Szósty pawilon/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anton Czechow
Tytuł Szósty pawilon
Pochodzenie Nowele
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1905
Druk Drukarnia »Czasu«
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Палата № 6
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

II.


Przed kilkunastu laty, na jednej z głównych ulic miasta, mieszkał we własnym domu urzędnik Gromow. Miał dwóch synów: Sergiusza i Jana. Gdy Sergiusz był już studentem czwartego kursu, dostał galopujących suchot i umarł, a śmierć jego była jakby początkiem całego szeregu nieszczęść, które się nagle posypały na rodzinę Gromowów. W parę dni po pogrzebie Sergiusza, ojciec został oddany pod sąd za fałszerstwo i wkrótce umarł na tyfus w więziennym szpitalu. Dom i wszystkie ruchomości sprzedano na licytacyi, a Jan został sam z matką, bez środków do życia.
Przedtem, mieszkając w Petersburgu, gdzie uczęszczał do uniwersytetu, dostawał sześćdziesiąt do siedmdziesięciu rubli miesięcznie i nie miał najmniejszego pojęcia o biedzie, teraz musiał zmienić tryb życia. Od rana do nocy biegał po tanich lekcyach, przepisywał, a pomimo to był głodny, bo cały zarobek posyłał matce na utrzymanie. Nie zniósł Jan takiego życia, upadł na siłach i porzuciwszy uniwersytet, wrócił do domu. Tutaj, przez protekcyę, dostał posadę nauczyciela w powiatowej szkole, ale nie zgodził się z towarzyszami, ani podobał uczniom i niezadługo porzucił miejsce. Umarła matka. Przez pół roku chodził bez zajęcia, żywiąc się chlebem i wodą, nakoniec został komisarzem sądowym i pełnił swe obowiązki dopóki go nie uwolniono z powodu choroby.
Nigdy, nawet za swych studenckich czasów, nie sprawiał wrażenia człowieka zdrowego. Zawsze blady, chudy, skłonny do przeziębienia, mało jadł, źle spał. Po jednej szklance wina dostawał zawrotu głowy i histeryi. Ciągnęło go zawsze do ludzi, ale wskutek swego drażliwego charakteru i nieufności, z nikim blizko nie żył i przyjaciół nie miał. O obywatelach miasta wyrażał się zawsze szyderczo, mówiąc, że ich ciemnota i ospałe zwierzęce życie są dla niego obrzydliwe i wstrętne. Mówił głosem tenorowym, głośno, z zapałem i nie inaczej, jak oburzając się, lub z zachwytem i ze zdumieniem, a zawsze szczerze. O czemkolwiek zaczęło się z nim mówić, on wszystko sprowadzał do jednego: w mieście żyć smutno i duszno, społeczeństwo nie zajmuje się wyższymi widokami, prowadzi bezmyślne życie, urozmaicając je gwałtem, zepsuciem i obłudą. Podli są syci i odziani, a sprawiedliwi karmią się okruchami; potrzeba szkół, miejscowego pisma o uczciwym kierunku, teatru, czytelni publicznej, skupienia inteligentnych sił; potrzeba, aby się społeczeństwo przekonało o tem i przestraszyło. W swoich sądach o ludziach używał tylko zgęszczonych barw, czarnej i białej, odcieni żadnych nie uznawał; według niego ludzkość dzieliła się na uczciwych i podłych; środka nie było. O kobietach i o miłości mówił zawsze z namiętnością, z zachwytem, ale się nigdy nie zakochał.
W mieście pomimo jego przykrych sądów i zdenerwowania lubili go i zaocznie nazywali Jankiem. Jego wrodzona delikatność, usłużność, czystość moralna, również, jak jego zniszczony surducik, chorobliwy wygląd i rodzinne nieszczęścia, budziły dobre, ciepłe i smutne uczucia: przytem był wykształcony i oczytany, wiedział wszystko podług zdania współobywateli, uważano go wogóle za chodzący słownik informacyjny.
Czytał bardzo dużo. Nieraz siedząc w klubie i nerwowo skubiąc bródkę, przerzucał dzienniki i książki, ale po twarzy jego widać było, że nie czyta, a połyka je, zaledwie zdążywszy przeżuć. Zdaje się, że czytanie stanowiło jedno z jego chorobliwych przyzwyczajeń, gdyż z równą chciwością rzucał się na wszystko, co mu w ręce wpadało, nawet na dzienniki i kalendarze poprzedniego roku. U siebie czytał zawsze leżąc.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Anton Czechow i tłumacza: anonimowy.