Niech cię wszytek świat z chłodów swych obrany, Zła Kanikuło, łaje na przemiany,
I upalony twym ogniom złorzeczy; Ja, swoje własną rzecz mając na pieczy,
Dziękuję-ć, żeś mi wysuszywszy strugę Suchą do Zosi zgotowała drogę.
Już teraz bystrych poprzestawszy biegów Zawarta rzeka pilnuje swych brzegów;
Już teraz w nocy ukradszy się z domu, Przebrnę bezpiecznie, nie czekając promu;
Już do kochanéj śpiesząc się zabawki, Nie będę patrzył, ni brodu, ni ławki.
By był Leander takie miał pomocy, Szczęśliwszéj pewnie zażyłby był nocy,
I dopłynąwszy znajomej latarnie, Nie zginąłby był w słonych wodach marnie.
A mnie, gdy krzywej nie chcę czekać łodzi, Chociaż nad kostki zabiorą powodzi,
Mniejsza to, kiedy po takiej kąpieli, Oschnę na miękkiej u Zosi pościeli.