Tajemnice Paryża/Tom II/Epilog/Rozdział IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Tajemnice Paryża
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Mystères de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.
WSPOMNIENIE.

— Kochana Rigoletta! — rzekła Klemencja, rozrzewniona listem, który przeczytał Rudolf.
— Nie mogliśmy wybrać ludzi godniejszych opieki! — odpowiedział Rudolf.
Zwrócił się do Marji, a ujrzawszy jej bladość i smutek, zawołał:
— Ależ co ci jest?
— Ojcze! nie obwiniaj mnie o niewdzięczność... Ale pomimo czułego twego przywiązania, pomimo czułości drugiej mojej matki, blasku, znaczenia, pomimo twojej wielkości... hańba moja złagodzoną być nie może... Nikt zniszczyć nie zdoła przeszłości... Jeszcze raz, przebacz mi... ukrywałam dotąd przed tobą... Wspomnienie o dawnej mojej hańbie doprowadza mnie do rozpaczy i zabija...
— Czy słyszysz, Klemencjo? — zawołał Rudolf zrozpaczony.
Klemencja wziąwszy z czułością rękę Marji, rzekła:
— Czyliż przywiązanie nasze, miłość wszystkich, którzy cię otaczają, a której jesteś godna, czyliż to wszystko nie przekonywa cię, że przeszłość powinna być dla ciebie snem tylko?... Nie traćmy nadziei, znamy teraz przyczynę twego smutku i zwyciężymy go, mamy za sobą: rozsądek, słuszność i miłość naszą!
Po długiem milczeniu Marja wzięła rękę Rudolfa i rękę Klemencji, i mówiła drżącym głosem:
— Pamiętasz, ojcze, pamiętasz tę straszną scenę, która poprzedziła nasz wyjazd z Paryża, kiedy zatrzymano karetę naszą przy rogatkach?
— Pamiętam — odpowiedział Rudolf ze smutkiem — Biedny Szuryner! Drugi raz ocalił mi życie i umarł w oczach naszych, powtarzając: „Bóg sprawiedliwy, ja zabiłem, mnie zabijają“!
— I w tej chwili, — mówiła dalej Marja przerażona, — czy wiesz, kogo ujrzałam? Wpatrywała się we mnie ostro, a wzrok jej ściga mnie od tej chwili!
— Czyj wzrok? o kim ty mówisz? — zawołał Rudolf.
— O gospodyni z pod Białego Królika, — rzekła zcicha Marja.
Tak, spotkanie się z tą kobietą w chwili, kiedy Szuryner mówił: „Bóg jest sprawiedliwy“! zdawało mi się wyrzutem losu za moje pyszne zapomnienie przeszłości, którą załagodzić powinnam pokutą i żalem.
— Ale ty byłaś przymuszona do tej przeszłości, nie powinnaś odpowiadać za nią, nieszczęśliwe dziecię!
— Ale z tem wszystkiem wiodłam życie wśród hańby, — odpowiedziała, — i nic w świecie nie zdoła zniszczyć wspomnień o tem. Ścigają mnie one nawet w objęciach ojca...
— Odtąd, — mówiła dalej, — ciągle sobie powtarzam z gorzkim wstydem: Tu mnie poważają najdostojniejsze osoby, a ja w Paryżu żyłam w plugastwie, ze złodziejami i zbójcami. Starcy mi się kłaniają, szlachetne i znakomite damy ubiegają się o moje towarzystwo. A to obłuda, hańba! Bowiem gdyby się dowiedzieli, czem ja byłam, wówczas, jak sprawiedliwa i okropna byłaby dla mnie kara!
— Ale my, ja i matka twoja, nie gorsi jesteśmy od innych, znamy twoją przeszłość, a przecież kochamy ciebie.
— Miłość rodzicielska was zaślepia.
— A twoje dobre uczynki? A założenie instytutu sierot? Czyliż się tem nie okupują błędy, których nie popełniałaś dobrowolnie?
Wtem Murf przyniósł list do Rudolfa, list ojca Henryka, który prosił o rękę księżniczki Amelji dla swego syna.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.