Tajemnice Paryża/Tom II/Epilog/Rozdział V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Tajemnice Paryża
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Mystères de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.
WYZNANIE.

Przeczytawszy list, Rudolf zamyślił się smutno, nagle promień nadziei rozjaśnił mu czoło, i znowu zbliżył się do córki.
— Co takiego, mój ojcze? — zapytała.
— Nowe powody obawy o ciebie. Wyznałaś przed nami połowę tylko twoich cierpień.
— Mów, ojcze, — przerwała Marja, zarumieniwszy się.
— Teraz mogę mówić, pierwej zaś nie mogłem, bo nie wiedziałem, że straciłaś wszelką nadzieję w przyszłość. Chcesz wstąpić do klasztoru?
— Jeżeli pozwolisz ojcze!
— Chcesz nas opuścić! — zawołała Klemencja.
— Klasztor świętej Hermenegildy obok Gerolsteinu, często widzieć was będę.
— Pamiętaj, że te śluby są wieczne. Masz tylko lat osiemnaście i może kiedyś...
Utkwiwszy wzrok w córce, Rudolf mówił dalej:
— Co myślisz o księciu Henryku, twoim kuzynie?
Marja zadrżała i zarumieniła się.
— Ty kochasz go?
— Nigdy nie pytałeś się o to, ojcze! — odpowiedziała, ocierając łzy.
— Jak myślisz? Czy Henryk wie o twojej miłości?
— Nie! pewno nie wie, — zawołała Marja przerażona.
— A on, jak sądzisz, czy kocha ciebie?
— Nie, nie! Spodziewam się, że nie. Byłby zbyt nieszczęśliwy...
— Skądże się wzięła ta miłość, moje dziecię?
— Sama nie wiem! Pamiętasz ojcze portret pazia?
— W klasztorze, portret Henryka... Kochałaś więc, jeszcze go nie widząc?
— Nie kochałam, lecz czułam ku niemu pociąg, o który obwiniałam siebie, ale cieszyła mnie myśl, że nikt się nie dowie o smutnej tajemnicy, jaka mnie wstydem okrywała we własnych moich oczach. Ja, ja śmiałabym kochać! Na koniec ujrzałam Henryka na koncercie, natychmiast go poznałam, uderzające było podobieństwo z portretem.
Jakich mąk doświadczyłam w duszy, kiedy wypytywał mnie o moją młodość, o przeszłość. Och! kłamać, zawsze kłamać, zawsze się lękać, zawsze oszukiwać, zawsze drżeć przed spojrzeniem tego, kogo się kocha, jak zbrodniarz przed nieubłaganym wzrokiem sędziego! Odjazd księcia przekonał mnie, że kocham go więcej, niżelim sobie wyobrażała! Ta fatalna miłość przepełnia miarę moich cierpień. Teraz wiesz o wszystkiem, ojcze, powiedz, co mi pozostaje oprócz klasztoru?
— Inna jest przyszłość, wesoła, radosna — przerwał Rudolf, — miłość twoja ku Henrykowi nie uszła uwagi przenikliwego mego przywiązania, przekonałem się, że on także ciebie kocha.
— Nie, nie, ojcze, to być nie może!
— Kocha cię namiętnie do szaleństwa!
— O Boże! mój Boże!
— Słuchaj. Ojciec Henryka w tym liście prosi mnie o rękę twoją dla syna.
— O, jakże mogłabym być szczęśliwą! — zawołała Marja, zakrywszy twarz rękami.
— Jeżeli chcesz, będziesz szczęśliwą, — rzekł Rudolf z czułością.
— Nigdy! nigdy! czy zapomniałeś?
— Pamiętam o wszystkiem. Możecie wziąć ślub tajemnie, świadkami będą Murf z twojej strony, Graun ze strony Henryka, potem wyjedziecie do Szwajcarji lub Włoch, będziecie żyć nieznani nikomu. Czy wiesz, dlaczego chcę, żebyście żyli na ustroniu? Przekonany jestem, że w samotnem szczęściu zapomnisz o przeszłości, która teraz dlatego cię tak gnębi, że jest w gorzkiej sprzeczności z ceremonjalnemi hołdami, które cię ciągle otaczają.
— Rudolf ma słuszność, — zawołała Klemencja.
Marja powoli poddała się wpływowi słów ojca i słodkiej nadziei; przyszłość uśmiecha się do niej.
— Idę odpisać, że zgadzam się na twe małżeństwo z Henrykiem. — rzekł Rudolf, ściskając Marję z niewypowiedzianą radością, — rozłączymy się nie na długo. Zapomnisz o wszystkiem, zwłaszcza, kiedy zostaniesz matką.
— Ach! — krzyknęła Marja z największem przerażeniem, bo słowo matka przebudziło ją ze snu rozkosznego, — nie godnam jest tego świętego imienia.
Marja wstała blada, piękna majestatem niezwyciężonego nieszczęścia.
— Ojcze! zapomnieliśmy, że przed ślubem książę Henryk powinien wiedzieć o mojem przeszłam życiu?
— Nie zapomniałem o tem, on wiedzieć powinien i o wszystkiem się dowie.
— Chcesz więc, abym umarła, będąc poniżona w jego oczach?
— Ale dowie się, jaka fatalność pogrążyła cię w przepaść!
— I zrozumie, że może cię nazwać żoną, kiedy ja córką ciebie nazywam, — dodała Klemencja, ściskając Marję.
— Ale ja kocham zanadto, szanuję zanadto księcia Henryka, żebym mu miała oddać rękę, której się dotykali paryscy złodzieje!...

Wkrótce po tej bolesnej scenie czytano w Gazecie Rządowej Gerolsteinskiej, 0co następuje:
„Wczoraj w opactwie Św. Hermenegildy, w obecności Księcia Jegomości panującego i całego dworu, odbyły się obleczyny Jej Wysokości Amelji, księżniczki Gerolsteinskiej.
„Nabożeństwo odprawiał Jaśnie Oświecany Książę Karol Maksym, Arcybiskup Książę Oppanheimu; zaś Jaśnie oświecony Annibal Andrzej Montano, biskup Ceuty inpatribus infidelium, nuncjusz apostolski udzielił błogosławieństwa w imieniu Papieża. Kazanie miał Przewielebny X. Piotr von Asfeld, kanonik Koloński, hrabia świętego państwa rzymskiego.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.