Słuchawka hebanowa na długim, zielonym sznurze, w której się tercząc dziwny cud poczyna.
Trzymam ją w lewej ręce, trzymam jak rozkwitłą różę, jak czarkę pełną najlepszego wina.
Jak muszlę płaską, w której słodka myśl ciekawa dzwoni, jak małe, ciemne, ciepłe własne słońce.
Miło mieć cud na sznurku i zamknąć go w lewej dłoni, by dźwięczał z cicha, jak dukat w skarbonce.
Słuchawko hebanowa, azylu u końca drogi, którą myśl biegnie po zielonym sznurze,
trąbko pełna milczenia i szeptów wśród słodkiej trwogi, jak przy szeptaniu z swym aniołem stróżem,
czy to wy cud tworzycie, przedmioty, ozięble czynne, w których głos miły lśni, jak rżnięty djament,
czy też on w sercu mojem gra, a wy i wszystko inne, to tylko życie i pretekst i zamęt?