Nie pojmuję, kto to śmiał twierdzić, że czas ma skrzydła? Niewiem co dałbym za to, żeby usnąć w tem znużeniu denerwującem i nie obudzić się aż we wtorek o świcie. Ale nie będę mógł usnąć. Ja także zabiłem sen, bezustannie jedną mam wizyę, widzę wciąż twoje usta...“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gabriele D’Annunzio i tłumacza: Aleksandra Callier.