Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
V.

Hipolita doniosła, że stosownie do swego przyrzeczenia przybędzie do San-Vito we wtorek dwudziestego maja pociągiem bezpośrednim około pierwszej z południa.
Było to za dwa dni. Jerzy napisał do niej: „Przybywaj, przybywaj! Oczekuję cię i nigdy chyba oczekiwanie nie było szaleńszem. Każda minuta upływająca jest niepowetowanie straconą dla mego szczęścia. Przybywaj. Wszystko jest gotowe. Albo raczej nie; nic nie jest gotowe prócz mego pragnienia. Trzeba, kochana moja, żebyś się uzbroiła w cierpliwość i wyrozumienie niewyczerpane; bo w tej samotności dzikiej i niedostępnej zbywać ci będzie na wszelkich wygodach życia. O, jakże okropnie niedostępnej! Wyobraź sobie, moja droga, że od dworca San-Vito do Pustelni jest przeszło trzy kwadranse drogi; i chcąc przebyć tę przestrzeń, jedynym sposobem jest odbyć ją pieszo po ścieżce wyciętej w granicie, cyplem góry po nad morzem. Nie zapomnij zabrać mocnych bucików i olbrzymiej parasolki. Co do sukien, nie trzeba ich przywozić